EN

18.11.2022, 19:00 Wersja do druku

Nie mieli duszy niewolnika

fot. Muzeum Łazienki Królewskie

„Noc listopadowa” Stanisława Wyspiańskiego w reż. Leszka Zdunia z Teatru Klasyki Polskiej w przestrzeni Łazienek Królewskich w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w „Naszym Dzienniku”.

W znakomitej, pięknej i podnoszącej nas na duchu homilii wygłoszonej na Wawelu w dniu Święta Niepodległości ks. abp Marek Jędraszewski, mówiąc o zmaganiach Polaków o wolność i niepodległość naszej Ojczyzny, poprosił, byśmy się pomodlili za tych naszych rodaków, którzy przez 123 lata między rokiem 1795 a 1918 nie dali się upodlić, nie mieli duszy niewolnika, woleli umrzeć, walcząc o odzyskanie niepodległości w powstaniach narodowych, czy to w Powstaniu Listopadowym (1830-1831), czy w Powstaniu Krakowskim (1846), czy w Powstaniu Wielkopolskim (1848, 1918), czy w Powstaniu Styczniowym (1863). Ta piękna, jakże ważna, podnosząca nas na duchu homilia, przypomniała, jak wielką, nieocenioną wartością jest niepodległość Ojczyzny. Dziś ma to znaczenie szczególne, zwłaszcza, że słowa „patriotyzm”, „ukochanie Ojczyzny” zatracają swoje właściwe znaczenie na rzecz kosmopolityzmu itp. Najbardziej niebezpieczne jest to, że młodzież w większości nie jest już wychowywana do patriotyzmu. Czy zatem grozi nam „dusza niewolnicza”?

Tutaj, prócz rodziny, Kościoła, szkoły, ogromne zadanie do wykonania ma kultura, a w niej teatr. Tymczasem (prócz kilku wyjątków) przedstawienia, które proponowały sceny w tych ważnych dla nas dniach 11 i 12 listopada, skłaniają do smutnej refleksji: trwa ucieczka od polskości, od naszej narodowej tożsamości. Myślę, że tak jak ja wielu innych Polaków oczekiwałoby w tym czasie na przykład na scenie Teatru Narodowego w Warszawie przedstawienia, które w jakiś sposób licowałoby z tą jakże ważną dla nas datą. Wydawałoby się bowiem, iż nazwa „narodowy” zobowiązuje. Ponadto w skarbcu naszej narodowej literatury nie brakuje arcydzieł, tym bardziej że przecież trwa jeszcze Rok Romantyzmu Polskiego. Tymczasem na tej najbardziej prestiżowej scenie teatralnej w Polsce odbyła się premiera spektaklu „Księgi Jakubowe” według powieści Olgi Tokarczuk…

Wyspiański w Łazienkach

Ale nie wszystko jeszcze stracone. Oto Teatr Klasyki Polskiej 12 listopada dał premierę „Nocy listopadowej” Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Leszka Zdunia. Rzecz została wystawiona w ogrodach warszawskich Łazienek Królewskich jako spektakl plenerowy. Wyspiański napisał ów poemat dramatyczny w 1904 r., a więc na trzy lata przed śmiercią. Nie ujrzał już swego utworu na scenie, bo prapremiera odbyła się w Krakowie w 1908 r. Zastanawiające, czy będąc raz jedyny w Łazienkach Królewskich (1898 r.), które stały się dlań źródłem inspiracji do napisania dramatu – pomyślał o wystawieniu swego dzieła właśnie tutaj, pośród pamiątek, dzieł sztuki nawiązujących do antyku, ale i do pomników naszej historii?

„Noc listopadowa” to rozważanie o Polsce, o naszych dziejach i o przeznaczeniu, o tym, co dalej będzie z Polską. Pamiętajmy, że Wyspiański nie zaznał wolności i niepodległości naszej Ojczyzny. Toteż w całej jego twórczości pojawia się motyw niepodległościowy, rozprawy o Polsce, o jej przyszłości. W „Nocy listopadowej” poeta przedstawia wydarzenia prowadzące do wybuchu powstania, początek (noc z 29 na 30 listopada) insurekcji, jej przebieg i klęskę. Pojawiają się postaci historyczne: wielki książę Konstanty, Piotr Wysocki, generałowie Stanisław Florian Potocki, Wincenty Krasiński, Józef Chłopicki, także Joachim Lelewel, zakuty w kajdany Walerian Łukasiński, podchorążowie i inni. Obok bohaterów ziemskich pojawiają się postaci z mitologii greckiej: m.in. Pallas Atena, Nike, Demeter i jej córka Kora, Ares.

Utwór Wyspiańskiego nie jest łatwy do wystawienia na scenie, choćby przez to, że autor przeplata ze sobą dwa światy: ziemski – realny i antyczny – mitologiczny bóstw greckich. No i niełatwy jest też młodopolski język poetycki, w jakim dramat jest napisany. Niemniej premiera „Nocy listopadowej” w parku Łazienkowskim w otwartej przestrzeni to zupełne novum i można powiedzieć wydarzenie artystyczne, choć nie bez uwag, głównie technicznych. Reżyser spektaklu umieścił akcję w kilku miejscach, zgodnych z utworem Wyspiańskiego. Początek przy Szkole Podchorążych (tu uczyli się młodzi ludzie, którzy byli inicjatorami powstania), a finał w amfiteatrze, po drodze zaś akcja toczyła się w krużgankach Pałacu na Wyspie, przy pomniku Jana III Sobieskiego. Przestrzeń Łazienek pozwoliła reżyserowi na umieszczenie zawartych w tekście Wyspiańskiego scen wizyjnych, co w warunkach teatru znajdującego się w budynku wymaga zupełnie innego podejścia do tego wątku i rzadko się udaje. Ponadto spektakl został wpisany w naturalną, piękną scenografię Łazienek Królewskich. Takie elementy, jak jesienna aura, płynąca po stawie łódź Charona, w której znajduje się Kora podążająca na zimę do Hadesu, do swego męża – budują specjalną atmosferę. Spektakl wzbogaca, a także organizuje jego rytmikę i wprowadza dodatkowy klimat piękna, poruszająca muzyka Rafała Odrobiny. A fragment „Etiudy Rewolucyjnej” Chopina przenosi nas w czasie.

Ważne widowisko

Nie każdy dramat można wystawić w warunkach plenerowych, i to takich, gdzie poszczególne sceny odbywają się nie w jednym, a w kilku miejscach. To sprawia, że mamy do czynienia z publicznością „wędrującą”, z przemieszczaniem się zarówno aktorów, jak i widzów do kilku miejsc, w których rozgrywa się akcja. Pomysł tyleż znakomity, co też karkołomny. Owa wędrówka siłą rzeczy przerywa ciągłość narracyjną opowieści. Tym bardziej że przestrzeń, jaką każdorazowo mieli do pokonania widzowie, była niemała. Ponadto ci, którzy szli zbyt wolno, w rezultacie, gdy już dotarli, stali na końcu, więc niewiele zobaczyli, bo przed nimi była już spora widownia.

Do utrudnień tzw. technicznych – niejako a priori wpisanych w taką strukturę spektaklu, jaką jest otwarta przestrzeń – należy też nagłośnienie, ale tutaj w zupełności spełniło swoje zadanie. Wypowiadane przez aktorów kwestie słychać było w każdym miejscu Łazienek. Natomiast w niektórych scenach gorzej było z dotarciem do publiczności tekstu w pełni zrozumiałego. Wiadomo, że wyposażenie aktorów w mikroporty, do tego w przestrzeni otwartej, wymaga jednak nieco innej techniki mówienia, a przede wszystkim nieskazitelnej dykcji, z czym niektórzy wykonawcy mają spore problemy. I to nie tylko w warunkach plenerowych, lecz także, jak doskonale wiemy, w sali teatralnej. Przestało się dziś zwracać uwagę na prawidłową wymowę aktorów. Myślę, że główną winę ponoszą tu szkoły teatralne.

Mimo uwag jest to ważne plenerowe widowisko, w którym najliczniejszą publicznością była młodzież. A to jest rzecz optymistyczna.

„Noc listopadowa” Stanisława Wyspiańskiego, reż. Leszek Zduń, muz. Rafał Odrobina, scenog. Marek Chowaniec, kost. Aleksandra Reda i Agata Stanula, chor. Angelika Skowronek. Występują: Szymon Kuśmider, Lidia Sadowa, Sylwia Zmitrowicz, Michał Chorosiński, Marcin Kwaśny, Jarosław Gajewski i inni. Teatr Klasyki Polskiej, spektakl prezentowany w Łazienkach Królewskich w Warszawie.

Tytuł oryginalny

Nie mieli duszy niewolnika

Źródło:

„Nasz Dziennik” nr 268

Autor:

Temida Stankiewicz-Podhorecka

Data publikacji oryginału:

19.11.2022