EN

22.03.2024, 13:13 Wersja do druku

Nielekkość

„Lekkość” Wiktora Stypy w reżyserii autora w w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie. Pisze Jacek Sieradzki, członek Komisji Artystycznej 30. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

fot. Dawid Kozłowski / mat. teatru

Wchodzi się przez szafę, cała widownia przeciska się z foyer przez wąskie drzwi, oglądając się później za siebie: jakeśmy się tu zmieścili? Wcisnąć się w zagraconą głowę nastolatki, to nie byle co. Pokój i półeczki zasłane są mnóstwem głupstw, które potem zapobiegliwa mama będzie gwałtownie porządkować, bo przecież ktoś musi. Pewnie chciałaby uporządkować także myśli kłębiące się w głowie córki, ale nie ma do nich tak łatwego dostępu – jak my. Myśli przez autora nazwane Bazgrołami objawiają się w ożywionej postaci i szaleją po scenie w dynamicznej choreografii Davida Tasa. Cóż my tu mamy! Strzępy wkuwanej nieskutecznie wiedzy książkowej o bliżej niezidentyfikowanych królach, bitwach i tym podobnych elementach edukacji, na przemian z echem rodzinnych napominań, pouczeń i innych prześladowań. Na białej ścianie szafy wyświetla się niejaki ptaszek duolingo; jak wyczytałem w googlu to maskotka aplikacji czuwającej nad systematycznością nauki. Przyjaciółka czy zmora, o dziwo trudno wyczuć.

W kolejnych sekwencjach bazgroły ustępują myślom cokolwiek bardziej uporządkowanym, co nie oznacza jednak nudnej dosłowności. Jeszcze Karolina Fortuna gra po prostu matkę ze wszystkimi odcieniami matczyności, czułością i nieznośnością, z chybotaniem się od maski pseudokumpeli do nieznośnej nudnej zgredki. Ale rodzinne tortury nade wszystko bierze na siebie Kamil Urban w pełnym przeglądzie, od dystyngowanej, cudnie podpatrzonej w nadęciu ciotki („Dominiko, co z ciebie wyrośnie!?”) przez wujka-dziarskiego trenera od tężyzny fizycznej („dziewczyna ma być wojownikiem”) po ojca, nowe wcielenie Felicjana Dulskiego („weź jej przypilnuj trochę. Dyscypliny męskiej jej brakuje, ja mam dość powtarzania w kółko tego samego... Gdzie idziesz?”). Jest jeszcze świnka morska o imieniu Andrzej, choć płci damskiej (zabawny, pół-kumpelski, pół-rozhisteryzowany jak dziecko Przemysław Płaczek). Przy takiej rodzinie nasza bohaterka musi oczywiście lądować na terapii: terapeutka jest przemądrzała i rutynowa, ale przynajmniej namawia pacjentkę do pisania pamiętnika i z tego pamiętnika snują się kolejne sceny. Niekiedy makabryczne, jak odrealniona sekwencja, kiedy Andrzej zostaje podany na kolacyjny stół z typowym kucharskim komentarzem, choć nie wydaje się we śnie przejęty swoją nową perspektywą (o jego rzeczywistej chorobie i uśpieniu dowiemy się po chwili w mniej zwariowanym trybie).

fot. Dawid Kozłowski / mat. teatru

Z takiego streszczenia, jakie tu notuję, zda się wyłaniać lekki i wesoły spektakl o raczej typowych problemach nastolatków. A jednak coś w nim jest zasadniczo niewesołego. Nie żaden smrodek dydaktyczny, broń Boże. Nikt nie dociąża gry, nie wprowadza dramatyzmu na siłę. Trójka „Bazgrołów” prowadzi kolejne scenki albo tak, że słyszymy echa gadaniny „jak w życiu”, albo wchodzi w czysto komediowe tony. Młodziutka Angelika Smyrgała gra dziewczynę rzeczową i normalną, ile trzeba stanowczą, ile trzeba ulegającą rodzinnym natarczywościom, na pewno zadającą sobie naczelne pytanie swego wieku, kim jest i kim będzie, ale to pytanie też nie dostaje nagle ciężaru „być albo nie być”. W gruncie rzeczy można by powiedzieć, że to całkiem udana komedia familijna, rarytas gatunkowy, bardzo rzadki na scenach. Ale coś sprawia, że o widowisku napisanym i wyreżyserowanym przez Wiktora Stypę tego powiedzieć się nie da. Coś pod warstwą gry, co wyłazi na wierzch w króciutkiej scence gdzieś w dwóch trzecich przebiegu, gdy Bazgroły wychodzą na chwilę z ról, po czym wśród wygłupów, jakichś aberracyjnych autoprezentacji (aktor przedstawia się nazwiskiem koleżanki, byłej dyrektorki artystycznej teatru), mimochodem pada informacja, że ten spektakl jest inscenizacją pamiętnika pewnej Dominiki, która parę tygodni temu wyszła z domu i nie wróciła. Aktorzy chcą do niej dotrzeć z przekazem, że nie jest sama. Możemy kombinować, czy to jest złamanie fikcji rzeczywistym faktem, czy fikcją do kwadratu; co ma to jednak za znaczenie? Po chwili jesteśmy z powrotem w kolejnych scenkach komediowo rozmachanych, wariackich, ale kładący na nich cień jest już całkiem nie do przegonienia.

Także i dlatego, że wypełniający widownię małej sceny tarnowskiego teatru rówieśnicy zaginionej Dominiki nie sprawiali wrażenia, jakby cokolwiek, co tu zobaczyli, miało ich serdecznie śmieszyć.

Wiktor Stypa LEKKOŚĆ. Reżyseria: Wiktor Stypa, dramaturgia: Andrzej Skowron, scenografia: Weronika Filipek, muzyka: Michał Lazar, multimedia: Dawid Kozłowski, choreografia: David Tas, reżyseria światła: Anna Siek. Prapremiera w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie 11 czerwca 2023.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne