Logo
Recenzje

Przepis na durnia

20.10.2025, 11:48 Wersja do druku

„Rózia” Rafała Wojasińskiego w reż. Jacka Braciaka, spektakl dyplomowy studentów i studentek Akademii Teatralnej w Warszawe, w Teatrze Collegium Nobilium. Pisze Marek Zajdler na stronie NaszTeatr.

fot. Bartek Warzecha

Pierwszy w tym roku dyplom aktorski w warszawskiej Akademii Teatralnej wyreżyserował Jacek Braciak. Na warsztat wziął dramat, a raczej mikrodramat Rafała Wojasińskiego „Rózia” napisany dla Teatru Polskiego Radia, w którego realizacji sam wziął udział ledwie w kwietniu ubiegłego roku. Czy słuchowisko radiowe opierające się w głównej mierze na sile słowa da się z powodzeniem przenieść na scenę?

Sala im. Jana Kreczmara pozbawiona została ozdobników. Prosta scenografia zarysowuje jedynie kształt GS-owskiego baru w niewielkiej mieścinie, nie odciągając uwagi od głównych bohaterów wieczoru, czyli młodych aktorów. Na nich też spoczął ciężar udźwignięcia spektaklu odpowiednio zaakcentowanym słowem, wiele mówiącym milczeniem, wzajemnością w dialogu czy wreszcie samą sceniczną obecnością, bo schować się nie ma tu za czym. Otrzymujemy więc teatr niemal czystej formy, gdzie liczy się tylko aktor, tekst i jego interpretacja.

We wnętrzu lokalu, wpatrując się przerażonymi oczami w pustą przestrzeń, siedzi tytułowa Rózia (Alicja Bobruk). Towarzyszy jej poprawiająca makijaż za ladą baru kelnerka Celinka (Maja Szkutnik) i stały bywalec, smalący do niej cholewki krzepki Gienek (Michał Lupa). Miejscowi traktują Rózię jak niegroźną wariatkę, która bredzi głupoty i plecie trzy po trzy, ale w sumie jest nieszkodliwa. Jak się okaże, delikatnie szalona dziewczyna bywa niekiedy niezwykle przenikliwa w swej niekompatybilności z rzeczywistością. Do wspomnianej trójki dołącza wkrótce lekko zagubiony bibliotekarz czy raczej włóczęga z wyboru Bolek (Aleksander Sajewski) poszukując kogoś miejscowego. Tekst Wojasińskiego bawi się filozofującą frazą, nie buduje ciągłej narracji, ani nawet specjalnie akcji, lawiruje ciągiem przemyśleń, abstrakcyjnych dyskusji i poszukiwań ucieczki poza ustalone struktury. Pojawiającym się pytaniom czy prawdom objawionym towarzyszy klimat beckettowskiego absurdu i unoszący się w powietrzu duch determinizmu, który kształtuje ludzki los. Zebrane razem dają spore pole do popisu aktorom, którzy w tak otwartym scenicznie świecie mają okazję zaśpiewać, zatańczyć, pokłócić się, pomizdrzyć, popluć, pośmiać szaleńczo, zagrać trwogą i czułością, krzykiem i ciszą, a wszystko będzie tu na miejscu. Pełen wachlarz możliwości, prawdziwy egzamin. I co najważniejsze – z sukcesem zaliczony.

Przy okazji bohaterowie spektaklu poruszać będą tematy od Sasa do lasa. Zastanowimy się wraz z nimi, czy faktycznie „z kulturą zawsze jest coś nie tak”, czy rozmowa, której nie było potrafi uleczyć, czy ostatecznie wyzwoliliśmy się od źródeł albo czy wyuczenie zawodu przesądza o przydatności człowieka. Z przepowiedni dowiemy się, że „brzydcy, nudni i głupi zbawią świat”, skądinąd, że czytelnictwo upada w narodzie, mówienie prawdy nie popłaca, ojcostwo nijak się ma do jedynej godnej profesji, a talent robi z człowieka durnia, podobnie jak z wszystkich degustujących ów talent w ogłupiających mediach. Jest trochę o ekologii i ekonomii, o kryzysie psychicznym, ucieczce od siebie samego, przyszłości, która jest najważniejsza i z dawna ustalona oraz usilnym poszukiwaniu swojego miejsca na Ziemi. Czyli jak podsumował reżyser „trochę o wszystkim i o niczym”. Mam trochę żalu do Jacka Braciaka, że usunął z tekstu fragmenty monologów Rózi i Bolka, zapewne po to, by zrównoważyć role całej aktorskiej czwórki. Wycinając urywki pozwalające lepiej pojąć przesłanie tekstu Wojasińskiego doprowadził do sytuacji, w której inne skojarzenia pozbawione zostały podstaw rozumowania i uczyniły tekst jeszcze bardziej abstrakcyjnym i de facto niejasnym. Stępiły też jego krytyczne ostrze, które znacznie dosadniej wybrzmiało na radiowej antenie. Podobać się może za to odmienna od słuchowiskowej, niosąca przesłanie nadziei końcówka spektaklu. Okazuje się, że w tym zmierzającym ku powszechnej durnocie, zanurzonym w medialnej papce, kapitalistycznym świecie wciąż istnieją realne wartości. Zawsze to światełko w tunelu.

Tytuł oryginalny

Przepis na durnia - "Rózia" w Akademii Teatralnej, recenzja

Źródło:

NaszTeatr

Link do źródła

Autor:

Marek Zajdler

Sprawdź także