„Znachor” wg Tadeusza Dołęgi-Mostowicza w reż. Jakuba Roszkowskiego z Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie na 47. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych. Pisze Aniela Bocheńska z Nowej Siły Krytycznej.
Mamy w Polsce trzy – co najmniej – figury wielkich chirurgów: Zbigniewa Religę, Marka Edelmana i Antoniego Wilczura. Postaci o różnym stopniu realności, ale wszyscy oni angażowali się w życie społeczne i zawodowo ścigali się z cudzą śmiercią. Ta mitologia wydała mi się intrygująca w kontekście „Znachora” Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie – spektaklu, który otworzył 47. Opolskie Konfrontacje Teatralne „Klasyka Żywa”.
Powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza zaadaptował i wyreżyserował Jakub Roszkowski. Zrobił to znakomicie. Hasłowo wyjaśnia relacje i powiązania pomiędzy bohaterami, mimo to sceniczna historia doktora Wilczura wydaje się jasna, również dla widzów, którym obca jest książka i jej filmowe adaptacje. O takich chyba jednak trudno, bo „dobranocka” Jerzego Hoffmana o dobrym chirurgu, którego utożsamiamy już z Jerzym Bińczyckim, powtarzana jest w telewizji przy okazji każdych świąt. Roszkowski odwołuje się do kanonicznych kadrów i dialogów, przeplata je cytatami z „Wyzwolenia”, jakby chciał zasugerować, że spektakl z Krakowa nie może się obejść bez Stanisława Wyspiańskiego. Nie tylko scenariusz, ale i jego wystawienie miesza ze sobą różne style, kulturę wysoką z popularną – przede wszystkim z musicalem.
Już w pierwszej scenie bohaterowie rapują po przeprowadzeniu udanej operacji, co jest odniesieniem do amerykańskiego musicalu „Hamilton”. Nie zabraknie też opowieści o bohaterach narodowych w rytmach hip-hopu, popowych przebojów, śpiewu ludowego. Wszystko wspaniale wykonane. Przedstawienia nie budują jednak kreacje aktorskie, ale zespołowa gra. Błyskotliwej reżyserii i wykonawstwu towarzyszy dynamicznie zmieniająca się i dowcipna scenografia Mirka Kaczmarka (wiszący nad łóżkiem obraz Matki Boskiej otacza korona z kul ortopedycznych, ekrany wyświetlają nagranie z jeleniami na rykowisku – co może być odniesieniem i do natury, i do sztuki).
Twórcy nie usiłują uprawdopodabniać przeżyć i emocji postaci – każdy z widzów może mieć przecież własne wyobrażenie losów i tożsamości Antoniego Wilczura, spektakl zostawia im na to przestrzeń. Grają odniesieniami do kultury popularnej, skrótami myślowymi i mrugnięciami oka – i świetnie im to wychodzi. „Znachor” opowiedziany jest z perspektywy popkultury. Tytułowy bohater to uznany warszawski lekarz z poczuciem misji, który nagle traci wszystko, także pamięć, i zostaje mu tylko wbita do głowy przez nocnych bandytów fraza: „musimy coś zrobić, co by od nas zależało, zważywszy, że dzieje się tak dużo, co nie zależy od nikogo”. Znów leczy, na prowincji, chociaż nie wie, kim jest. Nie chce pieniędzy, jakby był uczulony na blichtr i złoto. Kluczowa jest nie fabuła, ale to jak zostaje przedstawiona – z podkreśleniem, że znów chcemy ją usłyszeć. Reżyser nazwał spektakl czymś pomiędzy bajką dla dorosłych a moralitetem – i to właśnie jest w nim tak magnetyczne. Wersja Jakuba Roszkowskiego nic z tej bajkowej słodyczy nie odejmuje, nadziei dodaje odrobinę goryczy, a więc wiarygodności.
47. Opolskie Konfrontacje Teatralne „Klasyka Żywa”, 28 maja–3 czerwca 2023
Aniela Bocheńska – studentka etnologii i antropologii kulturowej drugiego stopnia na Uniwersytecie Warszawskim.