Po miesiącach epidemiologicznego bezruchu teatry operowe i festiwale zaczęty planować i sprzedawać bilety. Właśnie wróciliśmy z Warny, gdzie od wielu lat w czasie wakacji odbywa się plenerowy festiwal operowy w otoczonym bujną zielenią amfiteatrze. Tym samym, w którym przed laty odnosili sukcesy nasi tancerze w ramach prestiżowego w skali Europy konkursu baletowego.
Od razu powiem, że jedynym mankamentem tego pleneru jest fatalne nagłośnienie sprzętem pamiętającym zapewne jeszcze czasy sekretarza Todora Żiwkowa. Oglądaliśmy niezbyt udane Opowieści Hoffmanna w reżyserii Ursuli Horner z Austrii z nierówną obsadą bułgarskich solistów, wśród których urzekającą Antonią była Ilina Michaiłowa, a Hoffmannem - Iwan Momirow obchodzący trzydziestolecie śpiewania, co, niestety, słychać było w tej trudnej wokalnie roli. W drukowanym cyrylicą programie napisano, że prasa włoska uplasowała głos Momirowa między Corellim a Bergonzim. Gdyby to było w Polsce, umieścilibyśmy go gdzieś między schyłkowymi Zipserem a Koubą, mając - podobnie jak Włosi - tendencję do przesady.