„Żona potrzebna od zaraz” Edwarda Taylora w reż. Tomasza Dutkiewicza w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.
„PIĘTNAŚCIE lat minęło, jak jeden dzień”, można było zanucić 26 sierpnia 2023 r. w Teatrze Kamienica. Bo chociaż jeszcze do niedawna ta pora roku, określana była jako teatralna przerwa wakacyjna, to obecnie teatroman w Warszawie nie może w tym czasie narzekać na brak propozycji repertuarowych. Ba! świat zmienił się na tyle, że w tej wakacyjnej porze odbywają się premiery. I właśnie w Teatrze Kamienica, który wkroczył w piętnasty rok swojego istnienia, miało miejsce ciekawe wydarzenie – premiera na bis! Wiedzą Państwo, co to takiego? Już wyjaśniam!
Kilka lat temu w Teatrze Komedia przebojem, granym przy pełnej widowni, była „Żona potrzebna od zaraz”. Po jakimś czasie tytuł zszedł ze sceny, ku ogromnemu żalowi publiczności i zespołu aktorskiego występującego w nim. Od strony widzów cały czas płynęły sygnały zawodu z powodu niemożności obejrzenia tej komedii.
Nieocenione, wszystko wiedzące wróble teatralne oświeciły mnie, że w „transfer” tej sztuki do Teatru Kamienica zaangażowany był jeszcze śp. Emilian Kamiński. W ten sposób „Żona potrzebna od zaraz” jest symbolicznym pomostem łączącym czas tego centrum kultury, na okres PRZED i PO śmierci jego twórcy i dyrektora. A że Pan Emilian miał dobrą rękę do sztuk teatralnych i zespołów aktorskich występujących w nich, można przekonać się właśnie w czasie tej „premiery na bis”. Co prawda ten spektakl różni się od wcześniejszej wersji kilkoma zmianami obsadowymi, ale przy generalnej zasadzie dublowania większości ról, jest to właściwie sprawą naturalną. Jeszcze część kostiumów jest inna (kostiumy: Ewa Gdowiok i Joanna Snopek), a i dekoracje dostosowane są do innej sceny (scenografia: Wojciech Stefaniak). No i już można znowu śmiać się do rozpuku na „Żonie potrzebnej od zaraz”. Tym razem w Teatrze Kamienica.
A co tak bawi publiczność?
Jak zwykle to bywa w tego typu sztukach, od startu w punkcie zero, czyli normalnej, wręcz idyllicznej sytuacji życiowej (w tym przypadku) pary, będącej w tak zwanym „związku partnerskim” (to ważne!), poprzez zaczynające pojawiać się drobne komplikacje, aż do nagromadzenia przeciwieństw losu w tak absurdalnej ilości, że to nie może nie być śmieszne. Tekst Taylora, w znakomitym tłumaczeniu Elżbiety Woźniak, jest przezabawny i bardzo współczesny.
A więc pierwszy warunek komediowego sukcesu – tekst – został spełniony!
Jest jeszcze drugi. Obsada!
Komedie już tak mają, że aby śmieszyły, MUSZĄ być grane przez znakomity zespół. W „Żonie potrzebnej od zaraz” obsada nie jest liczna, więc występujący nie mają się gdzie ukryć. Można powiedzieć, że wszystkie osoby, gdy już pojawią się na scenie, grają pierwszoplanowe role. Dotyczy to zarówno pań, jak i panów. Tych jest dwóch – Michał Mikołajczak i Marcin Troński. Obydwaj panowie należący do różnych pokoleń, w pełni spełniają oczekiwania publiczności. Dotyczy to szczególnie Trońskiego, którego rola stwarza możliwości pokazania całej gamy stanów ducha i ciała.
Jednak według mnie spektakl należy do pań! Na premierze wystąpiły: Maria Pakulnis, Michalina Sosna, Magdalena Wójcik i Anna Matysiak. W dublurach grają: Andżelika Piechowiak i Ewa Jakubowicz.
Grę wszystkich pań ogląda się z największą przyjemnością, ale to co pokazują Pakulnis i Wójcik, to jest rewelacja! Pakulnis ma od początku wejście w stylu Alfreda Hitchcocka: „Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć”. Jeżeli do tej pory znali Państwo Marię Pakulnis z jej poważnych ról, gorąco zachęcam do pójścia na „Żona potrzebna od zaraz” i zobaczenia co potrafi w komedii! Podobnie rzecz się ma z Magdaleną Wójcik. Jej postać dla odmiany rozkręca się w miarę upływu czasu, chociaż trick z soczewkami kontaktowymi jest nieodparcie śmieszny już od jej pierwszej sceny.
Role Pakulnis i Wójcik to majstersztyk! Ale wszystkie pozostałe osoby zasługują na obejrzenie ich w tym spektaklu, który dzięki ich grze zapewni Państwu dwie godziny znakomitej zabawy!