„Idiota” Jordiego Casanovasa w reż. Waldemara Zawodzińskiego na Scenie Monopolis w Łodzi. Pisze Magda Kuydowicz w Teatrze dla Wszystkich.
Tytułowego „Idiotę” ze sztuki hiszpańskiego dramaturga Jordiego Casanovasa spotkał kiedyś w życiu każdy z nas. Karol (w tej roli przejmujący i wiarygodny w swej bezradności Kamil Maćkowiak) to czterdziestoletni nieudacznik, alkoholik i hazardzista, który agresją reaguje na każdą krytyczną uwagę na swój temat. Nienawidzi własnego kuzyna, bo mu się powiodło. Prowadzi bar karaoke, który nigdy nie przynosił dochodów. Zadłuża się w banku na sumę tak ogromną, że nigdy nie będzie w stanie jej spłacić. A monity z banku ukrywa przed żoną i córką. Wszystkie pieniądze z utargu natychmiast wydaje na automatach, by choć przez chwilę przestać się bać utraty wszystkiego – rodziny, domu i baru. I po to, by poczuć ulgę. Bohater dramatu nie dorósł do bycia odpowiedzialnym za własne decyzje, nie konfrontuje się z własnymi lękami i potrzebami, wszystkie je skrzętnie ukrywa pod płaszczem fanfaronady. Życie upływa mu na stwarzaniu pozorów bycia silnym facetem, który nad wszystkim panuje. W istocie znalazł się on jednak na przysłowiowym dnie. I w tym właśnie momencie go poznajemy.
Karol odpowiada na intratne ogłoszenie w Internecie, staje przed dziwną komisją i zaczyna odpowiadać na pytania charyzmatycznej i silnej Lekarki (energetyczna i przewrotna Agnieszka Skrzypczak). Szybko okazuje się, że prowadzi ona z nim niebezpieczną grę na granicy życia i śmierci. Wszystko wie, manipuluje faktami, wyciąga stare grzeszki Karola z przeszłości. Początkowo całkowicie bezradny, pod jej wpływem bohater się zmienia. Zaczyna samodzielnie myśleć i działać. A publiczność myśli wtedy – udało mu się! Ale nie. Każda jego reakcja, każde działanie jest efektem kolejnej manipulacji. W pewnym momencie sam widz zaczyna się zastanawiać czy nie jest obiektem jakichś tajemniczych badań. Cieszy się jak dziecko, gdy szybciej rozwiąże kolejną łamigłówkę, którą musi rozwikłać także Karol, by nikomu z jego bliskich nie stało się nic złego. Do czego to prowadzi? Jak daleko posuną się te „badania” nad odpornością psychiczną i fizyczną człowieka? Czy warto walczyć z systemem czy lepiej poddać mu się i spokojnie dotrwać końca swoich dni na dyktowanych przez innych warunkach? Wegetować, dać się sprzedać, odrzucić system własnych wartości? Ile jesteśmy w stanie zrobić, by odzyskać zdolność kredytową? Utrzymać tym samy biznes, dom i własne małżeństwo?
Te i inne myśli przebiegają nam przez głowę, gdy oglądamy spektakl w Monopolis. I mimo braku nadziei wciąż kibicujemy Karolowi, który choć przegrany, walczy do końca. Nie wiemy jak zakończy się jego historia. Uniwersalny temat prowadzenia biznesu podczas pandemii, życia ponad stan, nie radzenia sobie na co dzień ze stresem – to niewątpliwe zalety mocno aktualnego tekstu Casanovasa, chwilami błyskotliwego, a momentami przerażająco wiarygodnego. Sama pracowałam przez lata w korporacji i pewne mechanizmy działania pod presją czasu, w atmosferze nasilającego się stresu są mi dobrze znane. W reakcjach Karola odnajdowałam swoje własne sprzed lat. I jak sądzę, nie byłam tego wieczoru podczas premiery jedyna.
Każde pytanie Lekarki podszyte jest tutaj podstępnym znaczeniem; ponadto Karola obserwują ukryte kamery i choćby dlatego nie może on czuć się bezpiecznie. Bohater przechodzi gwałtowne katharsis, po którym wcale nie czuje się lepiej. Niczego nie zyskuje, za to wiele traci. Pojawia się więc pytanie: czy warto było narażać tak wiele dla spłacenia długu w banku?
Reżyser i autor scenografii Waldemar Zawodziński, od niedawna można by rzec „naczelny kreator” w Fundacji Kamila Maćkowiaka, zdecydował się na współczesną, filmową konwencję spektaklu. W pracy nad formą przedstawienia podczas prób, częściowo udostępnianych na profilu fundacji w czasie pandemii, wszyscy twórcy myśleli o filmach Quentina Tarantino. Stąd ostry montaż scen, gwałtowne wejście w akcję i równie mocne jej zakończenie. Jeśli jeszcze dodać do tego fakt, że premiera była kilkakrotnie przesuwana z powodu pandemii, a sama fundacja przeszła głęboką przebudowę w czasie przymusowej kwarantanny, to czujemy od razu jak bliski sercu jest nam wszystkim bohater tego dramatu. Zarówno realizatorom, jak i samym widzom.