EN

27.12.2022, 10:43 Wersja do druku

„Na zdrowie” – satyra na nie tych, co zawsze

„Na zdrowie” na podstawie filmu według scenariusza Sally Potter w reż. Marcina Hycnara na Scenie Spektaklove w Małej Warszawie. Pisze Piotr Zaremba w „Polska Times”.

fot. Bartosz Sobkowiak

Daję Marcinowi Hycnarowi dużego plusa za tematyczną odwagę. Przenosząc na scenę Spektaklove brytyjski film „The Party”, kpi sobie z progresywnych elit.

W roku 2015 Filip Bajon pokazał na festiwalu w Gdyni swój film „Panie Dulskie”. Nie zapomnę audycji w ówczesnym TVP Kultura. Choć film dworował sobie z kołtuńskiego mieszczaństwa przeniesionego ze Lwowa (lub jak chcieli niektórzy inscenizatorzy z Krakowa) do Lublina, w końcówce wbił kilka szpileczek we współczesną liberalną inteligencję. - No chyba my nie powinniśmy być wyłączeni spod satyry – ogłosił odważnie Maks Cegielski. Pewna feministka w studio festiwalowym obruszyła się na to. - Nieprawda – orzekła.

Najwyraźniej nie przejął się podobnym rozumowaniem Marcin Hycnar, znakomity aktor, którego reżyserskie harce nieraz mi się podobały. Skądinąd jak mi się zdaje to człowiek o liberalnej wizji świata. Najnowszą inscenizację zrobił w ramach projektu Tito Productions korzystającego z marki Spektaklove. Trzeba było jechać na głęboką Pragę Północ, właściwie na Szmulki, do centrum Mała Warszawa, aby to zobaczyć. Tytuł „Na zdrowie”.

Czyj dramat został tam wystawiony? No właśnie, bo to nowa, dopiero kształtująca się tradycja. Na sztuki teatralne przerabiane są scenariusze filmów. W tym przypadku chodzi o „The Party” Sally Potter, brytyjski film z 2017 roku. To jej scenariusz pod innym tytułem zobaczyliśmy w teatrze.

Niektórzy narzekali na „The Party”, że gadające głowy, że obraz to zbyt teatralny. Faktycznie, mamy tam jedność czasu i miejsca, tak jak w „Rzezi” Polańskiego i kilku innych tego typu tytułach. Pokazuje nam się jedno kameralne przyjęcie urządzone przez panią Janet, która, polityczka pełna społecznikowskich pasji, właśnie została ministrem zdrowia. Przyjęcie na siedem osób zakończone katastrofą.

Można twierdzić, że to teatr w kinie, choć nastrój budowany był tam w typowo filmowy sposób przez wszędobylską kamerę. No i ta gwiazdorska obsada: Kristin Scott Thomas w roli Janet, a poza tym m.in. Timothy Spall, Patricia Clarkson, Cillian Murphy i Bruno Ganz. Każdy z tych aktorów tyleż charakterystyczny co nietypowy. Każdy zbudował krwistą postać.

Ale najbardziej niezwykłe w tym filmie było co innego. Oto przedmiotem satyry stali się nie ci co zazwyczaj. W krzywym zwierciadle pokazano głównie lewicowe i progresywne elity, łącznie z lesbijską parą spodziewającą się dziecka (właściwie dzieci). Jedynie młody, znarkotyzowany bankier grany przez Cilliana Murphy’ego nie do końca pasował do tego schematu – był wszak „krwiopijcą”. Ale reszta i owszem.

Zaplątani w ciąg nielojalności, zdrad, pretensji i demaskacji, reagują wzniosłymi banałami i poprawnościowymi formułkami. Lawinę uruchamia informacja o nieuleczalnej chorobie męża Janet, Billa, dostojnego profesora, a potem jest już tylko gorzej.

I można oczywiście zauważyć, że krzywe zwierciadło, jakie zafundowała Sally Potter tej galerii, jest mniej bezlitosne niż to które stosuje się portretując rozmaite „relikty przeszłości”, czyli konserwatystów. Zarzut sprowadza się tu głównie do niezgodności teorii z praktyką, rozmaitych niezgodności dodajmy.

Ale ważne w filmie „The Party” jest co innego. Oto sugeruje się nam, że różne progresywne utopie i idylle nie gwarantują automatycznego szczęścia. Ba, czasem, jak choćby w przypadku pary lesbijek, mogą się okazać źródłem nowych rozterek i niepewności.

fot. Bartosz Sobkowiak

Niektóre kawałki „Party”, choćby cała postać Niemca Gottfrieda zafascynowanego wierzeniami Wschodu, a granego przez Ganza, były zarazem przeraźliwie śmieszne. Ten film miał swoje zakręty akcji, swoje absurdy i nawet swoje gagi. Hycnar miał więc z czego czerpać.

I w zasadzie skorzystał z tego. Konstrukcja akcji została zachowana, większość dialogów jest taka sama, tempo nawet zawrotniejsze niż w filmie. Zarazem może jest nawet chwilami zbyt zawrotne. Bo jeśli odczuwam wobec tej inscenizacji pewien dystans, to wobec decyzji aby grać to – podkreślę jednak, momentami – w konwencji typowej dla teatrów komercyjnych, zbyt grubo, z otwartym puszczaniem oka do widzów. Nie zawsze to pasuje do jednak skomplikowanego tekstu.

W realistycznym, choć zbudowanym z kilku warstw, jakby przezroczystym mieszkaniu Janet (scenografia Wojciech Stefaniak) aktorzy nieco zanadto się miotają i krzyczą. Dam jeden przykład: wszystko dzieje się przecież na naszych oczach, oni prawie nie piją na scenie alkoholu, a jednak zaczynają się zachowywać jak pijani - zbyt szybko. To już decyzja nie aktorów, a reżysera.

Poszczególni bohaterowie różnie sobie z tym radzą. Najbardziej chyba padł tego ofiarą Filip Gurłacz, lubiany przeze mnie za role filmowe, tu grający zdradzonego bankiera Toma. Ale i tak wytrawna aktorka jak Agnieszka Wosińska grająca Janet bywa zbyt bulwarowa i wrzaskliwa. Z kolei najsmaczniejszą postacią wydał mi się Gottfried Sławomira Packa, pogrążony w medytacjach i obsesjach, co zostało nakreślone cienką kreską.

Reszta jest gdzieś pośrodku. A oglądamy skądinąd wykonawców doświadczonych i znakomitych: Małgorzatę Zajączkowską (Martha), Zbigniewa Walerysia (Bill) czy Monikę Krzywkowską (April). Jedynie Gurłacz i Katarzyna Polewany (Jinny) to reprezentanci młodszych roczników.

Zarazem każde z nich ma swoje momenty świetne i co może ważniejsze prawdziwe. Bo w tym spektaklu jak w filmie jest silny ładunek nie tylko satyry i demaskacji, ale i prawdy o ludzkiej naturze. Tym bardziej się dziwię, że jedno zmienił Hycnar diametralnie. Dodał nowe, farsowe, w istocie kuriozalne zakończenie. Nie robiłbym tego na jego miejscu.

Tym niemniej daję mu ogromnego plusa za tematyczną odwagę. To jest zdecydowane wyjście poza sztampę. Dla tego warto było jechać na Szmulki, będące kiedyś zakazaną okolicą. Choć już nie dziś, teraz to oaza snobizmu dla takich ludzi jak bohaterowie „Na zdrowie”.

Tytuł oryginalny

„Na zdrowie” – satyra na nie tych, co zawsze

Źródło:

„Polska Times”
Link do źródła

Autor:

Piotr Zaremba

Data publikacji oryginału:

23.12.2022