EN

10.11.2011 Wersja do druku

Seks, przemoc czy misja

- Żeby dzisiaj realizować misję kulturalną, musi być wola polityczna i pomysł, jak z wielkiego molocha TVP zrobić mniejszego, któremu można zapewnić społeczne warunki finansowania - tak aby kierownictwo nie musiało liczyć na kilka milionów widzów każdego programu, ale aby wystarczał jeden-dwa miliony, a może i mniej - rozmowa z prof. Tomaszem Gobanem-Klasem.

Donata Subbotko: Nie tak dawno TVP nazywała misją wszystko, co emitowała, ale trudno było doszukać się w niej programów kulturalnych. Teraz to się zmieniło. Ramówki naszpikowano kulturą, reanimowano Teatr Telewizji, nawet w "Pytaniu na śniadanie" grał na żywo ostatnio Tomasz Stańko. Jednak - z wyjątkiem transmitowanego na żywo spektaklu "Boska" - telewizja publiczna płaci za kulturę spadkiem oglądalności. Czy to znaczy, że w czasach komercji misja jest anachronizmem? Prof. Tomasz Goban-Klas: W pewnym sensie tak, bo samo pojęcie misji szerzenia kultury formułowano w czasach, kiedy telewizja publiczna nie miała konkurencji, a widz nie trzymał w ręku pilota. Można powiedzieć, że jego wybór był taki, jaki Adam miał w raju. Pan Bóg powiedział: wybierz sobie żonę - urok Ewy nie był istotny. Konkurencja pojawiła się wraz z telewizją kablową i satelitarną, które powiększyły liczbę kanałów. Przez lata TVP narzucała widzowi swój program - jak si

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Seks, przemoc czy misja

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online/04.11

Autor:

Donata Subbotko

Data:

10.11.2011

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe