„Kolejny wieczór kawalerski czyli na gorącym uczynku” Robina Hawdona w reż. Macieja Kowalewskiego z Prismedia w Kole w Scenie Relax w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.
W roku 1994 odbyła się premiera „Wieczoru kawalerskiego” autorstwa Robina Hawdona, a ponieważ okazała się międzynarodowym sukcesem nic dziwnego, że autor postanowił kuć żelazo póki gorące i napisał „Kolejny wieczór kawalerski czyli na gorącym uczynku”. Wbrew tytułowi nie jest to kontynuacja pierwszego hitu, tylko zupełnie inny spektakl. Czyli oglądamy: nowe postacie i nowy pomysł akcji. Tylko najszerzej rozumiany kontekst jest ten sam, bowiem rzecz dotyczy spraw damsko-męskich. A te z reguły są bardzo śmieszne, oczywiście, o ile nie są akurat ekstremalnie tragiczne.
Prismedia S.C., będąca producentem „Kolejnego wieczoru kawalerskiego czyli na gorącym uczynku” w reżyserii Macieja Kowalewskiego, skompletowała bardzo dobrą obsadę artystyczną, a nawet dwie, bo wszystkie role są dublowane. Ja miałem sposobność obejrzenia tego spektaklu w warszawskiej Scenie RELAX w następującej obsadzie: Dominika Gwit - Lulu (alternatywna obsada Karolina Michalik), Małgorzata Lewińska - Suzanne (Anna Gzyra), Monika Mariotti - Louise (Ewa Gawryluk), Paweł Koślik - Daniel (Sebastian Cybulski), Rafał Mohr - Jeremy (Krzysztof Wieszczek), Michał Piróg - Cindy (Paweł Koślik).
Producenci wstrzelili się w oczekiwania widzów teatralnych, bo licząca 600 miejsc sala Sceny Relax zapełniona była do ostatniego miejsca i publiczność żywo reagowała na to, co dzieje się na scenie. A było co oglądać i co posłuchać, bo to typowa komedia pomyłek, zresztą cała sztuka opiera się na pewnej prymarnej pomyłce, która pociąga za sobą daleko idące konsekwencje. A ponieważ bardzo lubimy przyglądać się z bezpiecznej odległości, jak inni mają kłopoty, więc i tym razem śmiechu jest co niemiara. Dowcipy są zarówno słowne, jak i sytuacyjne, a zespół aktorski bardzo dobrze wczuwa się w te absurdalne sytuacje.
Z obsady, którą ja widziałem i która w całości staje na wysokości zadania, dostarczając całkiem przyjemną rozrywkę, największą radość sprawiało mi obserwowanie gry Dominiki Gwit, Rafała Mohra i Michała Piróga. To jest moje zdanie, ale zachęcam Państwa do obejrzenia tej inscenizacji (spektakl pokazywany jest w wielu miastach w Polsce) i do wyrobienia sobie własnego zdania.