EN

27.09.2021, 09:43 Wersja do druku

Narracja, która trafia do młodzieży

"Nina i Paul" Thilo Krefferta w reż. Rafała Matusza w Teatrze Kameralnym w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.

fot. mat. teatru

Rozpoczynająca drugi sezon bydgoskiego Teatru Kameralnego inscenizacja  dramatu dla młodzieży NINA I PAUL, jak poprzednie, posługuje się oryginalnymi i nowatorskimi środkami,  posiada charakterystyczny dla tego teatru klimat. Sygnowany znakomitym gustem, pracujących tam artystów. Począwszy od powściągliwej, estetycznej a przy tym bardzo funkcjonalnej  scenografii Zuzanny Kubicz. Konstrukcja z drewnianych brył usytuowanych na ruchomym podeście, w który wmontowano rusztowanie z metalowych rurek i prosty drewniany stół raz imitują szkolną klasę, raz, mieszkanie, to znów współczesny wiatrak, na który wspinają się młodzi bohaterowie, niesieni narastającymi emocjami. Barw i znaków, z pozoru abstrakcyjnych, w rzeczywistości symbolizujących doznania bohaterów, przydają scenom gustowne wizje multimedialne Zachariasza Jędrzejczyka i Veraniki Siamionawej.

Do oryginalnej formy dramatu Thilo Krefferta, dopasowano stosowny ruch sceniczny.

Nieporadnym zachowaniom dwojga małolatów, między którymi rodzi się nieznane im dotąd uczucie, odpowiadają takież mimika i gesty. W miarę rozwoju akcji, Nina i Paul uczą się nad tymi emocjami panować. Znakomicie pokazują to Katarzyna Kłaczek i Adrian Gawlik. Ich bohaterowie powoli zaczynają rozumieć siebie i partnera. Zmieniają swoje zachowania. Sięgają po mniej kanciaste ruchy. Ich taniec, którego na scenie jest sporo, staje się bardziej płynny i harmonijny.

Podobnie, jak na początku spektaklu dominują monologi wewnętrzne bohaterów, z czasem między nimi zaczynają padać pojedyncze słowa, potem zdania, ale służą one głównie do ukrywania myśli, dużo czasu upływa nim między Niną a Paulem dochodzi do nawiązania prawdziwego dialogu.

fot. mat. teatru

Bohaterów wspierają dwie duże lalki. Nieme, ale ingerujące w akcję w najbardziej istotnych, znaczących dla bohaterów momentach. To alter ego naprowadzające każdą z postaci na właściwą drogę?

Ogromne brawa należą się tu za pomysły i sprawne wcielenie ich w sceniczną rzeczywistość reżyserowi Rafałowi Matuszowi.

Na szczególne uznanie zasługuje też aktorka Katarzyna Chmara, rozmaitymi środkami, choć w tej samej charakteryzacji, grająca wiele różnych postać, które spotykają na swej drodze główni bohaterowie. Oczarowuje też ciekawym wokalem.

Znakomicie się stało, że do tej produkcji zaproszono wybitnego współczesnego kompozytora muzyki teatralnej, Maxa Kohyta, który przy użyciu instrumentów perkusyjnych tworzy wokół spektaklu bardzo rytmiczną, elektroakustyczną aurę. Budując w ten sposób napięcie dramaturgiczne,  z jednej strony daje aktorom podczas śpiewu swobodę kreacji , z drugiej trzyma ich w ryzach narzucanego rytmu. Chwilami jest to muzyka performatywna, nie epatująca dużą ilością instrumentów.

Kompozytor utrzymuje harmonię w konstruowaniu przestrzeni brzmieniowej tego spektaklu. Taki rodzaj muzyki współczesnej, ocierającej się o muzykę eksperymentalną, znakomicie wpisuje się w emocje bohaterów, a dzięki transowym klimatom  współgra też z gustami młodzieży. 

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak