Logo
Recenzje

Majewski w Gręboszowie, czyli polska wieś jako miejsce katastrofy

26.10.2025, 18:42 Wersja do druku

„Klątwa” Stanisława Wyspiańskiego w reż. Seba Majewskiego w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Tobiasz Papuczys / mat. teatru

Seb Majewski, reżyser i dyrektor Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu, sięga po „Klątwę” Stanisława Wyspiańskiego z dużym szacunkiem dla oryginalnego tekstu – a jednocześnie z ogromną inscenizacyjną odwagą. Jego spektakl nie tylko nie traci na aktualności, ale wręcz zyskuje nową intensywność, stając się opowieścią o współczesnej Polsce – o nas samych.

Wierne trzymanie się języka Wyspiańskiego – niełatwego, archaicznego, pełnego poetyckich konstrukcji – okazuje się dziś decyzją zaskakująco trafną. Zamiast oswajać tekst, Majewski pozwala mu wybrzmieć w pełni, kontrastując go z brutalnie codzienną, groteskową estetyką przedstawienia. Przenosimy się nie tyle na podtarnowską wieś z końca XIX wieku, ile do jej współczesnego sobowtóra: duchowego, symbolicznego, a chwilami wręcz lynchowskiego.

Scenografia zdominowana przez napis „/ love Poland” – ledwo rozpakowany, wciąż w reklamowej folii – to znak naszych czasów. Niby kochamy Polskę, niby wszystko jest jasne, ale pod powierzchnią czai się napięcie, hipokryzja i zbiorowa znieczulica. To obraz, który nie tyle komentuje, co boli – i w tym tkwi jego siła.

Najbardziej poruszył mnie sposób, w jaki Majewski zbudował dramaturgię postaci Młodej (Dorota Furmaniuk). Jej historia staje się centrum spektaklu – bardziej niż religijny grzech czy społeczne osądy. Furmaniuk tworzy rolę niejednoznaczną, emocjonalnie gęstą, pełną napięcia – z jednej strony uwodzicielską, z drugiej: tragiczną. W parze z nią idzie doskonały Mikołaj Krzeszowiec jako Ksiądz – grany z celną równowagą między słabością a cynizmem. Ich wspólne sceny mają w sobie zarówno zmysłowość, jak i przemoc.

To, co u Wyspiańskiego było dramatem zbiorowym, tu staje się opowieścią o dwojgu młodych, którzy zostają z niczym – porzuceni przez społeczność, przez system wartości, przez Boga. W finale siadają razem na kanapie jak para zakochanych, a widz – zamiast potępiać – odczuwa współczucie. To bardzo mocny gest – i głęboko ludzki. Uderza nie dydaktyzm, lecz empatia.

Majewski nie unika również symboli. Czerwone, wypchane puchem serce – reprezentujące dzieci zrodzone z grzesznego związku – to przedmiot jednocześnie kiczowaty i przejmujący. Kiedy zostaje wrzucone w ogień, nie sposób nie poczuć dreszczu. Właśnie tak – banalne rekwizyty naszej popkultury mogą stać się narzędziem tragedii.

Na uwagę zasługuje również warstwa dźwiękowa. Subtelne nawiązania do muzyki z „Twin Peaks” – obecne w tle – budują aurę niepokoju i sugerują, że nikt tu nie jest bez winy. Podobnie jak w serialowym miasteczku, Gręboszów w ujęciu Majewskiego to miejsce, gdzie zbrodnia staje się normalnością, a rzeczywistość przenika się z mitem.

Wreszcie – kostiumy. Dżins jako współczesny „ludowy” uniform Polek i Polaków? Pomysł może wydawać się przewrotny, ale na scenie działa znakomicie. Święta Wilgefortis zdejmująca kolejne warstwy ubrań – to jeden z wielu obrazów, które zostają w pamięci na długo.

„Klątwa” w reżyserii Seba Majewskiego to spektakl odważny, dojrzały i potrzebny. Zamiast prowokować dla efektu, prowokuje do myślenia. Zamiast osądzać, stawia pytania. Zamiast iść na skróty, mierzy się z klasyką w pełnym jej ciężarze – i wygrywa. To ważny głos w rozmowie o polskiej wspólnocie, religii i emocjonalnej samotności. Warto pojechać do Wałbrzycha, żeby to zobaczyć. I warto potem milczeć chwilę w ciszy.

Tytuł oryginalny

Majewski w Gręboszowie, czyli polska wieś jako miejsce katastrofy

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

26.09.2025

Sprawdź także