"Rzeź" Krzysztofa Kopki w reż. Jacka Głomba w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Pisze Kamil Bujny w Teatrze dla Wszystkich.
Rabacja galicyjska należy do tych historycznych zdarzeń, które w ostatnim czasie są często podejmowane na forum publicznym – głównie za sprawą różnych dzieł kultury. Jedną z większych polemik wywołała książka „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli” Radka Raka. Została ona nie tylko doceniona przez krytykę i uhonorowana najważniejszą polską nagrodą literacką, lecz także szeroko – z różnych perspektyw – omówiona. „Rzeź”, spektakl z Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w reżyserii Jacka Głomba, stanowi kolejny głos w dyskusji wokół wydarzeń z 1846 roku.
Dla wystawionej w Legnicy „Rzezi” kluczowe wydaje się sterowanie współczuciem widza. Właściwie cały spektakl skonstruowany jest wokół przesuwania poczucia solidarności w stronę różnych postaci, nierzadko wrogo wobec siebie nastawionych. Twórcy, abstrahując od kulturowych czy historycznych przedstawień perspektywy chłopskiej lub szlacheckiej, pragną bowiem nie tyle zaprezentować przebieg rabacji lub sportretować postać Jakuba Szeli, ile pokazać, że właściwie nie wiadomo – jak zauważa Magda Piekarska na portalu Teatralny.pl – „gdzie zaczyna się sprawstwo”. W legnickiej prezentacji nie chodzi zatem wyłącznie o historyczną rekonstrukcję czy wskazywanie politycznych paraleli między przeszłością a teraźniejszością, tylko o ukazanie samego procesu (rozpatrywanego zarówno społecznie, jak i psychologicznie), który doprowadził do tytułowej rzezi. Szela jest tu zresztą postacią jedną z wielu, choć to na nim na ogół skupia się uwaga. W wypadku pokazu Głomba przywódca chłopskich oddziałów stoi na równi z innymi bohaterami, dzięki czemu sama inscenizacja wydaje się – jeśli można tak powiedzieć – bardziej obiektywna. Jak się okazuje, tego przymiotnika można by używać w tej recenzji jako słowa-klucza, gdyż „Rzeź” pozwala przyjąć perspektywę każdej ze stron: zarówno chłopską, jak i szlachecką. Zrozumiały dla widza wydaje się w związku z tym nie tylko oddolny bunt i jego radykalność, lecz także pańskie położenie. Oglądając spektakl, współczuje się na zmianę obu stronom, choć to zmienne współczucie wcale nie jest odbiorcy na rękę. Wychodząc z przedstawienia, chciałoby się mieć jednoznaczną opinię na temat rabacji, ale w tym wypadku jest to zupełnie niemożliwe. Realizacja Głomba, choć nie proponuje żadnej nowej perspektywy, dąży do szczególnego rodzaju uwrażliwienia, które ostatecznie każe powątpiewać nie tylko we własną empatię, lecz także w zero-jedynkowy sposób spostrzegania historii, który przecież tak często determinuje nasza osądy.
Nie ma w tym przedstawieniu pretensji do przedefiniowywania przeszłości i wystawiania pomników lub ocen, jest za to chęć uaktualniania dawnych zdarzeń i wikłania w nie emocjonalnie widza. Pod tym względem „Rzeź” przypomina inny legnicki spektakl – „J_d_ _ _ _e. Zapominanie” w reżyserii Pawła Passiniego. W obu przedstawieniach podobnie prowadzona jest akcja, co objawia się przede wszystkim w swoistej retardacji, opóźnieniu spodziewanego finału. To, co w tym pokazie jest najważniejsze i dramatycznie najbardziej wymowne, jest od początku jasne, a i tak okazuje się zaskakujące. O ile jednak znaczna część spektaklu ma charakter – powiedziałbym – edukacyjno-retrospektywny, o tyle sam finał w jakimś sensie funkcjonuje jako niezależna, choć spójna z resztą, część. Pod koniec przedstawienia, za sprawą zręcznego wykorzystania przez twórców całego scenicznego i teatralnego potencjału (zaczynając od obrotowej sceny, kończąc na granej na żywo muzyce oraz zespołowym śpiewie), nie myśli się już o historii jako takiej czy o konkretnych postaciach; najważniejsza wydaje się sama dramatyczność momentu i jego nieuchwytność. Tytułowa rzeź okazuje się bowiem zawieszona w czasie i ocenie; staje się czymś okrutnym i niewinnym jednocześnie (przez wpisanie jej w kontekst ludowego obrzędu), interesującym nie tylko ze względów formalnych, lecz także politycznych. Jeżeli jednak nie jawi się w finale jako godna potępienia, a – co najwyżej – widowiskowa czy nawet oczekiwana, to być może jest to dowód na to, że zupełnie nam spowszechniała? A może chodzi o to, że nierzadko możemy ją usprawiedliwiać, biorąc pod uwagę mniej lub bardziej zasadne powody? Na oba te pytania spektakl Głomba nie stara się odpowiadać, bo każda odpowiedź byłaby w tym wypadku generalizacją. A przeciwko uogólnieniom „Rzeź” występuje.