„Kalina nie chce spać” wg scen. Zuzanny Bojdy w reż. Agaty Puszcz w Teatrze Komedia w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.
Dwie premiery w czasie jednego spektaklu?! Dziwne? Ale prawdziwe! 24 listopada 2023 r., na inaugurację (premiera sceny) Małej Sceny Teatru Komedia, odbyła się premiera teatralna (premiera sztuki) „Kalina nie chce spać” według scenariusza Zuzanny Bojdy w reżyserii Agaty Puszcz.
Zacznę od spektaklu, bo on tu jest najważniejszy. Gratuluję dyrekcji Teatru Komedia pomysłu, żeby przedstawienie inicjujące Małą Scenę zostało poświęcone postaci Kaliny Jędrusik i że to Barbara Kurdej-Szatan mogła wcielić się w tę artystkę. Lepszego wyboru nie mogło być.
Mała Scena, wcale nie jest taka mała. To długa, prostokątna sala (kilka słów o niej będzie poniżej), w której może pomieścić się ok. 200 osób lub, tak jak w przypadku tej premiery, ok. 70 stoliczków kawiarnianych. Bo tym razem rzecz dzieje się właśnie w takich klimatach. W czasie występu publiczność może delektować się różnymi napojami (kupionymi w kawiarni). Na końcu sali usytuowana jest niska scena z - a jakże - ciężką, czerwoną kurtyną, obok stoi fortepian dla akompaniatora (Piotr Mania), a na scenie i czasami na widowni, między stoliczkami, ONA, czyli naprzemiennie: Barbara Kurdej-Szatan i Kalina Jędrusik. Właśnie! Spektakl zaczyna się jako monodram aktorki Barbary Kurdej-Szatan opowiadającej o aktorce Kalinie Jędrusik. A później przez godzinę widzimy na scenie na zmianę jedną lub drugą. Przyznaję, że patrzyłem z podziwem na te błyskawiczne transformacje. I nie chodzi mi o fizyczne podobieństwo, bo w tym przypadku sprawa była stosunkowo prosta, kilka ruchów i już z blond Barbary jest kruczoczarna Kalina. Ale znakomita była cała reszta: te powłóczyste spojrzenia, te czasami miękkie uwodzicielskie ruchy, a za chwilę zaczepna, kłótliwa piekielnica. Ale prawdziwe mistrzostwo to był głos! Gdy zamknęło się oczy, można było ulec złudzeniu, że słyszy się autentyczną Kalinę Jędrusik.
Ten monodram składa się z tekstów mówionych i piosenek. Teksty to właściwie interaktywny stand up. Zakładam, że na każdym spektaklu może brzmieć trochę inaczej. Ten na moim był znakomity, bo trafili się kreatywni widzownie. Natomiast piosenki to po prostu perełki! Kurdej-Szatan po raz kolejny udowodniła, że jest znakomitą wykonawczynią bardzo trudnych wokalnie i aktorsko tekstów. A propos tekstów.
Kalina Jędrusik śpiewała dużo piosenek napisanych przez Agnieszkę Osiecką i Jeremiego Przyborę (jednego ze Starszych Panów). To są moi ulubieni autorzy (jeszcze Młynarski). Jestem bardzo przewrażliwiony na punkcie wykonywania ich utworów. Najbardziej podobają mi się te kanoniczne, śpiewane przez artystów, dla których były pisane. Nie często przyznaję, że podoba mi się interpretacja innych wykonawców, a w przypadku Barbary Kurdej-Szatan tak właśnie jest. Właściwie wszystkich słuchałem z ogromną przyjemnością, ale przy jednej zadumałem się szczególnie. Według mnie to jedna z najpiękniejszych piosenek miłosnych: „Na całych jeziorach TY”. Napisana przez Agnieszkę Osiecką dla Kaliny Jędrusik, która wykonywała ją w sposób mistrzowski. Ale jej prawdziwym adresatem był nie kto inny jak Jeremi Przybora właśnie! Kurdej-Szatan zaśpiewała ją w sposób porównywalny z oryginałem. Oczywiście, tak jak w przypadku pozostałych utworów, nie były one tożsame z pierwowzorem. Były inne. Ale wcale nie były gorsze! A to zdarza się bardzo rzadko!
Gratuluję Pani Barbarze Kurdej-Szatan!
Za ten premierowy wieczór słowa uznania należą się nie tylko twórczyniom i wykonawcom „Kalina nie chce spać”. Nowa dyrekcja Teatru Komedia porozumiała się z formalnym właścicielem całego zabytkowego kompleksu, w którym mieści się Teatr, czyli z Warszawską Spółdzielnią Mieszkaniową i przywróciła możliwość wykorzystywania na potrzeby wydarzeń artystycznych, wspaniałych pomieszczeń Społecznego Domu Kultury (który od 1950 r. jako Dom Kultury dawał żoliborzanom możliwość korzystania z przebogatej oferty, ale przez pewien czas był również siedzibą Zespół Pieśni i Tańca Wojska Polskiego). Pierwszym efektem tego porozumienia jest właśnie premiera „Kalina nie chce spać”, inaugurująca działalność Małej Sceny Teatru Komedia.
A historia związana z tymi pomieszczeniami jest fascynująca i zaczęła się jeszcze w okresie międzywojennym, gdy słynny prof. Stanisław Brukalski zaprojektował ten kompleks. I to właśnie ta część została wybudowana po wojnie jako pierwsza i przez wiele lat działała jako Dom Kultury. Dopiero w maju 1954 r. zakończono „domykanie” projektu i uruchomiono część teatralną. Czyli w przyszłym roku będzie siedemdziesiąta rocznica powstania teatru, który przez pierwsze trzy lata nosił nazwę „Teatr na Żoliborzu”. Od stycznia 1957 r. znany jest już jako Teatr Komedia i ta nazwa wpisała się na stałe w krwioobieg kultury warszawskiej, i pod tą nazwą kojarzony jest cały kompleks, który według pomysłu projektanta jest ściśle ze sobą zintegrowany.
A ponieważ historia lubi różne smaczki i w dodatku zatacza koło, to wszystkowiedzące wróble teatralne podrzucają mi taki właśnie smakowity kąsek.
Inauguracja sceny Teatru Komedia (wtedy Teatru na Żoliborzu) odbyła się 1 maja 1954 r., wystawieniem składanki artystycznej „Nareszcie otwarcie” (sic!) z tekstami m. in. Wiecha (info dla młodszych teatromanów - Stefana Wiecheckiego). Kierownikiem muzycznym był Jerzy Wasowski – drugi z późniejszych Starszych Panów, a wśród występujących była m.in. Józefina Pellegrini (za kilka lat macocha Agnieszki Osieckiej). Tak! Tej Agnieszki Osieckiej, która wiele lat później pisała piosenki dla Kaliny Jędrusik (która z kolei zamieszkała ok. 300 m. od Teatru Komedia) i której piosenki tak wspaniale wykonała Barbara Kurdej-Szatan na inaugurację Małej Sceny Teatru Komedia, będącej wreszcie zrealizowaniem do końca prymarnej koncepcji powstania tego całego kompleksu kulturalnego. Uff!
Dobra wiadomość dla widzów. Teraz, w Północnym Centrum Sztuki - Teatr Komedia, będziecie Państwo mieli do wyboru dwie sceny, dające Wam możliwość spędzenia wspaniałego wieczoru! Sprawdziłem!