„Nieostrość widzenia” Remigiusza Grzeli w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego z Teatru Kwadrat w Warszawie na VI Festiwalu „Open the Door" w Katowicach. Pisze Tomasz Domagała na blogu Teatr otwarty w poniedziałek – oficjalny dziennik festiwalowy 6. edycji Open the Door.
Monodram Ewy Ziętek na podstawie tekstu Remigiusza Grzeli poświęcony jest w pierwszym rzędzie niezwykłej postaci Zofii Książek-Bregułowej – poetki, aktorki, osoby prawie całe życie niewidomej (wzrok straciła podczas Powstania Warszawskiego, w czasie którego była łączniczką AK), związanej na stałe, podobnie zresztą jak Ewa Ziętek, z Katowicami. Rozpoczyna się zaś niezwykle ważnym dla bohaterki fragmentem dramatu Finna Methlinga Podróż do zielonych cieni:
Nie wiem zupełnie, kim jestem, gdyż śpię w ciemności. Śpię. Śpię. Przez długi, długi czas. I śnią mi się sny. Śni mi się, że mnie niosą w górę po schodach. Stopień po stopniu. Rok po roku. Miliony lat. Czas nie istnieje dla tej, która mnie niesie. Dla niej to tylko dziewięć miesięcy, podczas których wznosi mnie pomiędzy najdziwniejszymi krajobrazami. Na początku to woda, wielkie głębokie morze. Pływam w tym morzu. Nie, nie umiem pływać. Płynę objęta tym łonem w głębokiej, ciepłej wodzie, wciąż w górę i w górę. A teraz próbuję wpełznąć na ziemię. Bo teraz to już stało się ziemią. I muszę wejść na ziemię, a ona wznosi mnie w górę. Ale ja nie chcę tylko pełzać, ja chcę chodzić, ja chcę biegać, ja chcę… a teraz ten świat znika(…) To są moje ramiona. A to są moje stopy. Mogę patrzeć. Widzę, że słońce właśnie wstaje.
To fragment ważny zwłaszcza w Katowicach, gdyż Zofia Książek-Bregułowa, na tej samej scenie, co Ewa Ziętek, wypowiadała go pewnie nie raz, grając swój oparty na dramacie Methlinga, monodram w Teatrze Śląskim, zrealizowany w 1967 roku. Jego narratorką, opowiadającą przez swoje doświadczenie o codziennym losie typowej (wręcz stereotypowej) kobiety tamtych czasów, była paradoksalnie osoba, która zarówno w kwestii losu, jak i doświadczenia, była totalnym zaprzeczeniem opowieści kreowanej na scenie. A może niekoniecznie? Może taka była wtedy kondycja polskiej kobiety, może – przeżywszy koszmar wojny – chciała przede wszystkim pójść do przodu, spróbować manifestowaniem normalności, wytrzebić z głowy najgorsze doświadczenia pokolenia Kolumbów, które, jak powszechnie wiadomo, było pokoleniem na wskroś tragicznym.
Pięknie zresztą ten tragizm został tu przez twórców Nieostrości widzenia ujęty w scenie, gdy Ziętek w roli Książek-Bregułowej opowiada o odbywającym się potajemnie końcowym egzaminie w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej:
Na końcowe egzaminy ubrałam się tak, jakby się ubrała Żaneta z „Wilków w nocy” Rittnera, którą miałam zagrać. Pożyczyłam jedwabną suknię w duże kwiaty, słomkowy kapelusz z woalką, taką aż do ramion, rękawiczki, torebkę i siatkowe pończochy. Żaneta to była bogata, atrakcyjna wdowa, która przyjeżdża z Paryża(…). Kiedy weszłam do mieszkania przy Raszyńskiej 38, w którym odbywały się egzaminy, moi koledzy zdębieli. To była moja pierwsza rola komediowa. A przecież chciałam grać te tragiczki, biedaczki, Fedry i Antygony… A przecież zaraz przyszło Powstanie Warszawskie, w czasie którego los spełnił jej marzenie i zesłał jej prawdziwą rolę Antygony, walczącej o wolność swojego narodu wśród poniewierających się wszędzie, niepochowanych ciał jej współwalczących polskich braci. Rolę, której wprawdzie nie przypłaciła śmiercią, ale trwałym kalectwem, a miała wtedy przecież dopiero 24 lata…
Początkowy fragment dramatu Methlinga, kreujący relację matki z córką, która za chwilę wyłoni się z kosmosu jej wód płodowych, znakomicie układa relację Ewy Ziętek z postacią Zofii-Książek Bregułowej. Z jednej strony możemy bowiem odczytywać jej opowieść o własnym aktorskim życiu jako historię drzemiącego w jej losie dziedzictwa, pokoleniowego skarbu, jaki zostawiła jej w spadku heroska swoich czasów i teatru, w którym przyszło jej pracować (pomimo fizycznych ograniczeń), Książek-Bregułowa z drugiej strony – na poziomie teatralnym – pozwala aktorce wciąż na nowo dawać głos swojej bohaterce w momentach, gdy ta, niczym dziecko w brzuchu ciężarnej, kopie ją, przekręcając się w jej myślach i pamięci. Bo o tym głównie jest Nieostrość widzenia: o relacji dwóch kobiet, dwóch aktorek, dwóch pokoleniowych losów, splatających się ze sobą nieoczekiwanie w gąszczu historii. Relacji, która może być źródłem oczyszczającej magii teatru, w takiej formie bardzo dziś w Polsce potrzebnego.
Katowicki pokaz spektaklu przyniósł jeszcze jedno piętro swojego przesłania – to najpiękniejsze, ludzkie – a to za sprawą faktu, że Zofia Książek-Bregułowa była z Katowicami mocno związana, Ewa Ziętek zaś z nich pochodzi. Spektakl ten miał więc bardzo osobisty charakter, a końcowe podziękowania znanej katowiczanki chwyciły publiczność mocno za gardło. Zofia Książek-Bregułowa też chyba nad tym występem czuwała, bo gdy pani Anna Podsiadło pokazała mi w archiwum Teatru Ślaskiego jej zdjęcia z monodramu Podróż do zielonych, okazało się, że Ewa Ziętek w podobny jak jej bohaterka sposób używała na przykład rąk, dając – świadomie czy też nie – świadectwo jej fizycznej obecności na katowickiej scenie