„Tysiąc nocy i jedna. Szeherezada 1979” Magdy Fertacz w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Pisze Agata Łukaszuk w Teatrze dla Wszystkich.
Spektakl „Tysiąc nocy i jedna. Szeherezada 1979” Magdy Fertacz w reż. Wojciecha Farugi intryguje już samym tytułem. To piękna wizualnie i udana próba opowiedzenia o irańskiej rewolucji, która pogrzebała prozachodnią monarchię, przekształcając ją w republikę islamską, gdzie prawa człowieka nie mają żadnego znaczenia. I choć sam tytuł przywodzi raczej na myśl sułtana Szahrijara i jego żonę Szeherezadę, a także inne postaci występujące w „Baśniach tysiąca i jednej nocy”: Aladyna, Ali Babę czy Sindbada Żeglarza, nie zobaczymy na scenie nikogo z nich. W zamian widzowie dostaję jednak historię wyjątkowej dziennikarki i pisarki, która przeprowadziła rozmowy z ważnymi dla losów naszego świata postaciami.
Lektura „Baśni tysiąca i jednej nocy” – pochodzącego z IX/X wieku i zaliczanego dziś do arcydzieł światowej literatury zbioru około 300 baśniowych przypowieści – pobudza wyobraźnię i przenosi w podróż do odległych czasów i krain. Dotychczas w polskim teatrze na ich podstawie tworzono przede wszystkim spektakle kierowane do najmłodszych widzów, tymczasem, czytając opis spektaklu, dowiadujemy się, że jego główną bohaterką będzie Oriana Fallaci. I chociaż na pierwszy rzut oka tytuł nie ma nic wspólnego ze słynną włoską dziennikarką, szybko okazuje się, że pomysł połączenia opowieści zawartych w „Baśniach tysiąca i jednej nocy” z postacią Oriany Fallaci jest ciekawym sposobem na przypomnienie zmarłej w 2006 roku silnej, bezkompromisowej, pełnej dziennikarskiej pasji florentynki. Znana ze swych wielu książek, w których nie stroniła od kontrowersyjnych opinii, krytyki islamu i europejskich elit, oskarżana o rasizm i ksenofobię, prowadziła wywiady z wieloma politykami, artystami i duchownymi, a w jej życiorysie nie brakuje zdarzeń i spotkań na tyle nieprawdopodobnych, że dla przeciętnego człowieka mogą wydawać się one legendami, w które trudno uwierzyć.
Centralną postacią spektaklu jest więc Oriana Fallaci (Marta Konarska), która niczym Szeherezada snująca baśniowe opowieści przemierza przez własne życie, dzieląc się jego cząstką z widzami. Widniejący w tytule rok 1979 to dla niej czas wyjątkowego doświadczenia zawodowego, jakim niewątpliwie było spotkanie z Ajatollahem Chomeinim (Tadeusz Zięba) – szyickim przywódcą duchownym i politycznym z czasów rewolucji islamskiej w Iranie. Podczas legendarnego dziś wywiadu Fallaci zadaje mu kolejne niewygodne pytania o tragiczną sytuację w jego kraju, prześladowania rewolucjonistów, których dopuszczał się ze szczególnym okrucieństwem i bezwzględnością, czy o prawa kobiet. Przydzielony jej tłumacz Salami (Daniel Malchar), zwolennik Chomeiniego, zamiast wiernie tłumaczyć pytania, kieruje do przywódcy Iranu wymyślone przez siebie pochlebne słowa na temat jego działalności. Gdy okazuje się, że Ajatollah rozumie zadawane mu przez Fallaci pytania, zamiast udzielać jakichkolwiek odpowiedzi i wdawać się w dyskusję, jedynie wymownie milczy. Fallaci jawi się tu jako kobieta odważna i zdecydowana. Co prawda zgadza się, by założyć czador na czas wywiadu z Chomeinim, jednak uwiera ją on i ogranicza, co ostatecznie prowadzi do ostentacyjnego zdarcia go z siebie. Chomeini opuszcza więc pomieszczenie – nie może przebywać z kobietą z odsłoniętą głową.
Wrażenie robi stworzona przez Katarzynę Borkowską scenografia – prosta, ale jednocześnie bardzo plastyczna, z wydmami, które dominują po prawej stronie sceny i minimalistycznym pomieszczeniem skonstruowanym w jej głębi. W tym skromnie umeblowanym pokoju ustawiono łóżko, stolik i niewiele więcej. Dużo przyjemności sprawia obserwowanie gry świateł i feerii ciepłych barw, które wypełniają przestrzeń, tworząc piękne sceniczne obrazy niczym filmowe kadry. Odcienie pomarańczu, beżu i brązu nadają całości melancholijnej aury, która sprawia, że wszystko, co widzimy zdaje się długim snem lub halucynacją, niczym fatamorgana w kolejny upalny dzień na pustyni. W połączeniu z ciekawymi, utrzymanymi w stonowanych kolorach i malowanymi światłem kostiumami tworzy to spójny obraz, który może być dla widza piękną i wysmakowaną wizualną ucztą.
Oniryczne opowieści mają niespieszne tempo, biegną swoim rytmem niczym sen. Pojawia się w nich wiele postaci, dzięki którym Oriana odsłania przed widzami różne swoje oblicza: spotyka duchy ofiar rewolucji, swoją wielbicielkę Sarę (Bożena Adamek), zapatrzoną w Chomeiniego samotną matkę Simę (Marta Waldera), wykładowczynię Szadi (Agnieszka Kościelniak), opozycyjnego poetę Anusza (Antoni Milancej), czy parę artystów Hassana (Karol Kubasiewicz) i Tahera (Krystian Łysoń). Są to zwykli ludzie o różnych losach i przekonaniach, na których słynna Włoszka musiała natykać się na swojej drodze nie tylko będąc w Iranie, lecz przemierzając kolejne kraje między jednym a drugim wywiadem z ważnymi osobistościami tego świata. Spotkania z przypadkowymi mieszkańcami Iranu stają się przyczynkiem do rozważań na temat władzy, wolności, przemocy, sytuacji kobiet. Twórcom i twórczyniom udało się jednak uniknąć popadania w politykę i opowiadania się po którejś ze stron, pozostawiając widzom przestrzeń na własne refleksje. Historie opowiadane ze sceny poruszają, dają do myślenia i sprawiają, że chciałoby się wiedzieć więcej na temat wielowymiarowej postaci, jaką bez wątpienia była Oriana Fallaci. Pozostaje sięgnąć po jej liczne książki i zarejestrowane na wideo wywiady.