EN

26.12.2022, 13:19 Wersja do druku

Ludzie kultury i politycy wspominają Emiliana Kamińskiego

Ewa Dałkowska o E. Kamińskim: był bardzo wesoły, ale też surowy artystycznie i zasadniczy

Emilian Kamiński był człowiekiem wspaniałym, bardzo wesołym, ale też surowym artystycznie i ogromnie zasadniczym – wspomina Ewa Dałkowska, z którą aktor współpracował wiele lat, współtworząc m.in. podziemny Teatr Domowy. Emilian Kamiński zmarł 26 grudnia po długiej i ciężkiej chorobie.

fot. Marcin Obara/ PAP

„Teatr kocham, choć wysysa on sporo sił. Jednym z moich ulubionych profesorów na uczelni był Aleksander Bardini. Wspaniały, ciepły i mądry człowiek. Pod koniec czwartego roku poprosiłem go o jakieś słowo na pożegnanie. A on na to: Emilian, synku, jeśli przyrównać szkołę teatralną do krowy, to wydoiłeś ją do końca. Ale teatr to jest świnia, mój synku!” – opowiadał Emilian Kamiński.

Aktorstwo było dla niego pasją i misją. Gdy wybuchł stan wojenny, wraz z kolegami z Teatru Powszechnego w Warszawie powołał do życia podziemny, tajny Teatr Domowy. Obok Kamińskiego jego twórcami byli: Andrzej Piszczatowski, Maciej Szary i Ewa Dałkowska. To w jej mieszkaniu zainaugurowali swoją działalność, dokładnie 1 listopada 1982 roku.

„Emilian był człowiekiem wspaniałym, bardzo wesołym, ale też surowym artystycznie i ogromnie zasadniczym. Pamiętam, jak graliśmy w Teatrze Domowym i zdarzało się, że ludzie wyciągali aparaty fotograficzne, choć byli poinstruowani, że nie wolno. On do nich doskakiwał, wydzierał aparaty z rąk, wyjmował i niszczył klisze. I wszystko na oczach publiczności. Chodziło o względy bezpieczeństwa, nie mogło być śladów naszej działalności, to były spektakle tajne” – wspomina Ewa Dałkowska.

Aktorka dodaje też: „wymagał od siebie i od innych. Musiał wymagać, skoro postanowił zbudować a potem utrzymać teatr, który ciągle mu chcieli zabrać. Był wytrwały i konsekwentny. Był odważny. Niewielu aktorów decydowało się na występowanie w Teatrze Domowym, ba, wielu nawet bało się przychodzić, by oglądać nasze przedstawienia. My jednak robiliśmy swoje, byliśmy zawsze ostrożni i nigdy nie wpadliśmy. Dawaliśmy sobie dobrze radę, sprawdzaliśmy, czy coś się za nami nie ciągnie. Pamiętam frajdę, gdy kiedyś przejeżdżaliśmy koło posterunku milicji. Oni się pakowali do tych suk na jakąś akcję a my z teatralnymi mebelkami ruszaliśmy w swoją trasę, tuż pod ich nosem”.

„Graliśmy w całej Warszawie, ale też wyjazdowo, między innymi we Wrocławiu, Nałęczowie, Kazimierzu Dolnym, w tamtejszych kamieniołomach, raz nawet w Paryżu. Kiedyś na jedno z naszych przedstawień miał przyjść ksiądz Jerzy Popiełuszko. Zrezygnował jednak, ponieważ bał się, że ściągnie nam na głowę kłopoty. Za nim zawsze ktoś chodził, był obserwowany i nie chciał ryzykować. Często grywaliśmy też dla różnych organizacji. Nasze spektakle były dla nich okazją do spotkania, więc po przedstawieniach organizowali zebrania. Emilian nigdy na nich nie zostawał, stwierdzał, że to nie należy do artystycznej części zagadnienia, zawijał twarz szalikiem i wychodził” – wspomina Ewa Dałkowska.

Podkreśla również, że zmarły aktor miał niesamowitą charyzmę. „Przebrzydła szumowina” w jego wykonaniu na zawsze zostanie w mej pamięci. To był taki samizdat, który pojawił się podczas stanu wojennego, skierowany przeciwko Jaruzelskiemu. Zaczyna się od słów: „Przebrzydła szumowino, pachołku moskiewski, Ty farbowana świnio, marszałku kur…ski”. Emilian mówił to genialnie, z wściekłością i pasją, publiczność go uwielbiała!”

„Najlepiej świadczy o nim to, dlaczego odeszliśmy wcześniej z Teatru Domowego. Tam grało się specyficznie, trudno, należało przekazywać samą prawdę, a przecież w normalnej sytuacji aktor gra, kłamie. Tam nie można było kłamać. Emilian bał się, że się zmanierujemy. Gdy uznaliśmy, że najbardziej gorący czas minął i nasza misja nie jest już tak potrzebna, odeszliśmy do normalnej roboty” – opowiada Dałkowska.

„Miał wiele talentów, wspaniale śpiewał, grał na gitarze. Sądziłam, że Emilian będzie żył długo i nas wszystkich przeżyje. Był bardzo żywotnym i energicznym człowiekiem. Ceniłam jego rady, często się do niego zwracałam w sprawach branżowych, teatralnych. Był pomocny i otwarty. U niego w teatrze można było grać różne rzeczy, przyjmował pod swój dach wielu twórców, chcących coś zrealizować. Jego odejście to ogromna strata. Wiele osób martwi się, co będzie teraz z Teatrem Kamienica. Ja mam pewność, że Kamienica przetrwa, ponieważ teatr jest potrzebny w tych ciężkich czasach. Publiczność potrzebuje wzruszeń i piękna”.

Olgierd Łukaszewicz o Emilianie Kamińskim: potrafił wyśpiewać emocje

Emilian Kamiński potrafił wyśpiewać emocje. Pojawił się w moim życiu widza dosyć przebojowo - jako ten, który na scenie ma raptem gitarę i śpiewa - powiedział PAP aktor Olgierd Łukaszewicz.

W poniedziałek rano w wieku 70 lat, pod długiej i ciężkiej chorobie zmarł aktor i reżyser Emilian Kamiński. Jak poinformowała rzeczniczka prasowa Teatru Kamienica Patrycji Pawlik, artysta zmarł przy rodzinie w swoim domu w Józefowie.

"Emilian Kamiński pojawił się w moim życiu widza dosyć przebojowo - jako ten, który na scenie ma raptem gitarę i śpiewa. I to śpiewa całym sobą. To było wówczas ewenementem, a Kamiński był jednym z pierwszych, którzy pokazali, że jest to możliwe" - zaznaczył w rozmowie z PAP Olgierd Łukaszewicz. Aktor przypomniał, że "to się działo na scenie Teatru Narodowego u Adama Hanuszkiewicza". Jak ocenił Olgierd Łukaszewicz, "to określiło potem często jego funkcje w wielu przedstawieniach". "Tak był postrzegany przez reżyserów – przydawał się taki ktoś jak on, kto potrafił emocje wyśpiewać" – dodał.

W rozmowie z PAP aktor zwrócił także uwagę na "osobistą emocjonalność" Emiliana Kamińskiego. "Był bardzo życzliwy wszystkim dookoła, bardzo pozytywnym. Można było na nim polegać" – mówił Łukaszewicz. "Odczuwał także wspólnotę życia w zespole aktorskim. Doznałem tego osobiście, kiedy byliśmy w zespole Teatru Narodowego kierowanego przez Jerzego Grzegorzewskiego" – zaznaczył.

Olgierd Łukaszewicz wspomina Emiliana Kamińskiego jako "kogoś uśmiechniętego, ciepłego i życzliwego". "Bardzo trudno jest zachować taką przyjazną aurę i emanować nią w środowisku, które jest na ogół niedopieszczone, gdzie każdy uważa, że coś więcej powinno mu się od losu należeć, a smutki częściej zwyciężają nad tym, co jest pozytywne. Emilian jednak miał bardzo pozytywną aurę" – podkreślił aktor.

W pamięci Olgierda Łukaszewicza pozostanie udział Emiliana Kamińskiego w akcji artystycznej poświęconej Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu, która odbyła się na pl. Teatralnym. "Mam w zbiorach fotografie z tego wydarzenia. Aktorzy byli przebrani we fragmenty zbroi rycerzy - co miało związek z tekstem Baczyńskiego Jestem rycerz - oraz krążyli wokół. Recytacje stanowiły tło wielkiej instalacji stworzonego przez Jerzego Kalinę. Emilian nie tylko recytował, ale także i śpiewał" – wspomniał aktor.

Łukaszewicz wskazał, że "Emilian Kamiński brał udział zarówno w akcjach na serio, które animowałem jako przewodniczący Związku Artystów Scen Polskich w Teatrze Narodowym, jak i w tych żartobliwych". "Zaproponowałem zabawę, pastisz, szopkę krakowską a la Wesele Wyspiańskiego. Emilian wcielił się w jedną z ról w sposób kabaretowy, wykorzystując bardzo bogate swoje możliwości wokalne i parodystyczne" – powiedział aktor. "Był źródłem humoru, który jednoczył aktorów. Każdy dokładał coś swojego, a on dzięki swoim zdolnościom się wybijał" - zaznaczył.

Aktor zwrócił ponadto uwagę, że Kamińskiemu bliski był "rys obywatelski". "Oprowadzał mnie po piwnicach Teatru Kamienica, kiedy tam jeszcze nic nie było, były tylko jego wyobrażenia i marzenia. Pierwsza jego inscenizacja miała związek z Powstaniem Warszawskim" – powiedział Łukaszewicz. "Był bardzo patriotycznym aktorem, bardzo te rzeczy były mu bliskie" – dodał.

"Okazało się, że było mu za ciasno po prostu w ramach etatowych w Teatrze Narodowym, czy też wcześniej, przez wspaniałe lata w Teatrze Ateneum. On chciał sam zaproponować repertuar, sam go dobierać. Pewnie wydawało mu się, że stworzy innego rodzaju teatr niż później musiał tworzyć, kiedy teatr jest przedsiębiorstwem" – powiedział aktor.

"Dla mnie największe wrażenie robiły jego kreacje w teatrze Hanuszkiewicza. Nawet nie te komedie, które potem grał u siebie, ale właśnie z czasu poetyckiego Teatru Narodowego Hanuszkiewicza" – podkreślił Olgierd Łukaszewicz.

Olaf Lubaszenko: Emilian Kamiński kojarzy mi się z odwagą

Emilian Kamiński kojarzy się przede wszystkim z wielką siłą, z konsekwencją w działaniu oraz z odwagą - powiedział PAP aktor Olaf Lubaszenko.

W rozmowie z PAP Olaf Lubaszenko zaznaczył, że Emilian Kamiński kojarzy się "przede wszystkim z wielką siłą, z konsekwencją w działaniu oraz z odwagą". "Dowiódł tego tworząc przez lata Teatr Kamienica, a potem walcząc o niego, cały czas pięknie go rozwijając" - wskazał aktor. "To było jego ukochane dziecko, drugi dom, dzieło życia. Jeśli w tej całej smutnej okoliczności śmierci jest coś pozytywnego, to właśnie to, że to dzieło po nim pozostanie" - podkreślił Lubaszenko.

"Takich ludzi jak Emilian Kamiński - ludzi, którzy zaczynali pracować dość dawno, a potem przez wiele lat działali w nowej Polsce - nazywam pomostami, które łączą świat dawnych mistrzów, których już od lat nie ma z naszym światem współczesności" – zaznaczył aktor. "To dzięki nim teatr, czy w ogóle kultura i sztuka ma szanse mieć ciągłość oraz nie zapomnieć o tym, co kiedyś było ważne, a co dzisiaj jest trudnej wpajać młodym pokoleniom. Dzięki takim pomostom jak Emilian ta pamięć o dawnych zasadach, o tym, co nie powinno odejść w zapomnienie - myślę tu o wartościach i ludziach - ma szanse przetrwać" – podkreślił Lubaszenko.

Artysta wspominał, że z Emilianem Kamińskim poznał się bliżej "przy okazji marzenia, które przez trzydzieści lat chciałem zrealizować, jakim był spektakl Kolacja na cztery ręce". Legendarna inscenizacja powstała przed laty Teatrze STU w Krakowie, a w główne role Jana Sebastiana Bacha i Georga Friedricha Haendla wcielili się Jan Nowicki i Jerzy Bińczycki. "Udało mi się namówić do tego Emiliana i Krzysztofa Jasińskiego, aby wrócić do tego tytułu po latach. To było w 2015 r." – przypomniał.

"Podział ról wydawał się oczywisty – ja byłem Bachem, a Emilian bardzo chciał zagrać Haendla. I zagrał go wspaniale i pięknie" – mówił PAP Lubaszenko. "To było niezwykłe przeżycie, ponieważ w zderzeniu dwóch postaw - Haendla i Bacha - znaleźliśmy także wiele odniesień do współczesnej kondycji artysty, do tego, kim jest artysta w świecie, na jakie kompromisy może, a na jakie nie wolno mu pójść, a także co w swojej pracy robimy dla splendoru, pieniędzy, a co robimy dla tzw. sztuki" – podkreślił aktor.

"Przez autora sztuki Haendel został napisany jako postać hałaśliwa, niebudząca w pierwszej chwili sympatii, jako bufon, lew salonowy, przyjaciel królów i człowiek skupiony na sukcesie, a muzykę traktujący jako narzędzie. Tymczasem Emilian nadał Haendlowi niezwykły, ludzki rys. Widzowie opowiadali nam, że ten Haendel w wykonaniu Emiliana jest taki fajny, taki ludzki, prawdziwy, że jest niejednowymiarowy, budzi współczucie i sympatię" – powiedział w rozmowie z PAP aktor. "To wielka zasługa Emiliana"- dodał.

Olaf Lubaszenko zaznaczył także, że "Emilian przestrzegał wielu zasad, które w teatrze obowiązywały, a które czasami już przestają być dziś tak ważne". "Dla niego istotna była tradycja, szacunek dla tej tradycji, ale też przestrzeganie reguł, które wydawać się mogą dzisiaj archaiczne, takie jak szacunek dla mistrzów, jak to, że aby by wejść w środowisko teatralne, trzeba podchodzić do tego z pokorą i chęcią słuchania tych, którzy wiedzą więcej i są bardziej doświadczeni" – powiedział aktor. "On to pielęgnował, zresztą ten temat często powracał w naszych rozmowach" - dodał.

Aktor przypomniał, że w Teatrze Kamienica w jednej z sal tuż przy wejściu znajduje się ściana, która pamięta czasy dawnej Warszawy, a na niej nazwiska osób ważnych dla świata teatru i estrady, które odeszły. "To namacalny artefakt, którym Emilian pokazywał związek teatru i jego twórcy z przeszłością, stosunek do tradycji" – wskazał Olaf Lubaszenko.

"Emilian miał też to szczęście, że uczyli go najwięksi, ale też mógł z nimi pracować. Myślę tu o Tadeuszu Łomnickim, Adamie Hanuszkiewiczu, Januszu Warmińskim i Gustawie Holoubku. To byli jego mistrzowie" – zaznaczył aktor.

Czasem – zdaniem Olafa Lubaszenki – kiedy Emilian Kamiński pokazał swój charakter, a był także okres stanu wojennego i działalność Teatru Domowego, który Kamiński stworzył razem z kolegami. "Działali, chociaż groziło im za to więzienie" – przypomniał artysta.

Emilian Kamiński – jak przypomniał Lubaszenko – był jednym z prekursorów teatru prywatnego w Polsce. "Walczył o ten teatr. To nie jest tak, że działalność takiej instytucji jest usłana różami, wręcz przeciwnie – to ciągła walka o to, aby funkcjonować" – zaznaczył aktor.

"Jemu się to udało. Teatr Kamienica, obok kilku zaledwie tego rodzaju scen, jest ważnym punktem na kulturalnej mapie Warszawy, ale i w ogóle całej Polski". "Wierzę, że teatr będzie dział dalej z sukcesem, pielęgnując pamięć o swoim twórcy" – zaznaczył Olaf Lubaszenko.

Prezydent: ze smutkiem przyjąłem wiadomość o odejściu Emiliana Kamińskiego

Ze smutkiem przyjąłem wiadomość o odejściu Emiliana Kamińskiego - napisał w poniedziałek prezydent Andrzej Duda. Dodał, że był to człowiek życzliwy ludziom, artysta szanujący widzów i uparty twórca-wizjoner.

"Ze smutkiem przyjąłem wiadomość o odejściu Emiliana Kamińskiego. Aktor i reżyser, twórca warszawskiego Teatru Kamienica, w stanie wojennym jeden ze współtwórców Teatru Domowego. Ale przede wszystkim Człowiek życzliwy ludziom, Artysta szanujący widzów, uparty Twórca-Wizjoner. RIP" - napisał na Twitterze Andrzej Duda.

M. Morawiecki o zmarłym Emilianie Kamińskim: trudno sobie wyobrazić warszawski i polski teatr bez niego

Zmarł Emilian Kamiński, wspaniały aktor filmowy i teatralny, reżyser, człowiek-instytucja polskiego teatru. Trudno sobie wyobrazić warszawski i polski teatr bez niego - ocenił w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki.

"Zmarł Emilian Kamiński, wspaniały aktor filmowy i teatralny, reżyser, człowiek-instytucja polskiego teatru" - napisał w poniedziałek na Facebooku premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że trudno wymienić wszystkiego jego aktywności i sukcesy, "ale kolejne pokolenia Polaków zapamiętają jego wspaniałe kreacje aktorskie, jego wielki patriotyzm i po prostu przyzwoitość".

Morawiecki przypomniał we wpisie, że w czasach stanu wojennego Emilian Kamiński współtworzył Teatr Domowy, a później występował na największych polskich scenach, zaś w ostatnich latach rozwijał swój Teatr Kamienica. "Trudno sobie wyobrazić warszawski i polski teatr bez Niego" - zaznaczył.

"Zaledwie kilka dni temu został odznaczony przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", za wybitne zasługi w pracy twórczej i działalności artystycznej oraz osiągnięcia w promowaniu polskiej kultury. Będzie nam Ciebie bardzo brakowało. Spoczywaj w pokoju" - dodał.

Jacek Bromski: Emilian Kamiński bardzo angażował się w to, co robił

"Emilian Kamiński był człowiekiem, który bardzo angażował się we wszystko, co robił. Aktorsko z wiekiem stawał się coraz lepszy" - powiedział PAP prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, reżyser Jacek Bromski.

Zmarły w poniedziałek aktor Emilian Kamiński do ostatnich dni pracował na planie najnowszego filmu Jacka Bromskiego "U Pana Boga w Królowym Moście". "Grał w tym filmie i serialu jedną z dużych ról. Prawie wszystko z jego udziałem mam już nakręcone, w styczniu mieliśmy jeszcze jakieś drobiazgi nagrać. Będą sobie musiał bez nich poradzić" - powiedział PAP Bromski. Dodał, że w ostatnim czasie, gdy Emilian Kamiński zachorował, zdarzało mu się słabnąć na planie.

"Bardzo był przejęty tym, jak nagle zachorował. Musieliśmy odwołać zdjęcia. Gdy się dowiedział, że choruje, zadzwonił i powiedział, że na szczęście już prawie wszystko zagrał tak, że przewidywał, że może do nas nie wrócić na plan" - mówił PAP Bromski. Zapewnił, że choć fizycznie Kamiński w ostatnim czasie czuł się gorzej, aktorsko zagrał wspaniałą rolę. "Z wiekiem był coraz lepszym aktorem, jak każdy zresztą z wiekiem staje się coraz lepszym. W filmie, który teraz kręcimy, zagrał naprawdę bardzo dobrze, widzowie będą to mogli ocenić pod koniec przyszłego roku" - dodał Bromski.

Jacek Bromski pracował z Emilianem Kamińskim wiele lat, po raz pierwszy panowie spotkali się w 1983 roku przy pracy nad filmem "Ceremonia pogrzebowa".

"Zapamiętam go jako człowieka niesamowicie zaangażowanego we wszystko, co robił, zwłaszcza w pracę w teatrze. Bardzo się angażował w pracę teatru Kamienica. To był zawsze bardzo zaangażowany, pozytywny człowiek" - wspominał Bromski.

Bromski przyznał, że Kamińskiego reżyserzy nie obsadzali w rolach czarnych charakterów. "Był w stanie zagrać wszystko, do czego pasował. Nie był aktorem komediowym, ale grał u mnie w komediach, dawał sobie w nich radę. Był taki, jak go widać. Trudno go zaszufladkować. Nie grał złych ludzi, tylko dobrych. Niósł coś takiego w sobie, że reżyserzy nie obsadzali go w czarnych charakterach" - wspominał reżyser.

Emilian Kamiński zmarł w poniedziałek rano w wieku 70 lat pod długiej i ciężkiej chorobie. Jak poinformowała rzeczniczka prasowa Teatru Kamienica Patrycji Pawlik, artysta zmarł przy rodzinie w swoim domu w Józefowie. 

J. Englert o zmarłym Emilianie Kamińskim: był pełen empatii dla bliskich, dla obcych, a nawet dla wrogów

Emilian Kamiński był człowiekiem niezwykle serdecznym i pełnym empatii dla bliskich, dla obcych, a nawet dla wrogów. To bardzo rzadka cecha w dzisiejszych czasach - powiedział PAP aktor i reżyser Jan Englert.

Jan Englert wspominając artystę podkreślił, że Emilian Kamiński jako człowiek był niezwykle serdeczny i pełen empatii. "Był otwarty na innych ludzi, miał w sobie wiele empatii, co w dzisiejszych czasach jest bardzo rzadkie" - powiedział.

Dodał, że Emilian Kamiński próbował "sam coś zbudować, sam coś poprowadzić, zaznaczyć swój ślad". "Ale wydaje mi się, że to, co dla mnie w jego wypadku jest najbardziej charakterystyczne, to jest to, że był życzliwy wobec ludzi" - powiedział. Zaznaczył, że był pełen empatii nie tylko dla bliskich, ale także dla obcych, a nawet dla wrogów.

P. Gliński o zmarłym Emilianie Kamińskim: prawdziwy pasjonat i profesjonalista polskiej kultury

Odszedł Emilian Kamiński, wybitny aktor, reżyser, twórca Teatru Kamienica. Prawdziwy pasjonat i profesjonalista polskiej kultury - zaznaczył wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński.

W poniedziałek rano w wieku 70 lat, pod długiej i ciężkiej chorobie zmarł aktor i reżyser Emilian Kamiński. Jak poinformowała rzeczniczka prasowa Teatru Kamienica Patrycji Pawlik, artysta zmarł przy rodzinie w swoim domu w Józefowie.

"Odszedł Emilian Kamiński, wybitny aktor, reżyser, twórca Teatru Kamienica. Niezwykle lubiany przez publiczność. W stanie wojennym współtworzył Teatr Domowy. Prawdziwy pasjonat i profesjonalista polskiej kultury. Cześć Jego Pamięci!" - napisał o zmarłym na Twitterze wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński.

23 grudnia szef MKiDN odznaczył Emiliana Kamińskiego złotym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

Emilian Kamiński to aktor i reżyser, założyciel Fundacji Atut i Teatru Kamienica w Warszawie, którego był dyrektorem. Emilian Kamiński ma w swoim dorobku ponad setkę ról teatralnych, filmowych i musicalowych.

Emilian Kamiński był absolwentem warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, którą ukończył z wyróżnieniem w 1975 roku. Na scenie zadebiutował rolą Pawła w „Pierwszym dniu wolności” w reżyserii Tadeusza Łomnickiego w Teatrze na Woli.

W kolejnych latach Emilian Kamiński trafił pod skrzydła Adama Hanuszkiewicza, ówczesnego dyrektora Teatru Narodowego, gdzie zagrał w wielu spektaklach, często będących inscenizacją klasyki, w tym w sztukach Fredry, Słowackiego, Mickiewicza, Kochanowskiego, Dostojewskiego, Moliera, Boccaccia oraz Moniuszki.

Od 1983 roku na 13 lat związał się z warszawskim Teatrem Ateneum, gdzie m.in. zadebiutował jako reżyser spektaklem „Słodkie miasto” Stephena Poliakoffa, był pomysłodawcą oraz współreżyserem (wraz z Wojciechem Młynarskim) słynnego spektaklu „Brel” według piosenek Jacquesa Brela. Występował także gościnnie w warszawskich teatrach: Komedia, Rozmaitości, Powszechnym im. Zygmunta Hübnera, Muzycznym Roma, Studio Buffo. W 1997 roku powrócił do Teatru Narodowego.

W stanie wojennym był jednym z współtwórców oraz wykonawców Teatru Domowego, który był formą sprzeciwu środowiska aktorskiego wobec reżimu. „To był teatr nielegalny, to był teatr, za który ścigali nas; tam groziło kilka lat więzienia, i to politycznego, także wszystko nie było takie proste” - wspominał Kamiński w rozmowie z PAP. Dodał, że aktorzy musieli być bardzo ostrożni i stąd spektakle nie były rejestrowane, ani fotografowane i dlatego też nie ma po nich żadnego śladu”.

Teatr Domowy zagrał swój spektakl po raz pierwszy 1 listopada 1982 r. w mieszkaniu Ewy Dałkowskiej. Wystawiono sztukę pt. "Przywracanie porządku", która opowiadała o więźniach stanu wojennego. Przedstawienie obejrzało wtedy ok. 40 widzów, następnie sztukę powtórzono jeszcze ok. 100 razy. W repertuarze było też przedstawienie komediowe, w którym pojawił się „Bluzg”, pamflet na gen. Jaruzelskiego.

Dorobek filmowy Emiliana Kamińskiego to kilkadziesiąt ról znanych zarówno z dużego ekranu jak i z telewizji. Olbrzymią popularność przyniosła mu rola malarza Jerzego w ekranizacji powieści Kornela Makuszyńskiego „Szaleństwa Panny Ewy” (1985). Dużą sympatię publiczności przyniosła mu rola Bociana w komediach Jacka Bromskiego „U Pana Boga w ogródku” i „U Pana Boga za miedzą”.