- Jest taki budynek, który obiektywnie nie jest w złym stanie, ale mam wrażenie, że można było zrobić więcej. To dawna synagoga, na którą brak pomysłu - mówi Joanna Modras, mowy Świętokrzyski Wojewódzki Konserwator Zabytków. Rozmawia Marcin Sztandera w „Gazecie Wyborczej - Kielce”.
Marcin Sztandera: Dlaczego zdecydowała się pani na objęcie funkcji konserwatora zabytków?
Joanna Modras: Pracuję w urzędzie ponad 20 lat, zaczynałam od stanowiska inspektora, czyli od dołu, i zawsze zajmowałam się architekturą. Z wykształcenia jestem historykiem sztuki, a zabytki to też moja życiowa pasja, która szczęśliwie łączy się z pracą zawodową. Z drugiej strony wiem, że praca konserwatora wojewódzkiego to będzie dla mnie duże wyzwanie, łączy się z jakąś obawą, bo odpowiedzialność jest duża.
To co panią przekonało? Propozycja wojewody?
– Nie chodziłam za tym stanowiskiem. Za dobrze wiem, jak to jest trudna działka, i wiem, jak trudną rolę ma konserwator, który często jest osamotniony w swoich decyzjach, musi je podejmować czasami wbrew inwestorom i musi bronić wartości, które nie wszyscy podzielają. Ale to też stanowisko, na którym można mieć jakiś wpływ w kwestii zabytków, wpisując konkretne obiekty do rejestru.