Ostatnie zamieszanie w teatrach Warszawy spowodowane niepisaną zmową dyrektorów przeciw niewygodnemu krytykowi, który nie chciał dryfować wraz z nowymi prądami, jest obrazem kompleksu wobec "wielkiego świata" - pisze Dr Małgorzata Bartyzel w Naszym Dzienniku.
Próby nadążania za "wielkim światem" trendami, modami, izmami są zawsze odpryskiem własnej niemocy zderzenia się z rzeczywistością - czy to artystyczną, czy to społeczną, polityczną lub w innym jej określonym kontekście. Tam wielki świat, a tu nasza prowincja, ograniczoność, małość. Z kompleksu naszej małości wyrastają wyobrażenia i lęki przed tym, co lepsze, większe, silniejsze. Kiedy jednak opada zewnętrzna, nabłyszczona sztucznie zasłona wielkości, niekiedy pozostaje tylko dużych rozmiarów bezkształtna masa, niezdolna do jakiegokolwiek porywu czy uniesienia. Niewarta także, by ulec przed nią zwykłym lękiem. Lepiej wszelako umiłować tę własną prowincję, ziemię, z której się wyrosło, swoje zakorzenienie uczynić mocnym atutem własnego i trwałego miejsca w otoczeniu wielkiego świata, o czym już ponad 100 lat temu pisał Maurice BarrÝs. O fatalnych konsekwencjach "Buntu kwiatu przeciw korzeniom" pisał także jeden z najwybitniejsz