Końcówka stycznia, temperatura dwa metry nad ziemią plus trzy, temperatura odczuwalna minus jeden. Na jeziorze cienki lód pod warstewką wody. Niby zima, a jakaś niezdecydowana, niby ocieplenie klimatu, ale przez co najmniej pół roku człowiek narzeka na zimno i tęskni za słonecznymi dniami. W końcówce stycznia jednak słońce, nawet jeśli się pokaże, to na krótko, ledwo wychynie zza domu naprzeciwko, przesunie się o dwa kolejne domy, a nad czwartym już zniża trajektorię i tyle z tego dnia. Połowiczność, zawieszenie, czekanie, ale minut od wschodu do zachodu słońca przybywa jak wody w szklance pod kapiącym kranem.
Podobnie jest z naszym teatrem, też czekamy aż coś się w końcu stanie, coś się rozstrzygnie i wszystko ruszy nowym torem. Rozstrzygnięcia jednak niewiele, jeśli w ogóle cokolwiek rozstrzygają. Na przykład konkursy dyrektorskie. W ich wyniku dyrektorami zostają osoby, które są już dyrektorami, raczej bez zaskoczeń, raczej spokojna obojętność publiki granicząca z rezygnacją. Jeden jedyny przypadek, kiedy dyrektorem została osoba bez dyrektorskiego doświadczenia, zakończył się kompromitacją jej dyrektury, co wzmocniło znacząco frakcję zachowawczą. Nowo wybrani dyrektorzy odżegnują się od rewolt, nawet jeśli nowe otwarcie, to ostrożne, przy użyciu starego kompletu kluczy, w żadnym wypadku nie kopem w drzwi. Bezpieczeństwo i higiena pracy podniesione do rangi idei. Albo idee zastąpione przez bhp. Owszem, tu i tam ktoś wspomni o „przewietrzeniu”, a to Teatru Telewizji, a to Teatru Polskiego Radia, czyli wypuszczamy stare i wpuszczamy nowe. Tyle tylko że w prawdziwym przewietrzaniu mamy do czynienia z tą samą substancją – powietrzem, zaś przewietrzanie teatrów sprowadza się do wymiany kadr. Swoi przychodzą w miejsce nie swoich. Substancja w ogóle nie jest brana pod uwagę. Ciągłość? Trwanie? Tradycja? Brzydkie słowa. Tak to już jest w naszym kraju, w którym przeciągi historii to zjawiska właściwie już oswojone i nikt się im nie dziwi ani nie opiera.
Mam wrażenie, że również teatr przestał być zjawiskiem istotnym społecznie, dyskutowanym, obecnym w codziennym obiegu. Kiedyś rozmawiano o premierach Teatru Telewizji w tramwaju czy w pracy, dzielono się wrażeniami z obejrzanych spektakli, teatr po prostu obchodził tak zwanych zwykłych ludzi. Dziś obchodzi co najwyżej garstkę dziennikarzy i krytyków. Hasło „teatr, który się wtrąca” stało się neonem, który już nie świeci w ciemności. Premiery nie są po to, żeby rozmawiać z publicznością, tylko po to, żeby podsycić samozachwyt ich twórców, reżyserów i dramaturżek, dramaturgów i reżyserek, whatever.
W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak przedstawić program nowego teatru, mianowicie Teatru Niepopularnego (TN), w którym poruszane będą wyłącznie tematy niepopularne, niepodejmowane przez inne teatry. Nasze hasło brzmi: „Teatr nie do zniesienia”. Zaczniemy z przytupem od spektaklu Trzy siostry, będącego luźną adaptacją Czechowa, na tyle luźną, że siostrami będą w nim: Aborcja, Eutanazja i Apostazja. Wszystkie są nieszczęśliwe i nigdy nie wyzwolą się z krępującego gorsetu katolickiego wychowania z jego nieznośnym pojęciem grzechu. Niepopularną wymowę dzieła dopełni mityczny Babilon Berlin, do którego tęsknią, a w którym wszystko jest dozwolone. Nawiązując z lekka do tej tematyki przygotujemy kolejny tytuł – W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Spektakl będzie osadzony w najnowszej historii Polski, a jego zbiorowym bohaterem uczynimy prezydentów miast, deweloperów i prawników. W ich snach zacznie pojawiać się Duch Transformacji, rodzaj fatum, coś jak duch ojca w Hamlecie, uruchamiający lawinę tragicznych zdarzeń. Do współpracy chcemy zaprosić Teatr Szekspirowski w wolnym mieście Gdańsku. Kolejnym projektem, którym mamy nadzieję zainteresować publiczność, będzie widowisko muzyczne Orkiestra Klubu Samotnych Serc Sierżanta Puszki, czyli jak sprywatyzować Państwo. Nie chcę zapeszać, ale sukces powinien być murowany, bo spektakl poruszy temat wiecznie niedofinansowanej służby zdrowia. Tytułowe Państwo, używając swoich struktur, dotuje ją za pośrednictwem prywatnej fundacji tytułowego Sierżanta Puszki. Jest to ewenement na skalę światową, więc spodziewamy się międzynarodowego rezonansu. Również w nurcie lżejszego repertuaru przygotujemy klasyczną farsę. Początkowo myśleliśmy o tytule Parlament z gościnnym udziałem Osoby Marszałka, jednak uznaliśmy, że nie będziemy mnożyć farsowych bytów i – w duchu naszego teatru – zrobimy rzecz absolutnie niepopularną, mianowicie Edukację niesentymentalną, spektakl oparty wyłącznie na nowych wytycznych MEN. Szkoła bez zadań domowych? To dopiero początek. W naszym przedstawieniu pokażemy szkołę bez… szkoły. Sama wolność. I to nie jej widmo jak u Buñuela, tylko sam destylat wolności. Mocniejszy niż podlaski bimber. À propos procentów, chcielibyśmy zająć się biznesem alkoholowym, na którym zarabiają wszyscy poza rodzinami dotkniętymi alkoholizmem. W spektaklu Małpki pokażemy, jak producenci alkoholu wykorzystują celebrytów do reklamy swoich wyrobów i jak młodzi ludzie wpadają w pułapkę uzależnienia. Pokażemy też, że alkohol zabija i że nie jest to żaden slogan. Ten spektakl będzie nie do zniesienia na trzeźwo.
Zależy nam na tym, aby nasz repertuar był swego rodzaju opowieścią, a poszczególne tytuły ze sobą dialogowały. Dlatego też, kontynuując nurt wolnościowy, chcemy zapytać widownię i nas samych: Co nas oburza, co nas podnieca? Taki jest tytuł spektaklu, którego punktem wyjścia będą dwa wydarzenia: spiłowanie piłą motorową przydrożnego krzyża w Zielonej Górze i zgaszenie gaśnicą świec chanukowych w sejmie. Wydarzenia te dzielą nieco ponad dwa lata. Chcemy się wspólnie zastanowić nad tym, co w tym czasie stało się z naszym społeczeństwem i czy w ogóle jeszcze spełniamy warunki brzegowe społeczeństwa.
Na zakończenie pierwszego sezonu TN szykujemy coś naprawdę niepopularnego. Roboczy tytuł spektaklu brzmi: PO. Stanowczo zaprzeczamy, jakoby był skrótem nazwy „Program Operacyjny”, chociaż owszem, chodzi nam po głowie unijne dofinansowanie. Tytuł nawiązuje do pigułki „dzień po” dostępnej wkrótce dla każdej nastolatki, a także do świata po tym, co może się stać. Wszak nasi rodzice i dziadkowie żyli w świecie po wojnie, nam przyszło żyć po komunie, potem po 11 września 2001, a nasze dzieci? Niech to pytanie pozostanie w zawieszeniu. Czekamy na to, co może się stać. Niektórzy twierdzą nawet, że to stanie się na pewno. I że przyjdzie ze wschodu. Jednocześnie polska zbiorowa codzienność przypomina zawiesinę, w której co najwyżej raz na jakiś czas coś zabulgocze i znowu zamrze. Jakby świat zewnętrzny nie istniał. My jednak zachowujemy czujność straży nocnej.
Zdajemy sobie sprawę, że TN może paść ofiarą swojego sukcesu, to znaczy podejmując niepopularne tematy, stać się teatrem popularnym i chętnie odwiedzanym. Cóż, bierzemy pod uwagę to ryzyko. Parafrazując słynne powiedzenie – teatru nie robi się bezkarnie. Obiecujemy jedno – dołożymy wszelkich starań, aby utrzymać naszą niepopularność.