W Berlinie we wtorek zaprezentowany zostanie spektakl Mariusza Urbanka "Alma Rosé". Monodram poświęcony jest historii dyrygentki orkiestry kobiecej w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz-Birkenau. Sylwetka Almy Rosé nie jest w Niemczech powszechnie znana.
Historia Almy Rosé zostanie zaprezentowana w Berlinie dzięki autorowi monodramu, wrocławianinowi Mariuszowi Urbankowi oraz w wyniku współpracy Ambasad Polski i Czech - poinformowała PAP rzeczniczka Ambasady RP w Berlinie Magdalena Szuber-Zasacka.
"Ambasada RP zdecydowała się na współorganizację wydarzenia z kilku powodów – podnoszenie tematyki spektaklu w sferze publicznej w RFN pozostaje niezmiennie zasadne. Wiedza historyczna w Niemczech o wydarzeniach z II wojny światowej na Wschodzie, na terenie Polski okupowanej przez nazistowskie Niemcy, pozostaje niewielka. Nadal spotykamy się ze zniekształcaniem w sferze publicznej, w mediach, pamięci o niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych za granicą" - podkreśliła rzeczniczka.
Zadaniem polskich placówek dyplomatycznych w RFN "jest opowiadanie o faktach historycznych właśnie w trakcie wydarzeń publicznych – tym bardziej, że ostatni Świadkowie historii, którzy mogą ją opowiedzieć w najbardziej poruszający sposób, odchodzą" - dodała Szuber-Zasacka.
"Pomysł stworzenia monodramu o Almie Rosé zawdzięczam Bente Kahan - norwesko-polskiej pieśniarce pochodzenia żydowskiego, która zaproponowała mi opisanie tej historii, co rozrosło się później do niewielkiej sztuki z udziałem kwartetu muzycznego. To był czas pandemii, spektakl w reżyserii Bente powstał, ale dostępny był tylko online, do dziś można go znaleźć w sieci. Zobaczyła go Olga Struskova, zadzwoniła do mnie, potem zaproponowała rolę Sarze Havacovej. Czeska wersja spektaklu zbliża się już chyba do 50 przedstawień" - powiedział Urbanek.
"Historia Almy pociąga przede wszystkim przez dramatyzm jej życia. To opowieść o marzeniach, wierze w sztukę, która łączy, a nie dzieli, i o przewrotnym losie, który potrafi najpiękniejsze marzenia obrócić w niwecz. Alma nie chciała od życia nic więcej, tylko grać muzykę, którą kochała, a nazizm i wojna odebrały jej prawo do tego. Bezwzględny los pokazał jak niewiele znaczą dla historii nasze marzenia" - dodał autor monodramu.
Alma Rosé pochodziła z żydowskiej rodziny o wielkich tradycjach muzycznych. Urodziła się 3 listopada 1906 r. w Wiedniu. Jej ojcem był Arnold Rosé, założyciel Kwartetu Roségo i koncertmistrz Opery Wiedeńskiej. Z kolei światowej sławy kompozytor i dyrygent Gustaw Mahler był jej wujem - przypomniała rzeczniczka polskiej ambasady w Berlinie.
Po deportacji do Auschwitz-Birkenau Alma miała zostać poddana pseudomedycznym eksperymentom doktora Mengele. Prosiła, by pozwolono jej zagrać na skrzypcach po raz ostatni, po czym Maria Mandl tworząca w obozie orkiestrę kobiecą zabrała ją z bloku medycznego i powierzyła prowadzenie żeńskiej orkiestry.
Alma szybko zrozumiała, że jako więźniarki kobiety nie miały żadnej wartości w oczach strażników, ale ich status muzyków mógł uchronić je przed biciem, znęcaniem się i śmiercią.
Helena Dunicz-Niwińska, była więźniarka obozu Auschwitz wspominała: "Szanse na przeżycie w Birkenau mieli raczej więźniowie pracujący w dobrych komandach, czyli pod dachem. Dobrym, a nawet bardzo dobrym komandem roboczym była również obozowa kapela". Alma przyjmowała do orkiestry tylko Żydówki wiedząc, że da im to szansę na przeżycie z uwagi na wyjątkowo dobre warunki pracy orkiestry. Szacuje się, że dzięki Almie Rosé, 38 z 40 muzykujących kobiet przeżyło Holokaust.
Alma Rosé zmarła w obozie 4 kwietnia 1944 r., przyczyny jej śmierci nie zostały jednoznacznie ustalone.
Premiera spektaklu "Alma Rose" w Berlinie odbędzie się dzięki współpracy Ambasad RP i Czech we wtorek, w Ambasadzie Republiki Czeskiej, o godz. 18. Udział w wydarzeniu potwierdził autor monodramu Mariusz Urbanek.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)