EN

17.06.2024, 08:40 Wersja do druku

Słodko-gorzcy „Excentrycy”. Sylwester w czerwcu!

„Excentrycy” wg scenar. i w reż. Jakuba Przebindowskiego w Kujawsko-Pomorskim Teatrze Muzycznym w Toruniu. Pisze Maciej Gogołkiewicz na stronie musicalowe.info.

fot. mat. teatru

Byłem, zobaczyłem i uprzejmie donoszę, że w Teatrze Muzycznym w Toruniu dzieją się rzeczy bulwersujące, jednakże zachwycające gromadzących się tam obywateli, którzy wyposażeni przez władze w kartki żywnościowo-trunkowe, podrygują w rytm muzyki ze zgniłego Zachodu, wykonywanej przez znamienitych artystów oraz swingową orkiestrę "z Ciechocinka"! "Oddajcie śpiew tym, co chcą śpiewać" dlatego wnoszę by nie ograniczać ilości przyjezdnych kobiet i mężczyzn, którym należy się dostęp do kultury. Sztukę "Excentrycy" należy wystawiać jak najczęściej, by każdy mógł doświadczyć najlepszej... sanatoryjnej teatralnej obsługi! Z góry dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojej prośby.   

Premiera "Excentryków"! Love story, polityczny thriller i kulturowy come back do PRL-u! Chyba nie ma lepszego spektaklu, który mógłby zainaugurować jubileusz 10-lecia Kujawsko-Pomorskiego Teatru Muzycznego w Toruniu. Gdy kilka lat temu rozmawiałem z Anną Wołek, dyrektorką tej sceny, już wtedy podzieliła się ze mną marzeniem o przeniesieniu na deski teatralne powieści Włodzimierza Kowalewskiego. W tajnych aktach, które widzowie otrzymują przed spektaklem, można przeczytać: - W ogólnym przesłaniu „Excentryków" chciałem opowiedzieć o inteligencji w czasach zarazy, o zbiorowym oporze dusz przeciwko tyranii, głupocie, szczuciu jednych na drugich - pisze Kowalewski. - O tym, że gdy już wszystko zawodzi, gdy świat wypełnia beznadzieja i nie ma czym przed nią się bronić, gdy wszystko wokoło wydaje się złem zostaje sztuka. "Grać swing" - znaczy żyć innym życiem niż to narzucone siłą, mierzyć ludzki los inną skalą niż kłamstwa propagandy czy obłuda polityków, stworzyć ogród, w którym zawsze można się schronić.

Do Wandy – przed wojną lwowskiej dentystki i śpiewaczki jazzowej – która po powrocie z zesłania osiadła w Ciechocinku, przyjeżdża z Anglii starszy brat, Fabian, emigrant wojenny, muzyk jazzowy. Zakłada swingowy big band i zaskakująco szybko znajduje ludzi, którzy chcą grać razem z nim. Wkrótce do muzyków dołącza Wanda oraz tajemnicza, "niebezpieczna dama" - Modesta, nauczycielka miejscowej szkoły. Fabian i Modesta zostają kochankami (pięknie i zmysłowo zostało to pokazane w spektaklu). Pewnego dnia Modesta znika, a historia miłosna zmienia się w opowieść ze szpiegowskim wątkiem. "W nieodległej wsi spłonęła dzwonnica, dymu nie widać".

Liczącą ponad 300 stron powieść na potrzeby teatralnej sceny zaadaptował i wyreżyserował Jakub Przebindowski, zabierając publiczność w sentymentalną podróż do czasów, które dla części widzów są wciąż żywym wspomnieniem. Dla pozostałych odbiorców to - oglądana przez "szkiełko Edzia" - fascynująca historia ponurej rzeczywistości PRL-u. Powstał blisko 3-godzinny (z przerwą) spektakl muzyczny, w którym wydarzenia (inspirowane prawdziwymi osobami) opisane przez Włodzimierza Kowalewskiego wzbogacone zostały swingiem, jazzem, fokstrotem. Życie, doświadczenia i emocje bohaterów książki: Fabiana Apanowicza, Wandy Apanowicz-Patras, Modesty Nowak oraz mieszkańców Ciechocinka ubrano w dźwięki, rytmy, brzmienia instrumentów. "Excentrycy" gloryfikują muzykę jako siłę dającą szczęście i poczucie sensu. "Muzyka trwa wiecznie, a ludzkie historie zmieniają kierunek" - mówi Fabian Apanowicz.

Choć to lata 50-te ubiegłego wieku, to w spektaklu nie usłyszycie piosenek "o gęsiach, karuzeli i hucie Lenina". Używając współczesnego języka playlista spektaklu to muzyczne perełki: począwszy od "Chattanooga Choo Choo", przez "Cheek to cheek" Freda Astera z polskim tekstem "Jestem w niebie, Siódmym niebie" z repertuaru Adama Astona, cudownie zaaranżowane "Sex Appeal" Eugeniusza Bodo, "Mister Wonderful" Ludmiły Jakubczak, "When the Saints Go..." Louisa Armstronga, "Sing, sing, sing, sing, Everybody start to sing" The Andrews Sisters, "Fever" Peggy Lee, "Papa Loves Mambo" Perry Como, porywające "Get Your Kicks On Route 66" Nat King Cole, "Sentimental Journey" Doris Day, urocze "My Funny Valentine" Franka Sinatry, aż po niesamowicie wzruszające "Człowiek, którego kocham" Ireny Santor i "Gram o wszystko" Ewy Bem oraz spektakularnie wykonane "Feeling Good" Niny Simone. (POSŁUCHAJ PLAYLISTY EXCENTRYKÓW). Utwory zaaranżował Bartek Staszkiewicz przy współpracy Joanny Czajkowskiej odpowiedzialnej za przygotowanie wokalne artystów. Muzyka w spektaklu wykonywana jest na żywo przez zespół w składzie Bartek Staszkiewicz - piano, Nikodem Wróbel - gitara, Waldemar Franczyk/ Michał Szubert - perkusja, Marcin Grabowski - kontrabas, Szymon Łukowski/ Marek Marszałek - instrumenty dęte.

fot. mat. teatru

Piosenkom towarzyszą choreografie przygotowane przez Annę Głogowską, dla której jestem pełen uznania za stworzenie wspaniałego i przemyślanego ruchu artystów na powierzchni kilkunastu metrów kwadratowych, np. w "Chattanooga Choo Choo", "Sex Appeal" (z kabaretowym rozmachem), "Papa Loves Mambo" (taniec pań z "chórku" jest niesamowity). Kolorów spektaklowi dodaje scenografia Wojciecha Stefaniaka zbudowana ze świetlnych, ledowych listw, u mnie wywołujących skojarzenia z neonami (jednym z niewielu elementów dodających barw PRL-owi). Jak można przeczytać na stronie Muzeum Warszawy "pod koniec lat 50-tych władze podjęły decyzję dotyczącą wdrożenia planowej polityki rozświetlania neonami polskich miast". Szczególnym elementem scenografii Stefaniaka jest niewielka, czarna, "magiczna" szafka, którą zauważysz po lewej stronie. To ona (a właściwie jej wnętrze) w jednej ze scen jest posterunkiem milicji (z aktami i... zdjęciami osób poszukiwanych przez MO), hotelową recepcją, zapleczem restauracji z telefonem (i instrukcją bezpieczeństwa) oraz urzędem celnym w porcie (tu w szafce obok urzędowych treści można dostrzec "plakat" roznegliżowanej obywatelki). Perfekcyjnie zrealizowane światło, kierujące uwagę widza we właściwe miejsce! Wspaniałe operowanie kolorami, zwłaszcza w dynamicznych, śpiewanych scenach zespołowych, ale i w solowych występach z przemyślanymi kontrami. To zasługa Marcina Miłoszewskiego.

W centrum sceny umieszczono ekran dając pole do popisu dla Hektora Weriosa i jego wizualizacji. Już w pierwszych minutach spektaklu obserwujemy podróż w czasie i przestrzeni głównego bohatera. Grający Fabiana Apanowicza Rafał Szatan i Karol Kossakowski mają niepowtarzalną okazję skorzystania z tego fotograficznego wehikułu czasu. Ekran na scenie pozwala bohaterom na spacery po Ciechocinku (tylko skąd ta toruńska uliczka?). Szkoda, że tak wiele miejsc w tym mieście, o których wspominają postaci spektaklu, już nie istnieje. Cytując Bayerową: "Było, minęło. Odeszło bezpowrotnie". Przyznam, że nie przepadam za ekranami, ścianami ledowymi na scenie. W "Excentrykach" to rozwiązanie ma swoje uzasadnienie i doskonale uszczegóławia opowiadaną tu historię.

Kostiumy do spektaklu - osadzone w czasach Polski Ludowej - przygotowała Iga Sylwestrzak. Wspaniale wyglądały płaszcze Wandy i Modesty oraz biało-błękitny kostium Ludmiły Bayerowej. Moją uwagę przyciągnęła sylwestrowa kreacja Kusiakowej! Ubrania Uczciwych z Ciechocinka również nie pozostawiały wątpliwości w jakiej rzeczywistości jesteśmy.

Obsada "Excentryków" to strzał w dziesiątkę! Dzięki uprzejmości Teatru Muzycznego w Toruniu miałem okazję obejrzeć obie premiery i wszystkich artystów zaangażowanych do tego projektu.

fot. mat. teatru

Fabiana Apanowicza grają Rafał Szatan i Karol Kossakowski. Fabian Rafała Szatan bardzo pewnie stawia każdy krok na scenie. Ma w sobie coś z amanta. To prawdziwy "Mister Twister", ale i bardzo wrażliwy facet: wyznanie skierowane do Modesty, wygłoszone do głuchej słuchawki telefonu w wykonaniu Szatana wcisnęło mnie w fotel. Podobnie jak przejmujące wykonanie "Feeling Good". Artysta wokalnie - mam wrażenie - bardziej niż Kossakowski bawił się muzyką, tańcem, rytmami i swingiem, w którym (jak radzi Fabian) Szatan potrafił się zatracić. W "When the Saints Go..." ze sceny leciały iskry. Fabian Karola Kossakowskiego to "zakochany szczeniak". W grze aktorskiej Kossakowskiej bardziej niż u Rafał Szatana doświadczyłem przeszłości Fabiana Apanowicza, tragicznych wydarzeń, o których tak bardzo chce zapomnieć. Wokalne umiejętności idealnie wybrzmiały w "Papa Loves Mambo", duecie "Get Your Kicks On Route 66".  

    Dwie wyjątkowe kobiety tego spektaklu to Kamila Najduk jako Wanda Apanowicz-Patras i Kornelia Raniszewska grająca Modestę Nowak. Obie niesamowicie uzdolnione wokalnie i aktorsko. Obie dzięki kostiumom, charakteryzacji, fryzurze wyglądają jak przyjaciółki... Ordonki. Modesta Korneli Raniszewskiej to doskonale zagrana postać kobiety żyjącej podwójnym życiem, skrywającej tajemnicę, ale i szukającej miłości. Aktorce idealnie udało się oddać złożoność tej postaci. To prawdziwa femme fatale, a jednocześnie... pin-up girl: oprawki typu "kocie oczy", mocna, czerwona szminka, rękawiczki i kostiumy eksponujące figurę. Uwielbiam głos Raniszewskiej, niski i zmysłowy. Z lekkością zaśpiewała "Mister Wonderful". Jednak największe wrażenie zrobiło na mnie wykonanie piosenki "Człowiek, którego kocham". Długo po spektaklu pozostają z widzem emocje wyśpiewane przez Kornelię Raniszewską.

Kamila Najduk gra dentystkę, która "leczy zęby za mięso". Kocha swojego brata, co doskonale zostało ujęte w słowa i dźwięki duetu "Jestem w niebie, Siódmym niebie". Wanda Apanowicz to kobieta po przejściach: straciła męża Karola, zmuszono ją do wyjazdu z ukochanego miasta ("którego już nie ma"). Próbuje odnaleźć się w polskiej, ciechocińskiej rzeczywistości. Perfekcyjnie zagrana postać ze wszystkimi jej obawami, strachem i bólem! Kamila Najduk dostała do wykonania bardzo wymagające piosenki: "My Funny Valentine" oraz sensualnie zaśpiewane i zatańczone "Fever" (dodam, że zaskakująco zaaranżowane). Choreografia tego ostatniego songu jest przepiękna, konsekwentnie i z precyzją wykonywana przez Najduk w każdym spektaklu.

Katarzyna Jamróz stworzyła - w mojej ocenie - najciekawszą, wielowymiarową postać spektaklu. Bayerowa - kobieta z przeszłością. Żyje wspomnieniami czasów, gdy gościła u siebie wielkie sławy świata sztuki. Teraz zaniedbana, nadużywająca alkoholu przy każdej okazji. Zdegradowana do roli babci klozetowej. Postać dodatkowo buduje niski, przejmujący wokal Katarzyny Jamróz. Emocjonalnie wyśpiewane "Sentimental Journey" (z choreografią facetów w prochowcach z niesamowitym finałem). Rozbawiło mnie wykonane drapieżnie, z pazurem "Sex Appeal". Jamróz dostała także do zaśpiewania piosenkę z tekstem Wojciecha Młynarskiego, który doskonale opisuje postać Ludmiły Bayerowej: "A gdy przegrywam, to nie bywam smutna, a kiedy myślą wracam do minionych chwil, z goryczą nie wymazuję ich z pamięci płótna — przynajmniej mi o coś szło, przynajmniej się miało styl…" Jeden z piękniejszych momentów spektaklu!

fot. mat. teatru

Katarzyna Dmoch i Julia Suszycka-Turczynowicz to dwie Uczciwe Obywatelki Miasta Ciechocinek. Są uważnymi obserwatorkami życia w kurorcie i skrupulatnie przygotowują donosy, bo przecież nie o taki Ciechocinek walczyliśmy. Wyposażone w atrybuty np. rolki papieru toaletowego, węgiel czy zdobyczny dywan, pojawiają się w swego rodzaju interludiach rozbawiając widzów do łez. Obie aktorki biorą na siebie również ciężar innych postaci spektaklu (m.in. kelnerki, recepcjonistki, żony przewodniczącego). Julia Suszycka-Turczynowicz daje popis aktorskich umiejętności jako Pani Zosia oraz wokalnych śpiewając o Ciechocinku, w którym "jest jak w młynku". Katarzyna Dmoch w roli Uczciwej kradnie show! Mówi charakterystycznym, urzędowym, "donosicielskim" tonem. Rewelacyjna postać!

Krzysztof Godlewski i Damian Droszcz (wymiennie) zagrali listonosza, Habertasa, ubeka, konferansjera, Zygmusia i druha-redaktora. Godlewski i Droszcz doskonale opowiedzieli swoje postaci! Tak dokładnie, że skłonny byłem uwierzyć, że obsada jest... bardziej rozbudowana. Godlewskiego chcę wyróżnić za postać zdegradowanego kierownika "Współczesnej" oraz za konferansjerką przebojowość! Damian Droszcz okazał się najlepszym kelnerem z Grand Hotelu oraz skrupulatnym redaktorem przygotowującym artykuł o ciechocińskim bandzie.

Artur Kujawa gra w spektaklu stroiciela Felicjana Zuppe, (budzącego strach i obrzydzenie) przewodniczącego Kusiaka oraz celnika. Każda z tych postaci jest wyrazista, choć oczywiście scenariusz daje Kujawie najwięcej szans na stworzenie skomplikowanej postaci Felicjana, dziś powiedzielibyśmy homofoba. Zuppe wszędzie widzi homoseksualistów, zwłaszcza wśród artystów. Kujawa dużo wnosi do scen zbiorowych, wybija się w nich na pierwszy plan jak np. w rozmowie z Fabianem i Janem Stypą we "Współczesnej" czy gdy wspólnie śpiewają "Sing, sing, sing" (w tym songu panowie świetnie markują grę na instrumentach). Kujawa wygrał z Rafałem Szatanem oraz Karolem Kossakowskim aktorski pojedynek w scenie, gdy Fabian wyjaśnia Kusiakowi kwestie poprawnej wymowy słów.

Michał Zacharek jako milicjant Jan Stypa sprawia wrażenie... sympatycznego służbisty, być może dlatego, że jest w nim dusza artysty! I mam wrażenie, że to nie tylko zaleta granej przez niego postaci. Michała Zacharka oglądałem w musicalu "Friends. The musical parody" i od tamtego czasu bardzo kibicuje jego artystycznej drodze.

"Excentrycy" skłaniają do przemyśleń, wynikających z porównania minionych czasów ze współczesnością. To doskonała okazja do spotkania z realiami lat 50-tych ubiegłego wieku i choćby z tego względu warto nieco wcześniej pojawić się przed spektaklem, bo ten rozpoczyna się... w "ciechocińskiej restauracji" z muzyką na żywo na parterze Teatru Muzycznego. "Excentrycy" w Toruniu dają także okazję do przeżycia... Sylwestra w czerwcu (lub innym miesiącu, w zależności, kiedy się wybierzesz na spektakl)! Wspólnie z bohaterami spektaklu witamy 1958 rok! To w tym roku premierę miał film "Król Maciuś I", otwarto Teatr Muzyczny w Gdyni, oficjalnie zaprezentowano samochód Żuk, przeprowadzono pierwszą w Polsce operację na otwartym sercu oraz uruchomiono XYZ – pierwszy elektroniczny komputer cyfrowy zbudowany w Polsce.

Musicalowe.info poleca "Excentryków"!

PS. Z rzeczy nieistotnych i z pewnością niezamierzonych: po lewej stronie sceny na pianinie stoi stary, lampowy radioodbiornik Granada. Po przeciwnej stronie dostrzeżesz pianistę grającego z nut wyświetlonych na urządzeniu z nadgryziony jabłkiem. Niby kilka metrów sceny, a w czasoprzestrzeni jakieś 70, 80 lat... Bezcenne.

Tekst powstał na podstawie obejrzanych przeze mnie dwóch premier "Excentryków" 14 i 15 czerwca 2024.

Tytuł oryginalny

Słodko-gorzcy "Excentrycy". Sylwester w czerwcu!

Źródło:

musicalowe.info
Link do źródła

Autor:

Maciej Gogołkiewicz

Data publikacji oryginału:

16.06.2024