„Sceny z życia pobożnych mieszkańców Waldenburga” Przemysława Pilarskiego w reż. Jacka Jabrzyka w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
W najnowszym spektaklu Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu artyści sięgają do zapomnianych zapisów z kronik jednej z wałbrzyskich parafii, traktując je jako punkt wyjścia do teatralnej refleksji nad wielowiekową historią regionu. Nie mamy tu jednak do czynienia z inscenizacją historyczną w klasycznym sensie – to raczej próba uchwycenia tego, jak pamięć zbiorowa, przemiany religijne i tożsamościowe kształtowały los zwykłych ludzi w cieniu wielkich wydarzeń dziejowych.
Narracja została zbudowana w formie wielowarstwowej opowieści, w której starszy mężczyzna – dziadek – prowadzi dialog z młodszym rozmówcą – wnukiem, tworząc ramę dla scenicznych retrospekcji. Dzięki takiej konstrukcji widz nie porusza się linearnie przez czas, lecz doświadcza go jako mozaiki – migotliwej i wielowymiarowej. Na scenie pojawiają się zarówno postaci z kart historii, jak i bezimienni mieszkańcy dawnego Waldenburga, których życie przesiąknięte było zarówno wiarą, jak i polityką.
Spektakl operuje zmienną tonacją: z jednej strony odnajdujemy w nim elementy przypominające wykład z historii, z drugiej – pełno tu scen stylizowanych na satyrę, kabaret czy groteskę. Reżyser nie unika przerysowań, sięga po pastisz i teatralną hiperbolę, jednocześnie dbając, by nie zniknęło to, co w przedstawieniu poważne i istotne. Zderzenie powagi z żartem nie rozmywa sensu – wręcz przeciwnie, buduje napięcie, które nadaje spektaklowi dynamikę.
Warstwa wizualna przedstawienia została pomyślana z dużą pomysłowością. Scenografia autorstwa Pauli Grocholskiej przypomina przestrzeń z pogranicza dziecięcej wyobraźni i symbolicznego pejzażu historycznego – miękkie, modułowe elementy dekoracji pozwalają na szybkie zmiany planów, jednocześnie niosąc znaczenia metaforyczne. Podobny efekt uzyskano w kostiumach, które, choć nawiązują do różnych epok, są celowo uzupełniane o współczesne detale – jakby przeszłość i teraźniejszość przeglądały się w sobie nawzajem.
Na szczególną uwagę zasługuje choreografia (Szymon Dobosik). Jednym z najbardziej zapadających w pamięć momentów jest taneczne solo wykonane przez Mateusza Flisa – dynamiczna etiuda, w której ruch staje się samodzielnym środkiem wyrazu. Stylizacja na duchownego, ekspresja sceniczna i forma bliska estradzie sprawiają, że scena ta wykracza poza estetykę i staje się komentarzem – cielesnym głosem w dialogu ze słowem.
Aktorzy tworzą harmonijny zespół, który z dużą swobodą porusza się między różnymi rejestrami stylistycznymi – od ekspresyjnych monologów po pełne humoru sceny zbiorowe. Szczególnie mocno wybrzmiewają momenty, w których głos oddany zostaje zwykłym ludziom – tym, którzy doświadczali skutków konfliktów religijnych, politycznych i społecznych nie z pozycji sprawców, lecz uczestników losu.
Choć spektakl opowiada o konkretnym miejscu – dawnym Waldenburgu – jego przesłanie wykracza daleko poza lokalność. Twórcy podejmują tematykę uniwersalną: relacje między władzą a religią, mechanizmy wykluczenia, sposoby, w jakie ideologie próbują kształtować jednostkę. To przedstawienie nie podsuwa łatwych odpowiedzi – raczej inspiruje do myślenia, zadając pytania o to, co znaczy trwać, wierzyć i przynależeć – wtedy i dziś.
Ocena recenzenta: 6/ 10
 
 
       
                                           
                                          