„Jeśli użyć by porównania z samolotami, to pośród myśliwców, odrzutowców, dwupłatowców Gustaw Holoubek jest szybowcem, nie potrzebował silnika, odbywał lot w najczystszej postaci, zażywał wolności, chociaż potrafił nagle zrzucić bombę…” – mówi o nim Jan Englert. W wydawnictwie Marginesy ukazała się pierwsza po wielu latach biografia Gustawa Holoubka pióra Zofii Turowskiej. Pisze Ewa Gałązka.
Autorka zyskała dostęp do niepublikowanych wcześniej rodzinnych dokumentów i archiwaliów. Swoją opowieść umieściła na dwunastu scenach. Scena najpierwsza to dzieciństwo i lata szkolne aktora spędzone w Krakowie. Po ojcu jego „pierwotna przeszłość jest dziewiętnastowieczna” pisze Turowska. Drobnomieszczańsko-inteligencki dom, lata szkolne spędzone w „nowodworku” – Państwowym Gimnazjum im. Bartłomieja Nowodworskiego ukształtowały go na całe życie.
Scena krakowska to doświadczenia wojny, początek choroby, na którą piętnaście lat później cierpiał, pierwszy egzamin wstępny do szkoły dramatycznej przy Teatrze im. Juliusza Słowackiego i studia w Państwowej Szkole Dramatycznej kierowanej przez Juliusza Osterwę. Zdaje egzamin do ZASP i dostaje angaż do Teatru im. Juliusza Słowackiego. Jego debiut staje się sensacją.
Scena katowicka to okres pracy w Teatrze im. Wyspiańskiego w Katowicach, gdzie przeniósł się w nadziei na możliwość grania większych ról, a poza tym zatrudniona była w owym teatrze jego późniejsza żona Danuta Kwiatkowska. Tam też debiutuje, jako reżyser wystawiając „Trzydzieści srebrników” Fasta. Zostaje dyrektorem artystycznym Śląskiego. Chwalony przez krytyków i nagradzany, jednak w 1956 r. trawiony gruźlicą podaje się do dymisji i jedzie leczyć się do uzdrowiska w Zakopanem. Scena walki to czas choroby i przymusowa dwuletnia nieobecność w teatrze.
Scena filmowa to przegląd dokonań aktora na srebrnym ekranie. Chociaż uważał, że jedyna szkołą aktorstwa jest teatr, jego role w filmach Wojciecha Hasa, zwłaszcza w „Pętli” wg opowiadania Marka Hłaski, w filmach Jerzego Hofmana i Edwarda Skórzewskiego „Gangsterzy i filantropi”, „Prawo i pięść”, w „Marysi i Napoleonie” Leonarda Buczkowskiego, „Salcie”, „Jak daleko, stad jak blisko”, „Lawie” Tadeusza Konwickiego, w „Szpitalu Przemienienia” Edwarda Żebrowskiego, w „Mistrzu i Małgorzacie” Macieja Wojtyszki, przeszły do historii polskiego filmu. Ciary przechodzą po plecach, kiedy w finale „Pana Wołodyjowskiego” w reż. Jerzego Hoffmana rozlega się dramatyczny glos księdza Kaminskiego-Gustawa Holoubka.
Scena kibica i pasjonata ukazuje Gustawa Holoubka, jako zagorzałego kibica tenisa i piłki nożnej. Był pasjonatem brydża, pokera, kości. Słynny był stolik za kulisami Teatru Ateneum, gdzie aktor grywał z kolegami w kości, ale także odbywał ważne rozmowy. „Sport był dla Gustawa biżuterią, czymś co zdobi życie” – podsumowuje Waldemar Dąbrowski.
Scena teatralna to największa scena w życiu Gustawa Holoubka. „Polski teatr XX wieku ma twarz Gustawa Holoubka” – powiedział o nim Andrzej Łapicki, a Elżbieta Baniewicz: „intelekt w stanie wrzenia”. Zofia Turowska zebrała w tym rozdziale opinie o jego aktorstwie. Same superlatywy. Inaczej być nie mogło. To rozdział o warszawskim okresie życia Holoubka: sukcesach w Teatrze Polskim (rola Sędziego Custo w „Trądzie w Pałacu Sprawiedliwości), angaż do Teatru Dramatycznego, sukcesy w Teatrze Narodowym i legendarna rola Gustawa-Konrada w nie mniej słynnych „Dziadach” w reż. Kazimierza Dejmka, spektaklu, który był zarzewiem demonstracji 1968 r. Kiedy Gustaw Holoubek zostaje dyrektorem Teatru Dramatycznego tworzy podczas swojej dziesięcioletniej dyrekcji liczącą się scenę teatralną lat 70. i początku 80. Odwołanie z tej funkcji w styczniu 1983 r. kończy okres świetności tego teatru. Po kilku sezonach w Teatrze Polskim, angażuje się do Teatru Ateneum, gdzie po kilku latach zostaje dyrektorem artystycznym. Spośród około ponad stu ról w Teatrze TVP szczególnie zapisała się w pamięci krytyków i widzów rola Joachima Petersa w „Niemcach” Kruczkowskiego w reż. Kazimierza Dejmka.
W biografii Gustawa Holoubka nie mogło zabraknąć rozdziału „Scena polityczna” ukazującego aktora, jako posła i senatora, (chociaż do partii nigdy nie należał), prezesa SPATiF-u, którym pozostanie przez jedenaście lat.
Kolejne trzy rozdziały: „Scena przyjaźni oraz bliskich znajomości”, „Scena prywatna” i „Scena poza sceną” ukazują Gustawa Holoubka prywatnie, jako męża, ojca i przyjaciela. Nie mogło w tych rozdziałach zabraknąć wspomnień o jego relacjach z trzema kolejnymi żonami, a w szczególności z ostatnią żoną Magdaleną Zawadzką, wspomnień trójki dzieci (Ewa Holoubek-Laskowska, Magdalena Holoubek-Szabo, Jan Holoubek) i przyjaciół: Tadeusza Konwickiego, Stanisława Dygata, Hanny i Janusza Hellichów, Zofii i Jana Budzyńskich, żeby wymienić najważniejszych. Scena pożegnania zawiera okruchy wspomnień z ostatnich lat życia Gustawa Holoubka i jego odejście w 2008 r.
W przygotowanej z pietyzmem i dużą dbałością o szczegóły biografii zabrakło mi obrazu Holoubka, który był duchem towarzystwa, opowiadał pikantne anegdoty. Owszem jest o tym mowa, ale przykładów niewiele. A może to jest tak jak ze sztuką teatru? Szczęśliwi Ci, którzy mogli jego obecności doświadczyć?
Zofia Turowska, „Gustaw. Opowieść o Holoubku”, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2021.