EN

22.11.2021, 16:31 Wersja do druku

Teatry polskie Norwida też nie chcą

Poza kilkoma wyjątkami rodzime teatry zignorowały wybitną twórczość wielkiego poety, Polaka i patrioty gorącym sercem oddanego ojczyźnie, który był ponadto zakochanym w Bogu katolikiem. - pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w miesięczniku "Wpis".

"Słowo jest ogień" / fot. Katarzyna Chmura / mat. Teatru Polskiego w Warszawie

Inne aktualności

Gdy jesienią ubiegłego roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił – z racji 200. rocznicy urodzin, która przypada 24 września - rok bieżący Rokiem Cypriana Kamila Norwida, wydawało się, że teatry ruszą do wyścigu w wystawianiu dzieł tego wybitnego polskiego poety, czwartego wieszcza. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, wręcz przeciwnie. Poza kilkoma wyjątkami rodzime teatry zignorowały wybitną twórczość wielkiego poety, Polaka i patrioty gorącym sercem oddanego ojczyźnie, który był ponadto zakochanym w Bogu katolikiem. Do owych wyjątków zaliczam dwa spektakle. Obydwa zostały wystawione w Warszawie i – z tego, co mi wiadomo – były jedynymi w stolicy widowiskami poświęconymi Norwidowi. Przynajmniej do wakacji.

„Słowo jest ogień”, poetycki spektakl o tym tytule, który jest cytatem z norwidowskiego poematu historiozoficznego „Quidam”, powstałego w Paryżu w latach 1855-1857, wyreżyserował na scenie stołecznego Teatru Polskiego Szymon Kuśmider w oparciu o scenariusz Janusza Majcherka. Wprawdzie przedstawienie to jest poświęcone Cyprianowi Kamilowi Norwidowi, ale prezentuje także utwory czternastu innych poetów: Konstantego Gaszyńskiego, Juliusza W. Gomulickiego, Andrzeja Edwarda Koźmiana, Kajetana Koźmiana, Zygmunta Krasińskiego, Teofila Lenartowicza, Władysława Mickiewicza, Czesława Miłosza, Marcelego, Motty’ego, Aleksandra Niewiarowskiego, Jana Rosena, Zbigniewa Sudolskiego, Józefa Tokarzewicza i Antoniego Zalewskiego. Prawdę mówiąc, wolałabym, aby spektakl był złożony z dzieł samego Norwida lub był przedstawieniem któregoś z jego dramatów. Przecież jest z czego „brać”. Dziedzictwo, które pozostawił po sobie jako nasz skarb narodowy, jest nader obfite, nawet jeśli niemało utworów wieszcza zaginęło.

Reżyser przedstawienia „Słowo jest ogień” podjął się ambitnego zadania. Dzieła Norwida nie są wszak łatwe do adaptacji na scenę, zwłaszcza te, które nie zostały napisane jako utwory dramatyczne. Szymon Kuśmider zrealizował swoje przedstawienie w dość interesującej formie (poza pewnymi wyjątkami, o których później). Oszczędnością formy przypomina ono trochę – co jest niewątpliwą zaletą – konwencję teatru rapsodycznego. Reżyser skoncentrował się na słowie, posłużył się minimalistyczną scenografią i ograniczył akcję ruchową właściwie do samej sceny, aczkolwiek wykorzystano też m.in. balkon na piętrze przy scenie, tzw. lożę Szyfmana. Chodziło o nierozpraszanie uwagi widza, tak to odbieram. Jednakże niejako w opozycji do tej oszczędnej formy spektaklu w finale, a właściwie w epilogu, pojawił się dominujący nad wszystkim, migający wielki ekran z nagranym Andrzejem Sewerynem, który recytuje znane strofy z „Tyrteja”, utworu wchodzącego w skład dwuczłonowego dramatu Norwida „Za kulisami” z lat 1865-1866 ( wątki „Tyrteja” i „Za kulisami” przeplatają się zresztą w przedstawieniu):

Coraz to z ciebie jako z drzazgi smolnej
Wokoło lecą szmaty zapalone
Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolny
Czy to co twoje będzie zatracone
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Co idzie w przepaść z burzą
Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament
Wiekuistego zwycięstwa zaranie?

Ten fragment, to dziś samograj. Rozpropagował go najpierw Jerzy Andrzejewski, który zaczerpnął z niego tytuł swej powieści „Popiół i diament” oraz wykorzystał jako motto, a potem Andrzej Wajda, kręcąc na podstawie tej powieści film. Wielu recytatorów i muzyków włączyło ten norwidowski utwór do swojego repertuaru, m.in. Stan Borys. Andrzej Seweryn swoją interpretacją wiersza na ekranie nie wniósł do spektaklu niczego szczególnego. Filmowy epilog nie „zapina” spektaklu jako całości, nie tworzy też klamry kompozycyjnej. Czy nie lepiej gdyby został wypowiedziany na żywo? Podobnie nie rozumiem, w jakim celu zostały puszczone na scenie dymy. Nie znajduję dla takiego urozmaicenia spektaklu żadnego artystycznego uzasadnienia. Nie przemawia też do mnie „rozczłonkowanie” głównego bohatera spektaklu na pięć postaci, które grają: Krzysztof Kwiatkowski (Norwid I), Paweł Krucz (Norwid II), Jerzy Schejbal (Norwid III), Krystian Modzelewski (Norwid IV) i Adam Cywka (Norwid V). Owo rozmnożenie wprowadza zamęt, widz siedząc na widowni czuje się jakby rozwiązywał krzyżówkę. Dla porządku dodam, że w przedstawieniu występują też trzy aktorki: Katarzyna Skarżanka w roli Zakonnicy (w Zakładzie św. Kazimierza), Ewa Domańska jako Pani I oraz Dorota Landowska jako Pani II.

Przestrzenie, w których toczy się akcja, to, poza przytułkiem św. Kazimierza w Paryżu ( Norwid pod koniec życia znalazł się tam jako bezdomny; ten okres życia prezentuje Norwid III w osobie Jerzego Schejbala), właściwie retrospekcje, spotkania i rozmowy o poecie i jego twórczości nierzadko wyśmiewanej, niezrozumianej, o czym świadczą choćby przytoczone słowa rodzimej krytyki literackiej, określającej pisarstwo Norwida jako „Promethidiony, Zwolony i inne androny”. Podobne napaści bolały poetę, tak jak brak zrozumienia dla głoszonych przezeń poglądów w samej Ojczyźnie oraz wśród Polaków na emigracji. Wątki te w spektaklu odnajdujemy w wierszach poety, jego listach, wypowiedziach.

Jeśli chodzi o interpretację tekstu, to w niektórych przypadkach trzeba, by aktorzy poprawili dykcję. Dziwi ten niedostatek, gdyż mieli świetnego, doświadczonego nauczyciela w pracy nad słowem - Teresę Budzisz-Krzyżanowską. Myślę, że niechlujna dykcja to po części także wynik używania już dziś już w teatrach powszechnie mikroportów. Nie tylko nie ułatwiają one prawidłowej emisji głosu, lecz również nierzadko wręcz „zamulają” dykcję. Mimo owych przeszkód pewne teksty Norwidowe wybrzmiały w całej pełni. Choćby „Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej..” czy „Klaskaniem mając obrzękłe prawice”, wiersze ze zbioru „Vade-mecum”, doskonale mówione przez Jerzego Schejbala. Świetnie i czytelnie wykonany też został utwór „Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie…”.

Dobrze, że ten spektakl w ogóle powstał, że po wakacjach, jesienią wróci do repertuaru Teatru Polskiego i widzowie, zwłaszcza młodzież, będą mogli przypomnieć sobie wielkiego poetę i Polaka. Zabrakło mi jednak wyeksponowania motywu religijnego u Norwida, proporcjonalnie podjętego wobec innych motywów i wątków. Przecież przestrzeń wiary katolickiej jest niezwykle istotna w całej twórczości tego poety, jak i w jego życiu. W niej zawierało się jego człowieczeństwo. Pomijanie lub minimalizowanie tego jest nie do przyjęcia. W jednym z listów Norwid pisał, że „nie opuściły mnie tylko sztuka i religia”. Niewymownie piękny i głęboko przejmujący w swej szczerości i żarliwości jest także wiersz „Modlitwa”, w którym poeta wyznaje:

Przez wszystko do mnie przemawiałeś – Panie!
Przez ciemność burzy, grom i przez świtanie;
Przez przyjacielską dłoń w zapasach z światem
(…) Przez wszystko!...

Warto przytoczyć tu słowa prof. Piotra Chlebowskiego, norwidologa z Ośrodka Badań nad Twórczością Cypriana Norwida na Katolickim Uniwersytecie w Lublinie. We wstępie do książki „Norwid. Znaki na papierze” podkreśla, że głównym bohaterem twórczości wieszcza, jako rysownika, malarza, poety i dramaturga, jest człowiek z jego doświadczeniem świętości, tragizmem spotkania ze śmiercią, doświadczeniem zła, a także z komizmem: „A wszystko po to, aby próbować odpowiedzieć na zasadnicze pytania: kim jestem? po co jestem? dokąd zmierzam? Tematykę antropologiczną ujmuje Norwid zawsze w perspektywie religijnej: w niej stara się także odpowiedzieć na wspomniane pytania. Niemal wszystkie warstwy oraz wymiary jego dzieł przenika duch chrześcijańskiego sacrum.”

Drugim warszawskim wyjątkiem, o którym wspomniałam, jest bardzo piękny spektakl poetycko-muzyczny w hołdzie Norwidowi zaprezentowany nie na teatralnej scenie, a we wnętrzu bazyliki Świętego Krzyża w Warszawie. Odbył się 23 maja, dokładnie w 138. rocznicę śmierci poety. W spektaklu – programie – koncercie (bo tak można określić to przedsięwzięcie) wystąpiła młodzież - licealiści studenci, pracujący. Autorką scenariusza i reżyserem jest Barbara Fijewska-Dobrzyńska, znakomita artystka, śpiewaczka operowa, aktorka a także reżyser doskonałych spektakli, głównie wielkich widowisk patriotycznych. Jest ona także twórczynią Teatru im. Tadeusza, Marii, Barbary, Włodzimierza Fijewskich oraz Prezes Kręgu Przyjaciół Prymasa Tysiąclecia, Stefana kardynała Wyszyńskiego.

Zapytana dlaczego zatytułowała program „Ojczyzna - Ziomkowie - jest to moralne zjednoczenie” (cytat z „Memoriału młodej emigracji”), Barbara Fijewska- Dobrzyńska odpowiedziała: „Te słowa Norwida przypominają Polakom, że zjednoczenie Ojczyzny, to są wartości - etyka, tożsamość narodowa, nasza kultura, a przede wszystkim wiara w Trójcę Świętą: Boga Ojca Wszechmogącego, Syna Bożego Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego, a także w Matkę Bożą, która jest Królową Polski. Dlatego każde zjednoczenie partyjne czy to prawicowe, czy lewicowe jeżeli tych wartości nie kształtuje w swojej działalności, to idąc za słowami Norwida: ‘Ojczyzna – Ziomkowie – jest to moralne zjednoczenie, bez którego partyj nawet nie ma – bez którego partie są jak bandy lub koczowiska polemiczne, których ogniem niezgoda, a rzeczywistością dym wyrazów’. „W 138. rocznicę śmierci poety modliliśmy się w bazylice za Norwida. Modlili się wierni, publiczność, młodzież występująca w koncercie, dla której Norwid jest niezwykle wyrazistym, pełnym wartości ewangelicznych i ojczyźnianych poetą.”

Zgromadzeni w świątyni wierni i widzowie mogli wysłuchać znanych utworów Norwida w świetnych interpretacjach. Niektóre zaprezentowano w całości, niektóre we fragmentach, m.in.: „Moją piosnke II” („Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba / Podnoszą z ziemi przez uszanowanie / Dla darów Nieba…./ Tęskno mi Panie…”), „Krzyż i dziecko” („Ojcze mój, twa łódź / Wprost na most płynie…”), „Fortepian Szopena”, „Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie…”, „Promethidiona”.

„Przypomnieliśmy także wiersz „Klątwy” – mówi Barbara Fijewska-Dobrzyńska – w których Cyprian Kamil Norwid napisał:

„Ale czas idzie – Szlachty – Chrystusowej, / Sumienia-głosu i wiedzy-bezmownej; /Ale czas idzie i prości się droga…/ Strach tym, co dzisiaj bać się uczą Boga”. Do tej „Szlachty Chrystusowej” zaliczam występującą w programie młodzież: Tomasza Czaplińskiego (bas – baryton), Igora Stawiereja grającego na fortepianie muzykę Chopina, Dariusza Jóźwiaka (prezesa Stowarzyszenia „Dumni z Polski”), Damiana Szmaglińskiego, Michała Kniazia, Jakuba Cichosza, Antoniego, Tomasza i Stanisława Starzyńskich (związani rodzinnie z bohaterskim prezydentem Warszawy, Stefanem Starzyńskim) i Grzegorza Łuniewskiego. Słyszałam wiele opinii, że Norwid w swojej twórczości jest dla młodzieży mało komunikatywny. Tymczasem młodzi tym występem udowodnili, że nie tylko świetnie go rozumieją, ale również znakomicie interpretują. Św. Jan Paweł II powiedział o Cyprianie Kamilu Norwidzie, że jest ‘jednym z największych poetów i myślicieli, jakich wydała chrześcijańska Europa. (…) Chciałem rzetelnie spłacić mój osobisty dług wdzięczności dla poety, z którego dziełem łączy mnie bliska, duchowa zażyłość. Podczas okupacji niemieckiej myśli Norwida podtrzymywały naszą nadzieję pokładaną w Bogu, a w okresie niesprawiedliwości i pogardy, z jaką system komunistyczny traktował człowieka, pomagały nam trwać przy zadanej prawdzie i godnie żyćSłowa Norwida: Kto inny ma laur i nadzieję. / Ja –jeden zaszczyt: być człowiekiem. Zaszczyt bycia człowiekiem, bo człowieczość jest BożaStąd ogrom pracy stojącej przed osobą ludzką, która stworzona na „obraz i podobieństwo” Boga, jest powołana do stawania się podobną Bogu, co nie jest łatwe, bo jak pisze Norwid: Trud to jest właśnie z tego duży, że codzienny.A zdobyć się nań mogą jedynie ludzie trzeźwi, kiedy są w rzeczy wiecznie zachwyceni. Tylko oni nie będą kłaniać się okolicznościom, a prawdom nie każą, by za drzwiami stały.To oni pracując na tę prawdę, jak pracuje się na chleb, tworzą dzieje. Przepalają ziemię sumieniem, a pot z bladego czoła ociera im ona sama prawda, Weronika sumień. Norwid przypomina, że ludzkość bez Boskości sama siebie zdradza’”.

Na pytanie, dlaczego zrealizowała program z młodzieżą, a nie z aktorami zawodowymi, Barbara Fijewska-Dobrzyńska odparła, że to właśnie powyższe myśli św. Jana Pawła II dotyczące twórczości Norwida, zainspirowały ją, by w taki oto sposób przybliżyć wybitnego polskiego poetę młodym. Wiedząc, że jej wypowiedź przytoczę, aktorka powiedziała: „ Pragnę podziękować księdzu Zygmuntowi Berdychowskiemu, proboszczowi warszawskiej bazyliki św. Krzyża za umożliwienie wypowiedzenia nam tych kilku prawd Norwidowskich w programie-koncercie pt „Ojczyzna – ziomkowie – to jest moralne zjednoczenie”.

Można by się zastanawiać dlaczego polski teatr odwraca się do Norwida plecami, i to w tak wyjątkowym czasie obchodów 200. Rocznicy jego urodzin, w Roku Norwidowskim. Przecież wieszcz pozostawił nie mało utworów dramatycznych. Wymienię choć kilka: „Zwolon”( 1848-1849), „Chwila myśli” (1841), „Noc tysiączna druga” (1850), „Wanda” (1851), „Krytyka” (1856), „Auto-da-fé” (1856), „Słodycz” (1857), „Aktor” (1864), „Tyrtej – Za kulisami” (1865-1866), „Kleopatra i Cezar” (1870, „Pierścień wielkiej damy” (1872), „Miłość czysta u kąpieli morskich”, ostatni tekst dramatyczny, pisany w latach 1874-1881, zakończony na dwa lata przed śmiercią autora. Są także dwie sztuki napisane współcześnie przez Kazimierza Brauna: „Rzecz o Norwidzie z jego słów utkana” (1996) i „Powrót Norwida” (2016).Tę niepełną „wyliczankę” sporządziłam jako podpowiedź, przypomnienie teatrom, reżyserom o ich moralnym obowiązku sięgania do twórczości teatralnej Norwida. To jest misja artystyczna teatru wobec naszego dziedzictwa.

Myślę jednak, że to niezauważanie Norwida przez teatr, odwracanie się doń plecami, ma przyczyny zupełnie pozaartystyczne. Wielu obecnych reżyserów, to ludzie bardzo słabo wykształceni, o niskim poziomie intelektualnym, toteż twórczość Norwida wyśmienitego filozofa i intelektualisty, jest chyba poza zasięgiem ich rozumowania. Ale to nie wszystko. Norwid był niedoceniony za życia, niedoceniony i zapomniany po śmierci, a dziś nie mieści się w narzuconej nam przez neomarksistowską ideologię poprawności politycznej. Wielokrotnie pisałam, że twórczość Norwida, bez względu na epokę, zawsze stanowi punkt odniesienia. Na pierwszym miejscu jest Bóg, potem człowiek i jego dobro. Norwid był nie tylko artystą, ale i myślicielem, i to o bardzo zdecydowanym światopoglądzie. Ze swoją niezłomną postawą, jasnym, klarownym systemem wartości, któremu pozostał wierny i którego bronił do końca swoich dni, nie miał łatwego życia. Uważany za ortodoksyjnego katolika, skazany był na samotność w środowisku polskiej emigracji intelektualnej w Paryżu w dobie dokonującej się właśnie rewolucji Wiosny Ludów. Przyczyniła się do tego także polemika z romantyzmem, który wprawdzie dziedziczył, ale też i krytykował jeśli chodzi o pewne założenia programowe i poglądy na sprawę narodową, na odzyskanie niepodległości.

Ksiądz dr Jan Arcab (1905-1975), który prowadził badania naukowe dotyczące osoby i twórczości wieszcza, w publikacji „O ‘Quidamie’ Norwida” z 1966 r. napisał pisze, że Cyprian Kamil uważał, iż „wbrew wskazaniom Mickiewicza błędne jest hasło: ‘Walka z Bogiem, a choćby i mimo Boga’, czy ‘Gwałt niech się gwałtem odciska’. Błędem jest budzenie nienawiści, rozpalanie uczuć patriotycznych rodaków i nawoływanie ich do nieustannej, beznadziejnej walki zbrojnej.(…) Nie zemsta, nienawiść i przypadkowy zbieg okoliczności prowadzą do odzyskania niepodległości – lecz zbiorowy wysiłek i ‘czyn zwolony’ narodu.” Ksiądz dr Jan Arcab uważa, że Norwid widział potrzebę wewnętrznego odrodzenia człowieka, podniesienie godności pracy i rozwijania sztuki narodowej. Że bohaterstwo widział nie tam, gdzie bez potrzeby i konieczności oddaje się życie za ojczyznę, ale tam, gdzie żyje się i pracuje dla ojczyzny. „W filozofii Cieszkowskiego i Krasińskiego – pisze ks. dr Arcab – dostrzegał Norwid niedostateczne zgłębienie myśli katolickiej, pewien racjonalizm, przejawiający się między innymi w braku uwzględnienia stosunku łaski Bożej działającej do wolnej woli człowieka. Toteż jakby poddając korekcie ideologię Irydiona, który ‘dziękował losom za spodloną Romę’, podkreślał pozytywny wkład cywilizacji antycznych we współczesną kulturę. Na przyszłe drogi rozwojowe kultury polskiej patrzał w kategoriach czynu zwolonego. Drogą do niepodległości naszej ojczyzny, było zatem „odrodzenie życia religijnego wraz z wprowadzeniem w życie większej miłości i sprawiedliwości społecznej, kult pracy, oraz odrodzenie sztuki narodowej” – podsumowuje ks. Arcab.

Poglądy głoszone przez Norwida nie znalazły sprzyjającej atmosfery ku zrozumieniu poety. Czuł się osamotniony i niezrozumiany. Ks. dr Jan Arcab podkreśla, że „Rozczytywał się w Piśmie św. i kontemplował Ewangelię św. Łukasza, modlił się, wpatrywał się w postać Chrystusa cierpiącego i rzeźbił krucyfiks z bukszpanu.(…) Nieustannie był świadom, że znajduje się pod opieką Opatrzności.” Badacz nazwał wieszcza „pierwszym nowoczesnym pisarzem katolickim w szerokim tego słowa znaczeniu, najbardziej konsekwentnym spośród autorów polskich”.

Źródło:

Miesięcznik "Wpis"
Link do źródła

nr 7-8/2021