EN

26.08.2023, 14:42 Wersja do druku

Multos annos

Wystawę Pozowane, podpatrzone. Fotografie Wojciecha Plewińskiego otwiera cykl z 1959 roku: Kalatówki Jazz Camping. Na pierwszym zdjęciu piżama party – Roman Polański ekstatycznie tańczący na stole z przaśną peerelowską zastawą. To portret środowiska – wolnych swym talentem artystów, wyzwolonych z niedawnej przeszłości, całkowicie wychylonych w przyszłość, portret pokolenia, które wyszło z wojny i żyje swą młodością. Autor cyklu jest jego częścią, ale stoi nieco z boku, kierując na nie obiektyw aparatu. Plewiński wygrywa czerń i biel fotografii, okoliczności zimy, buduje komentarz. Wychwytuje detale – twarze turystów patrzących przez okno schroniska na rozbawione towarzystwo – i chwyta plan ogólny: uczestnicy Campingu sportretowani na hali przed schroniskiem są tu (ale i szerzej, w PRL-owskiej rzeczywistości) jak kosmici.

Opowieść o pokoleniu urywa się, a raczej przechodzi w opowieść o środowisku, krakowskiej bohemie, o ludziach i miejscach: Piwnica pod Baranami, literaci, redakcje „Tygodnika Powszechnego”, „Przekroju”, wraz z nią seria kociaków z okładek, ale i wizyty na Helclów, w domu starców... Autor zdjęć bardziej bawi się inspiracjami niż eksperymentuje z formą. Fotografuje artystów w stwarzanych przez nich sytuacjach, jest współtwórcą fotokomiksu Kobylegródek Story z 1963 roku, w którym z przyjaciółmi aranżują westernowe sytuacje (podobne zabawy, na różne tematy, kreował i fotografował Marian Eile). „Zabawa to był sposób na otaczającą nas szarą codzienność” [1].

Wojciech Plewiński, z cyklu Zauważone, 1960–2003

Plewiński często jest pytany o to, co mu umknęło, czego nie sfotografował, których sytuacji żałuje. Julii Kalębie w 2019 roku odpowiedział: „Przecież cała wojna to był jeden ciąg wydarzeń, które należało uwiecznić. Tak samo po wojnie. Chociaż wiem, że to mogłoby się wtedy szybko skończyć” [2]. Jak można by sobie wyobrazić sekwencje tych niezrobionych zdjęć? Podpowiedzią mogą być słowa z innego wywiadu. Na pytanie o przyjaźń z Janem Józefem Szczepańskim, wyjaśnia: „Połączyło nas pojęcie właściwego patriotyzmu. […] Nierobienie z okupacji narodowego zwycięstwa. Kto był świadkiem łapanek, rozstrzeliwań i innych straszliwych scen, w których upadlało się człowieka, ten będzie na ten temat milczał. Dla mojego pokolenia wpieprzające są te pyskówki, wrzaski, awantury, licytacje – one podważają powagę sytuacji. Myśmy nigdy nie mówili o ideach, lecz o konkretach: technice, broni, systemie poruszania się w terenie” [3].

Kolejne części wystawy zdominowały cykle dokumentujące poszukiwania formalne. „Byłem zapatrzony w artystyczność fotografii. W grupie, w której fotografowaliśmy, szukaliśmy z wysiłkiem jakiejś formy, dociekaliśmy, wszystko musiało być wspaniałe. Potem to ze mnie zeszło i teraz widzę trochę swobodniej, inaczej” [4]. Cykle Salon Architektury Wnętrz (1958) czy modowy starsi mogą oglądać z resentymentem, młodsi jako przykład kultowego dziś vintage'u. Niegdysiejsi organizatorzy ekspozycji najnowszego peerelowskiego designu włożyli wiele wysiłku w to, by ukryć secesyjność wnętrz krakowskiego Pałacu Sztuki, fotograf jednak zauważa i stiuki, i obłażące ściany tuż przy podłodze. Plewiński nie był glamour.

Jego oko „zauważa” (cykl 1963–2003) na polskiej powojennej ulicy kobietę i mężczyznę - ona z wiejską kanką od mleka, on z teczką przewiązaną paskiem, gdzieś śpieszą; zaglądamy za róg i widzimy karuzelę, dzieci błąkające się wokół – czuć inspiracje włoskim neorealizmem i Fellinim. W cyklu z tego samego co Kalatówki roku, Plewiński uwiecznił konkurs SAM-ów – chałupniczo skonstruowane fantazyjne samochody na tle Pałacu Kultury i Nauki i wciąż sterczących ruin warszawskich kamienic. O rok wcześniejszy cykl Sklepiki, dokumentujący krakowskie ostańce sprzed wojny, oglądamy w sąsiedztwie fotoreportażu z budowy Nowej Huty (1958–1978). Nową rzeczywistość artysta przedstawia przewrotnie: rusztowanie z nazwą kombinatu widzimy od tyłu, w jego bylejakości; na pierwszym planie innego zdjęcia nie bloki, nie samochód warszawa-garbus, ale babcia z wnuczkami – to raczej mieszkanki byłej wsi Mogiła a nie napływowa ludność, nie udziela im się socjalistyczny entuzjazm. W pustej przestrzeni rozmijają się kobiety z wózkami, mężczyźni gdzieś zmierzają, w dalekim tle sterczą dźwigi budowlane. Podobna strategia towarzyszy fotografowaniu budowy Huty Katowice (1976), intencja kontrastowania planów jest wyraźniejsza, nawet publicystyczna.

Wojciech Plewiński tkwi w Krakowie, ale i z niego ucieka – nad Biebrzę (cykl 1963–1981), nad jezioro Rożnowskie, za granicę, a przede wszystkim w sport. W wywiadzie mówi: „Kiedy wszystko wkoło nas płynie, on [fotograf] ma jakieś widzenie głębsze, potrafi zatrzymać odpowiedni moment w kadrze. I dlatego ważna jest dyspozycja fotografa. Jego gotowość, chęć poświęcenia czasu. Ale też kondycja fizyczna”.

Dużo zdrowia!

Maryla Zielińska

Pozowane, podpatrzone. Fotografie Wojciecha Plewińskiego, kuratorki: Anna Brzezińska, Katarzyna Sagatowska, Dom Spotkań z Historią, Warszawa, 23 czerwca 2023–4 lutego 2024.

Przypisy:
[1] Polowanie na kociaki, z Wojciechem Plewińskim rozmawia Dominika Buczak, „Wysokie Obcasy”, dodatek „Gazety Wyborczej” 16 grudnia 2006.
[2] Wojciech Plewiński: fotograf jest jak myśliwy, rozmawia Julia Kalęba, „Gazeta Krakowska", dodatek „Magazyn” 23 sierpnia 2019.
[3] Gdyby mnie nie było, z Wojciechem Plewińskim rozmawia Katarzyna Kubisiowska, „Tygodnik Powszechny” 2017 nr 33.
[4] Wojciech Plewiński: fotograf jest jak myśliwy, op. cit.

Źródło:

Materiał własny