Inne aktualności
- Warszawa. Open Call w Komunie – ostatni dzień 04.11.2024 19:12
- Warszawa. Festiwal Niepodległa na Krakowskim Przedmieściu 04.11.2024 19:05
- Warszawa. Pożegnanie Elżbiety Zającówny – w środę 04.11.2024 18:14
- Szczecin. Najbliższy tydzień w Teatrze Polskim 04.11.2024 16:29
- Śrem. Awangardowa edukacja kulturalna: Teatr Instrumentalny Bogusława Schaeffera 2024 04.11.2024 15:22
- Tarnów. Sylwester w Teatrze im. Ludwika Solskiego 04.11.2024 15:10
- Warszawa. Dwa premierowe spektakle Michała Zadary w Muzeum Sztuki Nowoczesnej 04.11.2024 14:44
- Nowy Sącz. Pokaz reżyserskiej wersji kultowego „Czasu Apokalipsy” 04.11.2024 14:39
- Toruń. „AI-Art. Sztuka, technologia i ekologia w teatrze” – nowy projekt Baja Pomorskiego 04.11.2024 14:23
- Warszawa. „Niedźwiedzisio” – premiera streamingowa Teatru Baj 04.11.2024 13:22
- Warszawa. Debata „Historia HI§TORY, czyli Gombrowicz i reszta świata” w POK 04.11.2024 13:02
- Kraków. Teatr Słowackiego zaprasza na premierę „Tak zwanej ludzkości w obłędzie” 04.11.2024 12:45
- Bydgoszcz. XXIII Festiwal Prapremier startuje w najbliższy piątek 04.11.2024 12:41
- Kraków. Krakowska Akademia Musicalu zaprasza na „Piękną i Bestię Jr.” 04.11.2024 11:59
1.
W wydanych w 1948 Pożegnaniach Stanisława Dygata protagonista i zarazem narrator pod koniec części pierwszej powieści, rozgrywającej się w roku 1939, opowiada o swym powrocie z Francji do Polski. „Warszawa wita mnie napiętymi nerwami i ludźmi z łopatami, którzy kopią rowy strzeleckie. Jest czwartek 31 sierpnia. W domu jest normalny dzień czwartek przed pierwszym.” Jego opowieść urywa się nagle po niewymagającej objaśnień przepowiedni: „Na drugi dzień wiele spraw zarówno błahych, jak i poważnych utonie w zdarzeniach nowych i niecodziennych”. Czytelnicy utworu Dygata bowiem pamiętali, że w piątek 1 września 1939 „wybuchła wojna”, która wszystko zmieniła nagle i radykalnie.
Dlatego ów dzień stanowi istotną cezurę w opowieściach, szczególnie reprezentantów generacji dorastającej pod koniec Dwudziestolecia, przyciągającej nie tylko moją uwagę ze względu na wstrząs doznany w warunkach wojny, który wielu doprowadził nawet do odrzucenia wpajanych w domu, szkole czy kościele zasad i dogmatów. Dygat w Jeziorze Bodeńskim, napisanym po powrocie z obozu dla internowanych obywateli Francji na terenie Niemiec w 1940, podważał jedynie rodzimą tradycję romantyczną. Ale inni, którzy przeszli przez lagry bądź łagry, kwestionowali już podstawy kultury europejskiej.
W słuchowisku Iwony Rusek Warszawski wrzesień przedstawicielkami owego pokolenia są dwie siostry Horyszewskie, Maria i Izabella, panny z zamożnego domu poszukujące kandydatów na mężów. Mania i Bella z powodzeniem mogłyby się pojawić na kartach pierwszej części Pożegnań, bo zwłaszcza druga z nich chętnie bawi się w towarzystwie rówieśników w nocnych lokalach warszawskich, gdy rodzice spędzają urlop w Paryżu. Bella stara się ignorować nieuchronność wojny, gdyż nie zamierza ginąć w obronie Polski. Ze swym narzeczonym Tadeuszem Borzymowskim zaraz po jej wybuchu wyjeżdża więc z Warszawy do Lwowa, aby zapewne przez Rumunię lub Węgry przedostać się do Francji. Lecz 17 września, po przystąpieniu Związku Sowieckiego do realizacji paktu Ribbentrop-Mołotow dotyczącego podziału terytorium Polski, oboje giną z rąk krasnoarmiejców. Maria dla odmiany przeczuwa grozę nadciągającej katastrofy, ale pozostaje w Warszawie wierna heroicznej tradycji bronienia polskości, z którą się wyraźnie identyfikuje. Zapewne później została żołnierzem Armii Krajowej i jeśli dożyła do sierpnia 1944 uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim.
W słuchowisku postacie z kręgu Belli komentują ironicznie wygłoszone 6 sierpnia 1935 na zjeździe legionistów w Krakowie oświadczenie generała Edwarda Rydza-Śmigłego: „Nie tylko nie damy całej Polski, ale nawet guzika”. W trakcie wojny, wśród przedstawicieli lewicy czy endecji, zarówno w okupowanym kraju, jak i na emigracji, oraz w czasach panowania komunizmu, obarczano winą za klęskę Polski we wrześniu 1939 sanacyjny reżim, czyli piłsudczyków. Wręcz szydzono z ich prób mobilizowania społeczeństwa przy pomocy propagandy do walki w obronie zagrożonej niepodległości. Świadectwem tego nastawienia był pisany w 1940 i niedokończony dramat Emila Zegadłowicza Domek z kart wystawiony i sfilmowany w okresie stalinizmu, bo w 1954, w socrealistycznej przeróbce Adama Ważyka. Kończył się on 17 września 1939 wkroczeniem żołnierzy Armii Czerwonej jako wyzwolicieli.
Tendencji do surowego osądzania sanacyjnych władz uległ nawet dorastający we Lwowie i w 1939 mający piętnaście lat Zbigniew Herbert w wierszu Pożegnanie września opublikowanym w 1956 w debiutanckim tomiku Struna światła. Przywołał bowiem w tonacji sarkastycznej mowę Rydza-Śmigłego zaraz po śmierci Józefa Piłsudskiego mianowanego marszałkiem Polski, a później Wodzem Naczelnym:
wódz podnosił brwi
jak buławę
skandował: ani guzika
śmiały się guziki
Te same „guziki z płaszczy i mundurów” żołnierzy polskiej armii, po klęsce wrześniowej zamkniętych w obozach jenieckich na terenie Związku Sowieckiego i w 1940 zamordowanych, pojawiły się tytule wiersza napisanego pod koniec życia przez Herberta, poświęconego zaś śladom zbrodni katyńskiej. A nieco wcześniej, w wydanym w stanie wojennym Raporcie z oblężonego ąćmiasta, ogłosił Herbert wiersz 17 IX dedykowany Józefowi Czapskiemu jako autorowi Wspomnień starobielskich i Na nieludzkiej ziemi. Z dzisiejszej perspektywy nie ulega przecież wątpliwości, że Polska, zaatakowana z dwóch stron przez współdziałające ze sobą totalitarne mocarstwa, nazistowskie Niemcy i komunistyczną Rosję, a opuszczona przez sojuszników, Francję i Wielką Brytanię, nie miała żadnych szans na wygranie wojny. Liczne błędy polityczne popełnione przez piłsudczyków nie wywarły bowiem istotnego wpływu na rezultat walk we wrześniu 1939. Natomiast z militarnego punktu widzenia ówczesna wojna obronna była niebywałym dokonaniem polskiej armii.
Uczestnicy przyjęcia wyprawionego przez Bellę recytują chóralnie „wiersz patriotyczny” Bagnet na broń napisany 3 kwietnia 1939 przez komunizującego poetę Władysława Broniewskiego, skądinąd już na początku roku 1940 aresztowanego we Lwowie pod okupacją sowiecką. Potem Maria w oblężonej przez Niemców Warszawie czyta dla odmiany wiersz współpracowniczki Piłsudskiego, Kazimiery Iłłakowiczówny: Modlitwa za nieprzyjaciół.
Na początku wojny największy rozgłos zyskał bodaj wiersz Kazimierza Wierzyńskiego Wstążka z „Warszawianki” opublikowany na osobnej wkładce w ostatnich „Wiadomościach Literackich” z datą 3 września 1939. Nawiązuje on do skrwawionej wstążki przyniesionej w dramacie Stanisława Wyspiańskiego przez Starego Wiarusa, a podarowanej wcześniej przez Marię jej narzeczonemu Józefowi Rudzkiemu, który poległ w trakcie bitwy pod warszawskim Grochowem. Epizod, w którym syn służącej Horyszewskich, Jerzy Marciniak, przychodzi do ich mieszkania, aby przekazać Marii wiadomość, że zakochany w niej Stanisław Jabłonowski zginął w trakcie bombardowania Warszawy usiłując ratować ludzi zasypanych w piwnicy, ma zbliżony charakter. A w jednoaktówce Wyspiańskiego również są dwie panny, bo obok Marii jest Anna. Ponadto słuchowisko zamyka pieśń, ze spolszczonymi słowami francuskiego poety Casimira Delavigne’a i z muzyką Karola Kurpińskiego, będąca lejtmotywem sztuki Wyspiańskiego odtworzona wraz z Mazurkiem Dąbrowskiego po ostatnim komunikacie warszawskiej stacji Polskiego Radia.
Jest to niejako zapowiedź innego utworu dramatycznego Rusek osnutego wokół dziejów tej rozgłośni po wybuchu wojny i zatytułowanego Halo, halo tu mówi Warszawa. A radiowy rodowód miał jeszcze jeden wiersz z września 1939: Alarm Antoniego Słonimskiego, który wyjechał z Warszawy i dotarł do Francji. Zamykają go wersy:
Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy.
Niech trwa!