EN

13.12.2022, 17:48 Wersja do druku

Przez okno i po schodach do paryskiej kamienicy

fot. Magda Hueckel / mat. teatru

 „Art of Living” wg Georgesa Pereca, w reż. Katarzyny Kalwat, w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Mateusz Leon Rychlak w Teatrze dla Wszystkich.

,,Langsam, langsam aber sicher’’
– przysłowie niemieckie.

Czy zastanawialiście się, Drodzy Czytelnicy, jakie emocje towarzyszą procesowi twórczemu? Szczególnie tak długotrwałemu jak pisanie powieści? Spektakl ,,Art of Living’’ w reż. Katarzyny Kalwat, według powieści Georgesa Pereca ,,Życie instrukcja obsługi’’, zabiera widzów do pisarskiego świata, w którym niespiesznie, często w bólach, powstaje nowy fabularny opis rzeczywistości.

To, czego miałem okazję być świadkiem podczas premiery 9 grudnia b. r. w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, stanowi doświadczenie zdecydowanie ekstremalne, nawet dla wytrawnego widza teatralnego. To naładowany po brzegi treścią, pięciogodzinny seans odwzorowywania rzeczywistości, przenoszenia na papier historii mieszkańców pewnej paryskiej kamienicy. Doświadczenie trudne w odbiorze, ale również niezwykle wymagające dla obsady, która niemal non stop w całości przebywa na scenie. Aktorzy w większości występują jako emanacje, wyobrażenia postaci, które próbuje odtworzyć autor (w tej roli Roman Gancarczyk). Bohaterowie prezentują się, walczą o uwagę, dostęp do głosu, starają się swoją obecnością przyćmić pozostałych lub jedynie ponaglają i starają się ucinać bezsensowne lawiny słów czy szczegółowe opisy. Wszystkie postaci występują w płaszczyźnie imaginacji głównego bohatera, oddzielone od niego przez większość czasu zaznaczoną przez scenografkę (Agata Skwarczyńska) linią pomiędzy białym pokojem, umownie wnętrzem kamienicy, a szarym gabinetem z niewielkim biurkiem, przy którym zasiada autor.

Reżyserka spektaklu zadbała o to, aby obsada z jednej strony była jak najbardziej różnorodna, a zarazem odpowiadała wymaganiom tekstu, zaadaptowanego na potrzeby tej realizacji przez Beniamina M. Bukowskiego. I tak mamy możliwość obserwowania Radosława Krzyżowskiego i Aleksandry Nowosadko (grali wcześniej razem w „Halce” Anny Smolar), Katarzyny Krzanowskiej (pamiętna rola w „Marzeniach Polskich / Les rêves polonais”), Zbigniewa Kosowskiego (jego rolę Obcego w „Pierwiastku z minus jeden” obserwowałem z podziwem jeszcze jako licealista) oraz Pawła Kruszelnickiego, Przemysława Przestrzelskiego, Iwony Budner, Sebastiana Grygo (gościnnie), Urszuli Kiebzak, Agnieszki Kwietniewskiej (gościnnie), Alicji Wojnowskiej, Aleksandra Wnuka (gościnnie) oraz wspomnianego już Romana Gancarczyka.

W trakcie trwania spektaklu widz ma okazję obserwować bezład, nieporządek, chaos twórczy, jaki towarzyszy kolejnym etapom tworzenia powieści, zaczynając od pierwszego, bardzo wolnego, gdzie każdemu słowu poświęca się uwagę, przez moment kryzysu, w którym opowieść praktycznie nie posuwa się naprzód, aż do kulminacji, gdzie dotąd w większości zagadkowe cechy niektórych bohaterów oraz powiązania między nimi znajdują wyjaśnienie. Doświadczenie podążania bezpośrednio za piórem autora spotęgowane jest przez zastosowanie ciekawego zabiegu, pozwalającego na symultaniczną transkrypcję słów wypowiadanych na scenie na ekran znajdujący się ponad nią, w sposób celowo niedokładny i często powodujący zabawne lub bezsensowne zbitki przypadkowych wyrazów.

Pomimo upływu czasu, wzrost tempa czy zagęszczenie akcji w zasadzie nie następują, ale całość fabuły rośnie na podobieństwo chmury wyłaniającej się zza horyzontu, powoli ogromniejącej i wiszącej nad widzem. Doświadczenie to jest wybitnie książkowe: pomimo tego, że w danej chwili nic istotnego akurat się nie dzieje, to po ilości stron do zakończenia jako czytelnicy-widzowie zdajemy sobie sprawę, że wkraczamy właśnie w najważniejszy fragment sztuki.

Całość spektaklu w pewnym momencie staje się niezwykle nużąca w odbiorze, jednak jeśli już Drogi Czytelniku zdecydujesz się na zobaczenie tego przedstawienia, z całą pewnością powinieneś pozostać do samego zakończenia. Po to, by móc samemu w pełni ocenić formę i treść tego, co twórcy chcą przekazać i nie czuć niedosytu, który w takim przypadku z całą pewnością może się pojawić.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich