"ONKO" wg scen. Weroniki Szczawińskiej, Piotra Wawera Jr. i Sebastiana Pawlaka reż. Weroniki Szczawińskiej w TR Warszawa, pokaz online. Pisze Paweł Kluszczyński z Nowej Siły Krytycznej.a
„Onko” w reżyserii Weroniki Szczawińskiej jest spektaklem, który porusza. Skupia się na trudnym temacie, który na ogół jest ukrywany pod tandetną peruką z plastikowych włosów, opowiada o raku piersi. Jednakże, mimo powagi historii, przypomina występ komika z gatunku stand up. To za sprawą nie tylko sprawnej dramaturgii Piotra Wawra jr, który zebrał przeżycia reżyserki w zabawny monolog, ale przede wszystkim dzięki Sebastianowi Pawlakowi.
Aktor TR Warszawa jest w zasadzie gwiazdą wieczoru. Szczawińska swoją obecność ograniczyła do wejścia jako tyłek lajkonika, którego przednią częścią jest właśnie Pawlak. Później tylko bacznie obserwuje występ aktora z fotela na widowni. Oczywiście, jak na poważną reżyserkę przystało, punktuje go czasem za zbyt frywolne zagrania jej samej. Jednak ta kuratela to jeden z dowcipów, jakimi jest naszpikowane „Onko”. Mrugnięcia okiem do widza mają na celu zniwelować dystans do choroby i przekonać odbiorcę do dyskusji na jej temat, nie zaś go zastraszyć. Och, jak brakuje takiego podejścia w służbie zdrowia!
„Cześć, jestem Weronika i mam raka!” – to zdanie, które niczym mantrę powtarza Pawlak. Można je uznać za manifest Szczawińskiej, która ustami stworzonej postaci chce powiedzieć, że i owszem choroba nowotworowa ją dotyczy, ale nie widzi w tym nic nadzwyczajnego, problem jeden z wielu, kolejny etap w życiu, rak to nie koniec świata, ani nie wojna, nie ma tu wygranych i przegranych. Można pomyśleć, że spektakl to forma terapii, pozwala reżyserce przepracować przebytą chorobę, ale... nic bardziej mylnego. „Cześć, jestem Weronika…” za każdym kolejnym razem brzmi coraz komiczniej. Jest prztyczkiem w nos osób traktujących chorobę z nadmierną uwagą.
„Onko” to spektakl, który punktuje paradoksy towarzyszące chorobie nowotworowej. Łysa głowa staje się własnością publiczną. Każdy rości sobie prawo, żeby jej dotknąć, pogłaskać i pocieszyć. Niestety, zwykle tylko własne ego. Łysina staje się również zgrzytem w społecznie akceptowalnym wizerunku kobiety. Należy ją zasłonić chusteczką lub peruką, która zwykle wygląda jak ściągnięta z manekina. Istotne jest zachowanie tak zwanego „zdrowego wyglądu”, żeby tylko otoczenie nie spostrzegło różnicy i się nie przestraszyło lub nie zgorszyło. Przecież wiadomo, że kobieta bez włosów to wariatka, buntowniczka lub śmiertelnie chora osoba!
Zgoła odmienny, ale i niezwykle ważny wątek przedstawienia to zawodowe wspomnienia Sebastiana Pawlaka. Aktor przeżył multum, lekko mówiąc, niekomfortowych sytuacji w pracy, by z prowincjonalnego Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie znaleźć się na etacie w legendarnym TRze. Wspomina momenty opresyjnej reżyserii, która przekraczała granice smaku, ale i komfortu osobistego aktora. Jednak sprawia wrażenie dumnego z obecnego stanu rzeczy, jak Szczawińska przetrwał kryzysowe momenty i wzmocniony doświadczeniem nadal pracuje w zawodzie. Wyraźnie czuć, że ich współpraca przy „Onko” była zgoła inna niż ta ze wspomnień. Tematy leżące (wydawać by się mogło) na biegunach, okazały się bliźniaczo podobne.
Scenografia Karola Radziszewskiego wprowadza dodatkowe elementy groteski, czy nawet absurdu. Kojarzy się z estetyką Teatru Cricot 2, nawiązuje do twórczości Marii Jaremy, nadaje przedstawieniu nastrój bajki. Ta frywolność to kolejny z elementów stanowiący o jego lekkości. Dzięki zachowaniu balansu tonów serio i buffo tematyka choroby nie przytłacza.
„Onko” to spektakl niezwykle ważny i czuły. W świecie owładniętym pandemią liczy się przede wszystkim leczenie koronawirusa, brakuje wsparcia dla osób dotkniętych nowotworem. Boleśnie się o tym przekonałem za sprawą choroby osoby z bliskiej rodziny, dlatego tak sobie cenię to przedstawienie. Ośmielony słowami reżyserki chciałbym też wykrzyczeć: „Cześć, jestem Paweł i cierpię przez raka u bliskiej osoby!”, ale zwyczajnie brak mi sił. Dzięki wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tej premiery, mogłem choć przez moment poczuć się trochę lżej.
***
Paweł Kluszczyński – rzemieślnik kultury, z wykształcenia technolog chemik, z pasji autor recenzji, felietonów, dramatów, poezji, bajek, bloga ijestemspelniony.pl; zawodowo od zawsze związany z teatrem, finalista VII Edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyków teatralnych.