EN

8.06.2022, 11:26 Wersja do druku

Pukając do nieba bram

„Kora. Boska” w reż. Katarzyny Chlebny w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski w portalu AICT Polska.

fot. Marcin Oliva Soto

To nie jest recital, chociaż Katarzyna Chlebny wspaniale interpretuje piosenki Kory, imitując głos wokalistki, ruch sceniczny, mimikę twarzy. To nie jest do końca przedstawienie teatralne, przynajmniej nie w klasycznym wydaniu. Coś pomiędzy, czyli coś bardzo ciekawego. Performance, w którym wokalistka Maanamu staje się swego rodzaju przekaźnikiem treści publicystycznych, socjologicznych, obywatelskich.

Dlaczego Kora, dlaczego właśnie ona? Odpowiedź jest prosta. Była wybitną autorką tekstów, niezłą wokalistką, co w połączeniu z kompozytorskim talentem Marka Jackowskiego, sprawnością instrumentalną pozostałych członków Maanamu, dawało wybitne rezultaty. Nigdy wcześniej, ale też chyba nigdy potem, polski rock nie był tak poetycki, co ważniejsze, piosenki Maanamu i Kory, nie zostały zapomniane. Wciąż królują na playlistach większości rozgłośni radiowych, w prywatnych kolekcjach płyt, wreszcie pojawiają się w nowych, inspirujących wykonaniach – ostatnio na przykład Ralpha Kaminskiego.

Kora była także wyrazistą osobowości publiczną, o chwilami radykalnych, precyzyjnie formułowanych poglądach. Charakterystyczny tembr głosu, oryginalna uroda, styl bycia i sposób bycia, sprawiały, że nie sposób było przejść obok niej obojętnie. Fascynowała za życia, fascynuje również po śmierci. W spektaklu w Teatrze Nowym Proxima, Jackowska w interpretacji Katarzyny Chlebny, jest realistyczną postacią nie z tego świata. Chlebny, również reżyserka i autorka scenariusza, zawiesza wokalistkę Maanamu w korytarzu pamięci i niepamięci, w szczelinie między niebem a ziemią, w otoczeniu wytwornych klucznic pilnujących bram do lepszego świata – „knock, knock, knockin’ on heaven’s door…”. Tymi klucznicami są madonny, ikony, Matki Boskie, malowane zapamiętale przez Korę i kolekcjonowane przez artystkę. Madonny Kory były roześmiane, czułe, kolorowe, a im bardziej kolorowe, tym lepiej. W spektaklu Chlebny odziedziczają po Korze jej przekorę, upodobanie do kiczu i przerysowanie. Matka Boska Częstochowska (arcyzabawny Piotr Sieklucki), Matka Boska Fatimska (w tej roli drag queen Paweł Rupała) i Matka Boska z Guadalupe (scenograf i performer Łukasz Błażejewski) – trzy Maryje, trzy cnoty boskie: wiara, nadzieja, miłość. Trzy cnoty, wiele niecnot, bo Maryje są z popkultury, niejedno widziały, niejednego oszukały. Nie są oczywiście prawdziwe, to fantazmaty wizerunku, prowokatorki dobrego smaku, łże Sąd Ostateczny, który, szczerze powiedziawszy, sam powinien przystąpić do spowiedzi. Maryjki słuchają, sprzeczają się, plotkują, a Kora opowiada, opowiada, opowiada. I kiedy Chlebny interpretuje głosem Jackowskiej jej autobiograficzną prozę, zwłaszcza fragmenty poświęcone matce, utracie matki i tęsknocie za mamą, spektakl, jak w najlepszych filmach Almodóvara, który bez wątpienia był dla twórców ważą inspiracją, z oryginalnego koncertu, zamienia się w przejmującą psychodramę. Liryka znajduje jednak ujście w prozie, a prowokacja w piosence. Chlebna z furią komentuje „Oddechem szczura” sytuację polityczną w Polsce, na podobnej zasadzie funkcjonują w spektaklu inne Maanamowe evergreeny w świetnych aranżacjach Pawła Harańczyka – „To tylko tango”, „Cykady na cykladach”, „Kocham cię kochanie moje”, „Róża”, czy „Szał niebieskich ciał”. Brzmią zaskakująco aktualnie, zaskakująco współcześnie. Nie ma powrotu do niewinności. Kora w tym spektaklu komentuje, atakuje, ocenia – z dezynwolturą i z poczuciem humoru. Jak w popularnym talent show, którego przez lata była jurorką. Głosuje na „tak”, albo na „nie”. I nie ma żadnych wątpliwości.

fot. Marcin Oliva Soto

„Kora” w „Nowym” jest hitem. Bilety wyprzedają się natychmiast, a publiczność żywiołowo domaga się bisów. Rock’n’roll znowu przestał być jedynie rozrywką, bo chociaż „po to jesteś na świecie / by mnie tulić w ramionach”, to przecież „nie wyobrażam sobie, miły / Abyś na wojnę kiedyś szedł / Życia nie wolno tracić, miły / Życie jest po to, by kochać się”. Kora dobra na czas kochania, i na czas przerażenia. Na czas pokoju i na czas wojny.


[Tekst opublikowany w „Teatrze”/ fot. materiał teatru]

Tytuł oryginalny

Z fotela Łukasza Maciejewskiego: Pukając do nieba bram

Źródło:

AICT Polska
Link do źródła

Autor:

Łukasz Maciejewski

Data publikacji oryginału:

07.06.2022