"Klątwa" w reżyserii Frljicia zaczyna się od pytania: jak dzisiaj wystawiać Wyspiańskiego? Ale przecież kryje się za nim inne, już niewypowiedziane pytanie: po co w ogóle dzisiaj wystawiać Wyspiańskiego? - pisze Kinga Dunin w miesięczniku Dialog.
Odpowiedź znajdziemy zapewne w "Skrzypku na dachu", gdy Tewje Mleczarz śpiewa: tradyszyn, tradyszyn, tradyszyn I jak pamiętamy, wynikają z tego same kłopoty. Czy możemy jednak bez niej się obyć? W końcu Wyspiański to nasz wieszcz, lub przynajmniej pół wieszcza, jego dramaty należą do kanonu, o ile kanon jeszcze istnieje, mamy też długą tradycję scenicznych realizacji, odpowiadających na wyzwania swoich czasów, interpretujących lub po prostu celebrujących tradycję. Czy można kontynuację, odczytywanie w nowych kontekstach, uwspółcześnianie, spieranie się z tradycją lub nawet celebrację naszego teatru w naszym teatrze w ogóle kwestionować, czyż ciągłość kultury nie jest oczywistością? Naszość nie wymaga przecież żadnych usprawiedliwień i jest też obojętna na zaklęcia o końcu paradygmatu romantycznego. Tak więc "Dziady", "Wesele", "Nie-Boska komedia", "Wyzwolenie", "Trylogia" i co tam jeszcze, na poważnie, na dziś, na klęczkach lub obraz