Przyjemnie, ale bez fajerwerków - tak można w skrócie określić piątkową inaugurację sezonu w Filharmonii Bałtyckiej. Przesądni melomani po zakończeniu koncertu mogli odetchnąć z ulgą, bo choć w programie znalazła się Uwertura do znakomitej, ale przeklętej opery "La forza del destino", fatum ominęło Ołowiankę i obyło się bez przykrych niespodzianek, nie tylko losowych, ale też muzycznych. To był dobry start w nowy sezon, choć zarówno orkiestrę jak i prowadzącego ją Georga Cziczinadze stać na zdecydowanie więcej. Pisze Ewa Palińska w portalu trojmiasto.pl.
Otwarcie sezonu to zawsze wielkie święto, które zasługuje na szczególną oprawę. Program piątkowej inauguracji w Filharmonii Bałtyckiej nie wydawał się jednak szczególnie "wystrzałowy". Co więcej , wszystkie trzy pozycje, jakie się w nim znalazły, trudno było jakkolwiek ze sobą powiązać. Do tego akurat zdążyłam przywyknąć - od kiedy stanowisko dyrektora artystycznego orkiestry PFB objął Georg Cziczinadze, często odnoszę wrażenie, że programy koncertów nie są odzwierciedleniem konkretnej wizji artystycznej, a zbiorem swobodnie dobranych utworów. Jakby zapraszani soliści mówili, co mają do zaoferowania, a filharmonia dorzucała resztę od siebie, niespecjalnie zwracając uwagę na to, aby to wszystko było w jakikolwiek sposób spójne.