„Olbrzyyym!” wg Philippe’a Dorina w reż. Karoliny Maciejaszek we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Michał Derkacz w portalu dlastudenta.pl.
4 października 2025 roku premiera spektaklu „Olbrzyyym!” rozpoczęła nowy sezon we Wrocławskim Teatrze Lalek. Adaptacja dzieła Philippe’a Dorina w reżyserii Karoliny Maciejaszek to opowieść o strachu – lęku przed tym co zmyślone, co realne, co niewyobrażalne i co uwypuklone do olbrzyyyymich rozmiarów. Czy warto wybrać się na to przedstawienie?
Wymyślony olbrzym
„Olbrzyyym!” to historia trójki dzieci, które opowiadają sobie historię o strasznym Olbrzymie, jednocześnie odgrywając ją na oczach widzów. Każdy z bohaterów ma nieco inny pomysł na wymyślonego potwora, ale jedno jest pewne bez względu na to, kto aktualnie przejmuje narrację – straszny przybysz z lasu zjada dzieci, które już od małego olbrzymka są dla niego podstawą diety! Bohaterowie nakręcają się wymyślając makabryczną piosenkę, a z czasem przenoszą się nawet do wnętrza stwora, by odszukać dziewczynki, która dała się pożreć i zadomowiła się we wnętrznościach tytułowego olbrzyma…
Straszy naprawdę
Ten spektakl dla dzieci 7+ bywa naprawdę mroczny. Wymienione wcześniej piosenka o pożeraniu dzieci oraz zwiedzanie wnętrzności olbrzyma to sceny działające na wyobraźnię, a w dodatku jest tu sporo fragmentów rozgrywających się w niemal zupełnych ciemnościach. Na szczęście premierowy pokaz raczej nie wystraszył młodych odbiorców, bo ci kilkukrotnie żywo reagowali na wydarzenia sceniczne (zwłaszcza w odpowiedzi na wezwanie ze sceny), ale trzeba mieć na uwadze, że w spektaklu o strachu jest się czego bać.
(Nie) tylko dla dzieci
Przedstawienie w reżyserii Karoliny Maciejaszek potrafi oczarować głównie od strony produkcyjnej. Na scenie mimo ciemności dzieje się sporo, a kreatywne wykorzystanie poduszek czy namiotów (np. jako wyświetlacz dla projekcji multimedialnych) robi równie duże wrażenie, co wielkich rozmiarów elementy scenografii jak oczy, zęby, dłoń, a nawet serce olbrzyma. Również obsada spisuje się doskonale i od początku nie mamy problemu z tym, że dorośli grają małe dzieci.
Słabiej jest pod względem historii, bo niemal do końca trudno powiedzieć do czego cała ta akcja zmierza, a przez to utrzymać uwagę widza (głównie starszego, który się wynudzi). Dramaturgicznie jest to spektakl wymagający jeszcze sporo pracy, bo bohaterowie nie przechodzą żadnej przemiany, poza tym, że w danej scenie mniej boi się ten, kto akurat opowiada o losach olbrzyma i ma inny pomysł na finał.
A jeśli o zakończeniu mowa, to spektakl o strachu, który do tej pory nie wchodził w żadne dorosłe tematy, pod koniec adresuje się do starszej widowni. Dostajemy łopatologicznie wyłożoną analogię do strachu przed przybyszami z zewnątrz (czytaj – uchodźcami czy wrogim wojskiem) z raczej smutnym zakończeniem i pesymistycznymi wnioskami. Czy dzieci wyciągną z tego jakieś lekcje? Chyba tylko tę o potrzebie dawania szansy i tolerancji, ale i tak dopiero po rozmowie z dorosłym.