Niedawno był Sejm w kinie, a w środę - teatr w Sejmie. W Sali Kolumnowej pokazano spektakl po śląsku, który wywołał żywe reakcje. - Wreszcie można tu było usłyszeć coś ważnego i ciekawego - oceniła monodram "Mianujom mie Hanka" w reż. Mirosława Neinerta jedna z widzek. Organizatorzy pokazu liczą zaś na konkretny efekt tego wydarzenia - sukces w najbliższym głosowaniu dotyczącym języka śląskiego.
Sala Kolumnowa Sejmu na ul. Wiejskiej w Warszawie jest druga co do wielkości w parlamentarnym kompleksie. Z reguły obradują tu komisje sejmowe, ostatnio - komisje śledcze. W środę 31 stycznia wieczorem nikt tu jednak nikogo nie przepytywał o nadużycia władzy czy niezgodne z prawem wydawanie publicznych pieniędzy. Można tam było za to posłuchać smutnej opowieści zwykłej kobiety o jej trudnym życiu. Na dodatek była to opowieść po śląsku. To było wyjątkowe wydarzenie: sejmowy pokaz spektaklu śląskiego Teatru Korez.
Ósmy raz, ale konkretnie
Jego pomysłodawcą był lewicowy europoseł, Łukasz Kohut, który od lat na różne sposoby promuje śląską tożsamość, kulturę i autonomię. Pokaz spektaklu zorganizował nie bez powodu i w nieprzypadkowym momencie: kilka dni wcześniej rozpoczął się proces legislacyjny ustawy o uznaniu języka śląskiego za język regionalny. To już ósma próba wprowadzenia przepisów dotyczących tej sprawy, ale pierwsza, która ma szansę zakończyć się sukcesem - postulat został wpisany na listę "stu konkretów na pierwsze sto dni rządu" Donalda Tuska.
Łukasz Kohut postanowił przekonać posłów i posłanki, że język śląski nie tylko nie jest groźny, ale jest przede wszystkim piękny.
- Nie bójcie się uznania języka śląskiego - mówił Kohut do obecnych na sali parlamentarzystów. - Nie bójcie się uznania Ślązaków czy Kaszubów za mniejszości, to może tylko wzmocnić Polskę.
Śląski europoseł wybrał najlepszy możliwy sposób promowania swojego regionu: zaprezentowanie spektaklu w języku śląskim, mocno osadzonego w tematyce Śląska.
Skomplikowane śląskie losy
"Mianujom mie Hanka" to przedstawienie oparte na tekście Alojzego Lysko, śląskiego literata, który na początku wieku sam był posłem. Mistrzowsko zagrany przez Grażynę Bułkę monodram w reżyserii Mirosława Neinerta to opowieść śląskiej kobiety, żyjącej w XX wieku, czyli najbardziej gorącym dla tego regionu okresie. W jej gawędzie przewijają się wydarzenia wielkiej historii: powstania, okupacje, wojny światowe, ludobójstwa.
Bohaterka chce tylko spokojnie żyć, ale ciągle dostaje się w tryby dziejów: traci bliskich w kolejnych krwawych konfliktach, doznaje przemocy z różnych stron, ląduje nawet w celi i obozie przejściowym dla osób ze Śląska.
Jej synowie trafiają a to do polskiego, patriotycznego harcerstwa, a to do Wehrmachtu. Jeden z nich przeszedł wyjątkowo skomplikowaną drogę: z niemieckiej armii zdezerterował, dotarł do oddziałów gen. Andersa, żeby wreszcie stracić życie w walkach pod Monte Cassino.
To nie są wymyślone opowieści. Pogmatwana śląska historia sprawiała, że to wspólne doświadczenie wielu osób z tamtych stron, które przekazują dziś swoim dzieciom i wnukom.
- Śląsk to nie tylko rolada, Korfanty i węgiel - mówił Kohut przed spektaklem. - To skomplikowana historia i bogata kultura.
Polityczki, flaga i oklaski
Duża sala w sejmowym budynku była tego wieczoru pełna. Na widowni zasiadło sporo posłanek i posłów oraz osób z rządu, nie brakowało też rzeczników śląskiej sprawy z różnych środowisk: politycznych, gospodarczych i kulturalnych.
Spektakl wywoływał żywe reakcje - padające w jednej ze scen słowa bohaterki o tym, że kobietom w jej czasach nie wolno było zajmować się polityką, obecne na sali polityczki przyjęły głośnym wzburzeniem. W pewnym momencie ktoś wyciągnął śląską flagę i uniósł ją w górę, wzbudzając entuzjazm widowni. Występ Bułki nagrodzony został długą owacją na stojąco. Nie brakowało osób, które podczas oklasków ocierały łzy z policzków.
Katarzyna Kotula: "różnorodność jest siłą, a nie słabością"
- Każdy polityk powinien poznać tę historię - komentowała po spektaklu Katarzyna Kotula, ministra do spraw równości. - Wynika z niej wprost, że różnorodność jest siłą, a nie słabością.
- Wreszcie można tu było usłyszeć coś ważnego i ciekawego - mówiła jedna z osób wychodzących z Sali Kolumnowej.