EN

14.03.2022, 11:00 Wersja do druku

Nic przez nic pomnożyć

„Sen nocy letniej” Williama Shakespeare’a w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Sławomir Szczurek z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Magda Hueckel

Zastanawiające jaka siła pcha nas w ramiona tych, z których tej siły nie czerpiemy. Zdaje się przypominać to rodzaj niewytłumaczalnego masochizmu. Widzisz nazwisko twórcy, doskonale wiesz czego się spodziewać, a jednak brniesz w to. Pytanie po co? W nadziei na co? Powodowany niezrozumiałą wiarą w nawrócenie reżysera, chęcią podarowania mu kolejnej już szansy, być może obejrzenia twórczej przemiany i ufny w przeciągnięte nazbyt zaliczenie egzaminu reżyserskiej dojrzałości, zrobiłem to sobie po raz kolejny. I raz kolejny otrzymałem razy.

Najnowsze reżyserskie poczynanie Krzysztofa Garbaczewskiego przypadło na i tak nieco sforsowaną ostatnimi czasy scenę Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Tym razem swoim kuglarskim palcem Garbaczewski dotknął „Snu nocy letniej” Szekspira. Ta oniryczna komedia o niezbyt wyrafinowanych i poplątanych losach trzech par kochanków, pojawiających się w niej w różnych konfiguracjach, wsparta została przez to, co reżyser lubi najbardziej w swoim teatrze, czyli najnowszą technologię. W jej intrygującym, acz wciąż jeszcze siermiężnym środowisku umiejscowieni zostali jedynie aktorzy. Wirtualna rzeczywistość za sprawą gogli, w które wyposażeni zostali główni bohaterowie, i umieszczonego nad sceną ekranu (oglądamy na nim dziejące się wydarzenia), początkowo zdaje się mieć sens. Dawać nowy, adekwatny kontekst tekstowi Szekspira, który przyznać trzeba Garbaczewski zdecydował się wiernie oddać.

To samo tyczy się utrzymanej w landrynkowym klimacie scenografii zbudowanej z wielkich rąk, paluchów z pomalowanymi paznokciami (wśród nich dostrzegłem ten środkowy, wymierzony jakby w publiczność, co by się nawet zgadzało) i cekinowych, ortalionowych, neonowych kostiumów, obie autorstwa Aleksandry Wasilkowskiej. Żywotność efektu „wow” trwa zaledwie chwilę. Gdy dostrzeżesz i wyłapiesz okiem już wszystkie elementy, drobiazgi i szczególiki, musisz jeszcze mieć co robić przez całe, długie dwie godziny.

Tego już Garbaczewski nie potrafi. Nie potrafi utrzymać uwagi widza na dłużej i skierować jej na coś innego niż tylko nowinki techniczne. Odarty z nich krakowski „Sen” pozostaje nagi, dramaturgicznie słabo wymyślony (Patrycja Wysokińska). Nudny wręcz. Czego naprawdę nie sposób było nie zauważyć na twarzach znużonej i zniesmaczonej publiczności. Banalne, nieinteresujące i martwe dramaturgicznie rozmieszczenie aktorów, aż nie do wiary, trwa niezmiennie przez cały spektakl. Nudzi się nawet wyraźnie pozostawiona sama sobie Marta Ojrzyńska (Tytania), stanowiąca tło dla akcji innych bohaterów.

Zarówno to, jak i sam VR ograniczyły mocno aktorom możliwości. Jedyną szansą na zabłyśnięcie, ale i zwyczajne uczepienie się czegoś by przetrwać do końca, okazał się Szekspir. Tylko z ust Mai Pankiewicz (Hermia) brzmiał on świetnie. Był interpretowany. Nie cytowany, a poddawany artystycznej obróbce. Pomimo pełnego kostiumu oraz zasłaniających twarz okularów VR, jej ciało pracowało wspaniale. Dwoiła się i troiła, co pokazuje aktorski kunszt i potrzebę znalezienia pomysłu na siebie w każdej, nawet opresyjnej sytuacji. Parafrazując słowa Władysława Bartoszewskiego „warto być przyzwoitym aktorem”.

Garbaczewski strzelił sobie w kolano podwójnie. Wymieszał narrację VR-ową z dziejącą się w realu równoległą akcją amatorskiej trupy przygotowującej sztukę na dzień wesela. Momenty, gdy pojawiają się Bogdan Brzyski (Piszczała), Grzegorz Grabowski (Kloc) i Błażej Peszek (Podszewka) prowadzą do finału, w którym zaprezentują dialog Pyrama z Tyzbe i lwa, który okażę się nieprawdziwym lwem, bawią prawdziwie. Ten kontrast nazbyt uwydatnia, iż rzucanie blasków na płasko wymyślony wirtualny świat na nic się zdaje. Domorosła trupa prostaków i ich krotochwila dostrzegają znacznie więcej niż hochsztaplerskie spojrzenie ukryte za wirtualnymi okularami.

William Szekspir

„Sen nocy letniej”

przekład: Stanisław Barańczak

scenariusz i dramaturgia: Patrycja Wysokińska

reżyseria: Krzysztof Garbaczewski

Narodowy Stary Teatr im. H. Modrzejewskiej w Krakowie, Duża Scena, premiera: 18 lutego 2022

występują: Małgorzata Gałkowska, Marta Ojrzyńska, Maja Pankiewicz, Małgorzata Zawadzka, Bogdan Brzyski, Maciej Charyton, Roman Gancarczyk, Grzegorz Grabowski, Zygmunt Józefczak, Paweł Kruszelnicki, Mikołaj Kubacki, Błazej Peszek, Karzysztof Zawadzki

Sławomir Szczurek – filolog polski, absolwent Laboratorium Pedagogiki Teatru, od 2016 roku związany z Nową Siłą Krytyczną.


Źródło:

Materiał własny