Spotkania w ramach cyklu Aktor w dialogu są okazją do rozmów wokół monodramu, kierunków rozwoju współczesnego teatru, a także samych twórców zapraszanych do studia przez dyrektora Teatru Małego w Tychach, Pawła Drzewieckiego. Na tegorocznym XVI festiwalu MoTyF o byciu na scenie, herstoriach i motywacjach swoich artystycznych wyborów opowiadały Agnieszka Przepiórska, Joanna Szczepkowska oraz Dorota Landowska.
Kiedy twórca jest gotowy, by stanąć przed publicznością ze swoim monodramem? Pytając zaproszone rozmówczynie o początki ich scenicznych spotkań sam na sam z publicznością, prowadzący wraca do słów Wiesława Komasy. Moment monodramu, o którym mówi aktor, to zgrabne pojęcie wpisujące artystę w przestrzeń tekstu lub problemu aktualnego w nim tu i teraz. Bo przecież bez silnej potrzeby spotkania z tematem, odnalezienia sposobu, w jaki pracuje on w wykonawcy, spektakl nie powstanie. I jak przychodzi w pewnym momencie aktywność twórcza, tak też kończy się ona wraz z przepracowaniem tematu w sobie, niejako poprzez spektakl.
Rozmowy toczące się w przytulnej atmosferze MoTyFowego studia odsłaniają przyczynki do realizacji spektakli na jednego aktora, ale też do konstruowania od podstaw tekstu, który później zaistnieje na scenie. Każdy z nich jest różny, a jednak niektóre elementy powtarzają się we wszystkich wypowiedziach. Czasem jest to okazja do wyrażenia siebie, kiedy indziej silnie rezonująca inspiracja lub potencjał do wykorzystania.
Agnieszka Przepiórska, multimonodramistka nagrodzona przez miesięcznik „Teatr”za spektakl W maju się nie umiera, prezentowany również przed tyską publicznością, mówi o swoich bohaterkach jak o świetnie znanych, bliskich przyjaciółkach. Szukając nici porozumienia między sobą a swoimi postaciami przed przystąpieniem do pracy scenicznej, pochyla się nad ich biografiami – bada, poszukuje, dokumentuje, spotyka się z ludźmi, którzy znali jej bohaterki. Nie próbuje działać przeciw, w niezgodzie. Jeśli postać stawia opór – jak sama mówi – odpuszcza. Zapytana o pracę nad spektaklem mówi o spotkaniach. Zarówno z tymi, którzy pomagają jej właśnie w tej swoistej skrupulatnej rekonstrukcji żywego dokumentalno-emocjonalnego portretu kobiecego, wraz z całym krajobrazem, w którym zaistniał, jak i późniejszych interakcjach z widzami. Ponieważ kieruje nią silna potrzeba opowiedzenia historii, na scenę wchodzi raczej w charakterze przekaźnika, tuby przekazującej opowiadania, w pewnym sensie przez siebie, życia postaci. W rozmowie podkreśla, że nie konfrontuje się z widzem, nie ma poczucia, że na jakiejkolwiek płaszczyźnie musi mu sprostać. Raczej spotyka się z nim, otwierając drzwi do świata kreowanej przez siebie postaci.
W swojej pracy pedagogicznej odkrywa siebie i własną drogę aktorską ponownie. Wraz ze studentami bytomskiej AST (Akademii Sztuk Teatralnych) szuka odpowiedzi na pytania o to, co ułatwiało i nadal ułatwia jej proces twórczy, a co działało przeciw niemu. Podejmując za każdym razem na nowo próbę wejścia w postać, stara się słuchać siebie. Jak sama mówi, sprawdza wtedy: co w sercu, co w głowie, a co w ciele. Poszukiwań tych nie zabrakło również na tegorocznym festiwalu, w ramach warsztatów dla uczestników nurtu konkursowego.
Joanna Szczepkowska odgrywa na scenie Gołą babę już od dwudziestu ośmiu lat. Spektakl stworzony od początku do końca przez aktorkę, niesłychanie rytmiczny, rygorystyczny w swej formie, przeżywa ostatnio, jak sama twórczyni podkreśla, okres stand-upowy. Nowe pokolenie widzów żywo reaguje na proponowane przez postać interakcje. Publiczność zmienia dynamikę, nadaje koloryt, wyciąga nowe sensy, świeżym okiem odczytuje gorzką pointę monodramu. Podczas tegorocznego MoTyFu tyska publiczność miała okazję zobaczyć twórczynię w tej wyjątkowej podwójnej roli.
W rozmowie w studio, zapytana o początki swojej przygody z teatrem jednego aktora, Joanna Szczepkowska przywołuje wspomnienia pierwszego autorskiego recitalu, do którego została namówiona przez Wojciecha Młynarskiego. Format ten pozwolił jej doświadczyć innego wymiaru spotkania z widzem. W intymnym sam na sam zamiast wykreowanej przez nią postaci scenicznej, była ona – Asia, w świetle reflektorów, wobec odbiorców. Estradowość oswoiła poczucie samotności, otworzyła nową ścieżkę.
W pandemicznym świecie, bez żywej przestrzeni scenicznej, mogliśmy zobaczyć twórczynię w jej autorskim Teatrze w Pudełku. Konsekwentnie proponując monodramatyczny format, tym razem w wersji mini i online, próbowała przetrwać razem z nami ten osobliwy czas, improwizowała, budując nową formułę spotkań.
Teatr pani Joanny to teatr autorski. Jest wnuczką Jana Parandowskiego, już od najmłodszych lat była skazana na pisanie. Niechętnie o tym słuchała, a już na pewno nie godziła się ze swoim losem. Skończyła szkołę aktorską, zbudowała niejedną postać sceniczną, a obecnie, już mało przekornie, publikuje. Wyspa Teo, najnowszy tom jej prozy, obejmuje pięć opowiadań rozrzuconych po różnych epokach.
Spotkania z cyklu Aktor w dialogu wieńczy inspirująca rozmowa z jurorką tegorocznej edycji MoTYFu, Dorotą Landowską. Zapytana już na początku o motywacje do podjęcia się monodramatycznej formy wskazuje bezpośrednią inspirację twórczynią Gołej Baby. Jeszcze raz upewniamy się, że festiwal to nie tylko miejsce spotkań publiczności z dziełem, ale też samych twórców z innymi twórcami.
Jordan, pierwszy monodram, wspomina jako tekst z potencjałem, który ze względu na swoja moc sprawczą powinien być dalej oglądany przez młodzież. Z tego też powodu został on ponownie wyreżyserowany, tym razem przez samą Dorotę Landowską i przekazany młodej aktorce, Zuzannie Bernat.
Również w tej rozmowie nie brakuje wątków dokumentalnej pracy nad spektaklem. Stryjeńska. Let’s dance, Zofia to monodram, do którego zbierano materiały w podróży śladami malarki po kilku europejskich miastach. Jak mówi sama Dorota Landowska, w spektaklu raczej stoi przy księżniczce polskiego malarstwa niż nią jest. Tyska publiczność miała okazję obejrzeć tę pozycję również w ramach festiwalu, dwa sezony temu.
XVI Tyski Festiwal Monodramu MoTyF dobiegł końca. Atmosferę szczególnych spotkań, jakimi są spektakle teatru jednego aktora, możemy poczuć w dialogach o teatrze, zarejestrowanych w studio festiwalowym. Tegoroczne rozmówczynie jednogłośnie stwierdzają, że monodram to nie tylko tekst, aktor i publiczność. To raczej spotkania poprzedzone długimi poszukiwaniami, momentami olśnień i odkrywaniem.