„Dzieci i ryby” w reż. Przemysława Jaszczaka w Teatrze Arlekin i Teatrze Pinokio w Łodzi. Pisze Agnieszka Kowarska.
W sobotę 2 kwietnia w ramach tegorocznej akcji „Dotknij Teatru” łódzka publiczność mogła obejrzeć prapremierę spektaklu będący koprodukcją dwóch teatrów: Teatru Lalek Arlekin im. H. Ryla i Teatru Pinokio w Łodzi. Opowiedziana historia niosła ważne przesłanie a sama realizacja okazała się perfekcyjnie przygotowana.
Spektakl „Dzieci i ryby” przygotowany na podstawie tekstu Magdy Żarneckiej i Przemysława Jaszczaka opowiada o trojgu Wymyślonych Przyjaciołach, pracownikach Firmy Wymyślonych Przyjaciół wspierającej wszystkie dzieci potrzebujące pomocy. Wymyśleni Przyjaciele wyruszają na misję do Arii, Emila i Noko. Aria nie ma czasu na nawiązywanie znajomości i brakuje jej pewności siebie, Noko zostaje przez rówieśników odrzucona z powodu swojej domniemanej odmienności, a Emil boryka się problemami bardzo dorosłymi. Wymyśleni Przyjaciele okazują im wsparcie w trudnych chwilach i w walce o siebie i swoje prawa. Jaki jest skutek tych starań? Nie będę zdradzać zakończenia spektaklu, bo sądzę, że każdy może zakończenie po prostu obejrzeć w teatrze. Nie będzie żałować.
Inscenizację wyreżyserował Przemysław Jaszczak. Wielokrotnie nagradzany za swoją pracę i tym razem zasłużył na gromkie brawa. Od pierwszych minut spektaklu miałam wrażenie niemal totalnej perfekcji – począwszy od pomysłu na opowiedzenie historii a skończywszy na ruchu scenicznym i finale. Pod względem artystycznym, narracyjnym, emocjonalnym, aktorskim, animacyjnym, plastycznym nie było przesady – ani nadmiaru elementów wyrazowych, ani ich niedostatku. Aktorzy grali z dokładnością co do milimetra, każdy ich ruch kończył się we właściwym punkcie przestrzeni i trwał tyle, ile powinien. Każdy gest był dopowiedziany. Może to było tak zaplanowane, może nie, ale odnosiło się wrażenie, że wykonawcy popłynęli wraz z fabułą stając się w stu procentach postaciami z odgrywanej rzeczywistości. Nie jestem w stanie wyróżnić któregoś z nich nie krzywdząc przy okazji pozostałych. Wszyscy, czyli Klaudia Kalinowska, Adrianna Maliszewska, Natalia Wieciech, Łukasz Batko, Piotr Pasek, Wojciech Schabowski zagrali po prostu doskonale.
Nie jest moim zamierzeniem nadmiernie chwalić, ale muszę z całą stanowczością przyznać, że chyba po raz pierwszy wyszłam z teatru z myślą, że obejrzałam inscenizacją kompletną i perfekcyjnie przygotowaną. Realizatorzy uraczyli publiczność całym arsenałem smaczków, jakie można odkryć w teatrze lalek i formy. Daję też plus za zastosowanie iluzji czarnego teatru.
„Spektakl wpisuje się w nurt teatru społecznie zaangażowanego” – pisali w zapowiedziach realizatorzy. Tak, to prawda. Na dodatek wpisuje się w ten nurt w sposób uczciwy wobec widza i rzetelny. Zresztą jak zwykle. Zarówno Teatr Lalek Arlekin jak i Teatr Pinokio są konsekwentne w tym, co proponują swojej publiczności . Chyba nie minę się z prawdą pisząc, że realizatorów i artystów obu tych placówek nie interesuje połowiczne uchwycenie problemu, ale raczej dotarcie do jego sedna i skupienie się na rzeczywistym problemie a nie na medialnych sugestiach tego, co pojawia się tu i ówdzie w przestrzeni społecznej. To ma niesamowitą wartość - odwiedzając te teatry zawsze dostrzegam prawdę płynącą ze sceny.
Na koniec dodam, że spektaklowi „Dzieci i ryby” towarzyszy dwuetapowe spotkanie edukacyjne – przed spektaklem i po jego zakończeniu - w ramach którego edukatorzy wspólnie z widzami opracowują Kartę POP – Praw, Oczekiwań i Potrzeb. Głos mają oczywiście przede wszystkim dzieci , ale sądzę, że to dobrze. Dorośli mogą wreszcie wysłuchać, co ich pociechy myślą o pewnych, istotnych przecież sprawach. Może to wywoła w nich jakąś refleksję? Z czystym sumieniem polecam popołudnie w Arlekinie. Albo w Pinokiu.