EN

9.12.2020, 16:11 Wersja do druku

Muji

„Bezpieczne miejsce” Piotra Fronia w reż. Tomasza Fryzła w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie na Festiwalu Boska Komedia. Pisze Maciej Stroiński.

fot. Monika Stolarska

Od teatru już jestem na emeryturze, nic nie oglądam, chyba że mnie ktoś poprosi, żebym nie oglądał, wtedy ma jak w banku: przyjdę, cokolwiek to dzisiaj znaczy. Przechodzę w typową zejściową fazę, to znaczy zaliczam dzieła wyłącznie znajomych, na przykład na Żuka pójdę. Pan Tomasz Fryzeł to nie tylko mój koleżka, ale również koleżanka, a poza tym – były student, i patrząc na kariery Beniamina Bukowskiego, Radosława Stępnia, Tomasza Fryzła i Jana Kantego Zienki, chłopaków po MISH-u, nie powiem, że „moja szkoła”, raczej Żuka szkoła, bo on uczył ich teatrów, a ja tylko Agambena. Jestem z chłopców dumny, zdolni są to twórcy i nieartystowscy. Bardziej tworzą środowisko niż dają się tworzyć, a to bardzo dużo. Radek wystawił ostatnio Matkę Witkacego, Beniamin Powrót do Reims, Tomek właśnie „się zaczyna”, Jasiu jeszcze w szkole.

Przyszło robić im teatry, gdy nie ma teatru. Nagranie spektaklu to nie jest spektakl i oni to dobrze wiedzą. Status bytowy tego bytu zwanego teatrem w sieci jest trochę niejasny i zazwyczaj są to dzieła typu słaby filmik. Ale nagranie nagraniu nierówne. Te kwietniowe zoomowiska były chaotyczne, biedne, ogólnie „nie takie”, jednak wszystko wybaczone, bo ogólnie moment był chaotyczny, biedny i mocno „nie taki”. Takiej jakości obrazu w czasie „drugiej fali” (i nie chodzi o feminizm, bo on ma już czwartą) już byśmy nie wybaczyli. Teatr do kamerki wchodzi w nowy etap: postzoomowski. Ma być estetycznie, filmowo, black and white, minimalistycznie, po japońsku, Muji. Jak tak dalej pójdzie, Netfliks niedługo wykupi teatr telewizji.

Bezpieczne miejsce Fryzła, Fronia, Bobkowskiej, Borysewicza opowiada o byciu na chacie. Tytułowy safe space nie jest lewicowym żłobkiem, gdzie wycina się poglądy niezgodne z własnymi, tylko przestrzenią wewnętrzną, której każdy potrzebuje, żeby nie oszaleć. Escape room dla ducha. Świat przeszedł wiadomy „format c:” i kto pisze się na ciąg dalszy, musi od czegoś zacząć, od zera. Dwoje młodych ludzi tyczy sobie miejsce święte, gdzie mogą zalegnąć i przemyśleć sprawy. Wgapiają się w pudła jak w ekrany komputerów, wizualizują sobie, wywlekają z wnętrza, palą kadzidełko, mają nawet lot do rymu. Patrzą w te kartony jak u Masłowskiej ludzie patrzą w grilla: „jak w objawienie, jak w zaćmienie słońca” (Wojna polsko-ruska). Okazuje się, że podczas epidemii może ci się zdarzyć coś gorszego od śmierci, mianowicie życie. Wspominają o papieżu, bierzmowaniu, stosują formę litanii i gratuluję odwagi, bo jeszcze jeden wypad w kierunku „religia / duchowość”, a towarzystwo uzna, że Wam brzydko z buzi pachnie.

Na swoje nieszczęście Bezpieczne miejsce ma potencjał teatrologiczny: zapowiada się na krynicę dla licencjatów o „strategiach pamięci” i „politykach pamięci”.

Zaliczając spektakl, przylepiałem znaczki na pocztówki z życzeniami (zob. Boże Narodzenie) i Bezpiecznie miejsce w niczym mi nie przeszkadzało. Można je pochłonąć spokojnie jak podcast, do obiadu, do kolacji, i teraz dopiero, gdy dyrekcja Boskiej wyróżniła Fryzła dłuższym dostępem dla widzów, obejrzę to dzieło. Na Bezpiecznym miejscu czujesz się jak na relaksacji, w tle miła muzyczka, aktorzy w swetrach i dresach, scenografia nie rozprasza, bowiem nie istnieje. Tyle wiem z nagrania, prawdziwa premiera już po Nowym Roku.

Gra tu Adam Borysowicz, którego uwielbiam od dyplomów Strzępki (Święta Joanna) i Stępnia (Studium o Hamlecie). To będzie kiedyś poważne nazwisko w branży, chyba że ta branża jest tak nic niewarta, jak mi czasem się wydaje. Borysowicz tymczasem ma wielki potencjał na coś bardziej przegiętego. Mógłby grać RuPaula. Jeśli czasem tęsknię za teatrem, to tylko przez niego.

Reżyser Tomasz Fryzeł jest na razie odpowiedzią na Karasińską i Wierzchowskiego, dwoje oryginałów polskiego teatru, prawdziwych artystów, dzięki którym o coś jeszcze chodzi. Tomek terminował u Wierzchowskiego, a Karasińską wsączyłem mu ja & Marcelina Obarska. Na Boską Komedię zrobił klarowne i boskie postzoomowisko o tak zwanych trudnych sprawach, lecz naprawdę trudnych, a nie o biednych artystach patrzących na Polskę, żebrających o dotację. Coś mi podpowiada, że Tomek nie będzie żebrać, talent mu wystarczy.


Źródło:

Materiał nadesłany

Wątki tematyczne