EN

8.11.2022, 18:50 Wersja do druku

Powiew geniuszu. Wieczór z Nederlands Dans Theater

„La Ruta” / fot. Rahi Rezvani / mat. organizatora

„La Ruta” w reż. Gabrieli Carrizo; „Gods and Dogs an unfinished work” w chor. Jiří Kylián; „Figures in Extinction [1]” w chor. Crystal Pite & Simona Mcburney'a - z Nederlands Dans Theater w ramach Łódzkich Spotkań Baletowych. Pisze Agnieszka Kowarska.

Kolejnym, zagranicznym zespołem występującym podczas XXVI Łódzkich Spotkań Baletowych był Nederlands Dans Theater. Artyści zaprezentowali trzy wyjątkowo piękne choreografie, zadziwiając publiczność nie tylko urodą kompozycji ale i ponadprzeciętną techniką tańca i przygotowaniem aktorskim.

W pierwszej części wieczoru tancerze NDT wykonali choreografię „La Ruta” Gabrieli Carrizo. Artyści przenieśli publiczność w świat marzeń sennych, nad którymi nie udaje się bezkarnie przejąć kontroli a narracja snu rozwija się w zaskakujący nieraz ciąg zdarzeń. Im bardziej pragniemy sen zracjonalizować i zbliżyć go do jawy, tym bardziej stajemy się bezsilni wobec tego, co śnimy, prawda? Taką odrealnioną rzeczywistość, wypełnioną bezsilnością i zapętleniem zaproponowali twórcy „La Ruty”. Choreografia rozpoczyna się od pozornie zwyczajnej sceny - ot, taki nieszczególnie atrakcyjny przystanek autobusowy przy szosie i potencjalni pasażerowie. Jednakże z minuty na minutę sytuacja coraz bardziej gmatwa się i obezwładnia siłą wyrazu. Momentami nawet budzi niepokój i przerażenie, by za chwilę dać ukojeniem pozornym spokojem. Koszmar senny? Oj tak, ale choreografia cudowna! „La Rutę” oglądałam z ogromną przyjemnością. To fascynująca kompozycja, niezwykła nie tylko ze względu na trafność zastosowanych środków i pomysł, ale także - a może przede wszystkim – ze względu na myśl choreograficzną. Po co w horrorach efekty specjalne? Wystarczyłoby zatrudnić tych tancerzy jako aktorów – tak sobie myślałam podczas pokazu coraz bardziej zafascynowany tym, co widziałam na scenie. Od pierwszej chwili widoczne było doskonałe przygotowanie techniczne tancerzy. Tańczyli oni z dużą swobodą, precyzyjnie, pewnie – można było odnieść wrażenie, że nie tylko wykonują zadaną choreografią, ale po prostu tkwią aż po uszy w wykreowanej przez siebie rzeczywistości. Niezwykłe.

Kolejną choreografią była kompozycja Jiří Kyliána „Gods and Dogs an unfinished work” – taneczna impresja o pięknie ukrytym w niedoskonałości. Choć ja w tej kompozycji żadnych niedoskonałości nie dostrzegłam, to niezaprzeczalnie była ona po prostu pod każdym względem zachwycająca. Tancerze z nieprawdopodobną wprost wrażliwością ruchową wykonywali swoją pracę. Każdy ich gest – nawet taki wynikający po prostu ze zwykłej „codziennej” motoryki ciała – nabierał znaczenia i waloru artystycznego. Nieprawdopodobnie piękne były duety, które choć choreograficznie wydawały się jakby niedokończone, to były kompletne w perspektywie kompozycji całego dzieła. Pozostawiały nie tyle niedosyt co pragnienie – ba! pożądanie! - zobaczenia dalszego ciągu. Choreografia Kyliána choć skomponowana w 2008 roku nadal jest świeża w odbiorze i nowoczesna w kompozycji. To ponadczasowe dzieło dowodzi geniuszu jego twórcy. Brawo, brawo, brawo.

Natomiast w trzeciej części wieczoru obejrzeliśmy choreografię duetu Crystal Pite & Simon McBurney zatytułowaną „Figures in Extinction [1]”, mającą swoją światową premierę całkiem niedawno, bo w maju 2022 roku. Crystal Pite zmierzyła się w niej z globalnym problemem zmian klimatycznych i ich skutkami. Publiczność ŁSB obejrzała zatem swoiste, doskonale skomponowane epitafium dla wymierających gatunków i znikających lodowców. Była to choreografia niezwykle wzruszająca. Twórcy z dużą delikatnością, posługując się piękną metaforą ruchową zobrazowali znikanie z planety kolejnych gatunków i było w tym wiele smutku i poczucia krzywdy. Dodatkowych wzruszeń dostarczała doskonała muzyka Owena Beltona, która towarzyszyła tej konkretnie choreografii. Odwołania do czasów nam współczesnych, polityki klimatycznej i jej paradoksów były doskonale czytelne w każdej scenie. Dodatkowe wzmocnienie myśli choreografki wywołano przez zmiany tempa – tancerze interpretowali ruchy zwierząt coraz szybciej - zaś końcowa scena nie wywołała optymistycznych myśli a pogrążyła w smutku.

Muszę przyznać, że wszystkie choreografie zaprezentowane przez NDT spodobały mi się równie bardzo, choć każda z nich była inna. Siła ich wyrazu osadzona była w jedności użytych środków i niesamowitym pięknie ruchu. Widoczne było doskonałe zgranie tańca, cielesności, muzyki i plastyki. Scenografia, kostiumy, światła, efekty dźwiękowe, głos ludzki, taniec - wszystko to dopełniało się i współgrało idealnie. Były to zatem dzieła kompletne, przygotowane i wykonane na światowym poziomie i oby nie była to ostatnia wizyta NDT w Polsce. Po wielokroć brawo!

Źródło:

Materiał nadesłany