Logo
Magazyn

On był muzyką. Częstochowa żegna Stanisława Soykę

27.08.2025, 14:20 Wersja do druku

21 sierpnia, późnym wieczorem przerwano transmisję Top of Top Sopot Festivalu. Powodem była informacja o niespodziewanej śmierci Stanisława Soyki. 66-letni artysta miał być jedną z gwiazd imprezy w Operze Leśnej. To kolejna, ogromna strata, którą poniosła polska kultura. Z płynących z wielu źródeł słów pożegnań powtarzane jest, że scena muzyczna straciła wybitną postać, człowieka wielkiego talentu i takiegoż serca. Artysty, który „Tolerancją” i „Cudem niepamięci” krzepił rzesze słuchaczy.

fot. PAP/ Andrzej Jackowski

To przedwczesne pożegnanie to również cios dla częstochowskiego środowiska artystycznego, z którym Soyka był mocno zaprzyjaźniony. Wielokrotnie koncertował na scenach lokalnych klubów i instytucji. Szczególnie pamiętamy duet Soyka Yanina, który tworzył z Januszem Iwańskim (jego wspomnienia z tego okresu także niebawem przeczytacie na CGK), ale urodzony w Żorach muzyk współdziałał twórczo również m.in. z zespołem Tie Break, Zygmuntem „Muńkiem” Staszczykiem, Mateuszem Pospieszalskim, Antonim „Ziutem” Gralakiem…W 2014 r. wystąpił w filharmonii podczas jubileuszu 35-lecia wspomnianej częstochowskiej legendy jazzu, rok później  tym razem na "Bieganie" zaśpiewał na słynnym koncercie „Częstochowa gra Muńka”, którym lider T.Love uczcił 30-lecie działalności scenicznej.

„Love Is Crazy”, „Tak jak w kinie”, „Są na tym świecie rzeczy”, „Fa na na na”, „Allegro Ma Non Troppo”, czy i oczywiście „Tolerancja (Na miły Bóg)” to tylko kilka tytułów, którymi zapewnił sobie muzyczną nieśmiertelność.

Mistrza – jak sam mówi – wspomina Maciej Grabałowski, audiofil, animator kultury, który przed laty prowadził Klub Paradoks (w którym gościł Soykę, a wspomnieniem tych chwil jest ta właśnie fotografia, na której obok państwa Grabałowskich, jest inny nieobecny  Pan Hieronim). Był również prezesem Stowarzyszenia Jazzowego w Częstochowie.

 Stanisława Soykę usłyszałem po raz pierwszy ponad 40 lat temu, w sali Klubu Politechnik. Od razu mi się spodobał, ale nie przypuszczałem, że zostanę jego fanem na zawsze. Śledziłem jego karierę, kupując płyty i chodząc na koncerty. Byłem, jak wszyscy częstochowianie, w świetnej sytuacji, bo pan Stanisław był blisko związany z naszymi muzykami z zespołu Tie Break, z Januszem „Yaniną” Iwańskim, Loco Richterem i wieloma innymi.

Był czas, że artysta prawie „mieszkał” w kultowym Wakansie. Po latach, kiedy wróciłem do rodzinnego miasta ze studiów w Krakowie i zacząłem działać w Stowarzyszeniu Jazzowym, po pewnym czasie wybrano mnie jego prezesem. Udało się wtedy przenieść klub Paradoks z Alei NMP 1 do podziemi Filharmonii Częstochowskiej. Oczywiście moim marzeniem było zaproszenie mistrza do nas. Zorganizowaliśmy koncert na dużej sali Filharmonii (było to, jeśli dobrze pamiętam w 2008 r.). To było znakomite, niezapomniane wydarzenie! Po występie, już w naszym klubie pan Stanisław zaproponował, że zagra tutaj ,,za drzwi”. Nie do końca zrozumiałem, co to znaczyło, ale wytłumaczył mi, że przyjedzie do Paradoksu z własną ekipą i oni zajmą się biletami, a on zagra dwa koncerty.

Niestety, nigdy do tego nie doszło. Żałuję (nigdy nie odżałuję), bo w również klubowym otoczeniu doskonale potrafił porwać publiczność.

On był muzyką, multiinstrumentalistą i wokalistą zdolnym śpiewać i jazz, i rock, i bluesa. Robił to w niepodrabialny sposób. Był najlepszy i grał z najlepszymi, co widać po nazwiskach muzyków, z którymi nagrywał płyty.

W bezpośrednim kontakcie artysta był bardzo ciepły, miły, dowcipny. Po latach miałem jeszcze okazję posłuchać mistrza w Spichlerzu w Olsztynie, a ostatni raz  w częstochowskim hotelu Arche na koncercie charytatywnym zorganizowanym przez Kasię Woszczynę.

Przyznam, że w swojej kolekcji mam większość płyt, które wydał Stanisław Soyka. Jednak najbardziej cenię sobie tę pierwszą „don’t you cry” z 1979 r. Dlaczego? Bo jest z autografem. Mistrz czarnym markerem napisał mi taką dedykację: Panie Maćku! Serdeczności dla Pana i Jego Najbliższych wpisuje tu Stanisław Soyka.

Jego śmieć to ogromna strata. Myślę, że w Częstochowie koniecznie musimy zorganizować wieczór wspomnień. Zaprosić tych, którzy go znali lepiej, tych którzy z nim grali, jeździli w trasy. Myślę, że mamy „temat” na kolejne spotkanie z cyklu „Nieśmiertelni”, organizowane w Miejskiej Galerii Sztuki. To może być magiczny wieczór. Bo taki był Stanisław Soyka  różnorodny, ciekawy i chyba jednak trochę niedoceniony, choć talentem mógłby obdarować wielu…

Tytuł oryginalny

On był muzyką

Źródło:

https://www.cgk.czestochowa.pl
Link do źródła

Autor:

Zuzanna Suliga

Data publikacji oryginału:

22.08.2025

Sprawdź także