EN

23.11.2021, 11:05 Wersja do druku

Poeta zbuntowany

"Krzycz. Byle ciszej" Marcina Kąckiego w reż. Anety Groszyńskiej w Teatrze Nowym im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu. Pisze Barbara Pitak-Piaskowska, członkini Komisji Artystycznej 27. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

fot. Dawid Stube

Widzę przed sobą dwupiętrową przestrzeń. Szarą, dość przytłaczającą i intrygującą zarazem. Na chwilę przed tym, nim zapełni się aktorami, każdy jej szczegół, każdy element zdaje się nabierać wyrazistości. Jest w niej pewien paradoks. Z jednej strony – słusznych rozmiarów, wypełnia całą scenę i przykuwa wzrok widza. Z drugiej zaś jest uboga i przytłumiona. Szare, obdrapane ściany, klatka schodowa, deski wystające z podłogi, o które łatwo się potknąć. W widocznym miejscu wisi sporych rozmiarów portret Józefa Stalina. W głębi zużyty kredens, umywalka. Na pierwszym planie duży stół, który za moment okaże się centralnym miejscem przedstawienia, przy którym spotykają się członkowie poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Z boku dostrzegam schody prowadzące na górną kondygnację, gdzie znajduje się osobny pokój, a za firanką obskurna toaleta – to niewielkie mieszkanie Wojciecha Bąka.

W tej klasycznie przygotowanej scenografii autorstwa Tomasza Walesiaka, która oddaje nastrój wczesnych lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, dzieje się akcja spektaklu Krzycz. Byle ciszej. Dramat Marcina Kąckiego wyreżyserowany przez Anetę Groszyńską opowiada losy Wojciecha Bąka (Dariusz Pieróg), poznańskiego poety i prozaika, prezesa lokalnego oddziału Związku Literatów Polskich. Bąk stanowił problem dla ówczesnych władz: nie pisał pochwał socrealizmu, szedł pod prąd, poruszając w swej twórczości kwestie wolności jednostki i jej prawa do samostanowienia, istotne były dla niego też wątki religijne. Nieskrywany sprzeciw Bąka wobec stalinizmu i jego niezależność demonstrowana w publicznych wystąpieniach na poznańskim Placu Wolności, stanowią oś dramatu, w którym wrogami poety stają się jego najbliżsi kompani i współdziałacze: poznańscy artyści, pisarki i pisarze, którzy koniunkturalnie wolą nie zwracać na siebie niepotrzebnie uwagi władz. Bunt Wojciecha Bąka nikomu z nich nie jest na rękę. Sytuację eskaluje wizyta delegata partii, redaktora z Warszawy (w tej roli Ildefons Stachowiak), który stara się wybadać nastroje panujące w środowisku, ale i wpłynąć na poetę, przekonać go, że wciąż jeszcze ma szansę dostosować się do rzeczywistości. „Ależ żaden problem, jak pan musi krzyczeć, proszę krzyczeć. Ale można krzyczeć cicho albo milczeć odważnie. Potrafi pan odważnie milczeć?”.

Narastające napięcie powodowane w dużej mierze działaniami partyjnego gościa sprawia, że wśród literatów dochodzi do szeregu nieporozumień i emocjonalnych przepychanek. Na czoło konfliktu wysuwają się Redaktor Bykowski (Łukasz Schmidt) i Redaktor Kogut (Łukasz Chrzuszcz). Obaj walczą o mieszkanie Bąka, które, choć małe i średnio przytulne, w socrealistycznej rzeczywistości jawi się jako determinanta bezpieczeństwa i godności.

fot. Dawid Stube

Choć mam pewne zastrzeżenia dotyczące konstrukcji fabuły i jej stosunku do historycznych faktów, z których część jest przez twórców przemilczana (chociażby to, że głównemu bohaterowi zarzucano antysemityzm), to nie mogę odmówić poznańskiemu przedstawieniu uznania. Z teatralno-rzemieślniczej perspektywy jest to bowiem praca rzetelna.

Utrzymana w klasycznej konwencji sceniczna narracja poprowadzona została wprawną reżyserską ręką, nie ma tu dłużyzn, a napięcie jest skutecznie budowane. Stworzony przez Anetę Groszyńską sceniczny mikrokosmos stał się przestrzenią, w której jak w soczewce koncentrują się krytyka, metafora i symbolika partyjnego reżimu. Na wyróżnienie zasługują również wspomniany Tomasz Walesiak – autor scenografii i kostiumów – a także muzyka Eli Orleans, która umiejętnie buduje atmosferę niepewności i nerwowości. Wreszcie muszę wspomnieć o kilkunastoosobowym zespole Teatru Nowego. Poznańscy aktorzy tworzą grupową kreację, w której pojedyncze postacie, ich problemy, animozje i spory składają się na niepokojącą całość, pełną niedomówień, niedokończonych myśli i zawieszonych słów. Odbija się w nich socrealistyczna codzienność która, mimo pewnej niejednoznaczności, dotyka współczesnego widza i nie daje mu spokoju na dłuższy czas.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne