EN

24.12.2022, 13:08 Wersja do druku

Anton Czechow był Ukraińcem. Nowe tłumaczenie „Jednoaktówek"

Sztuki nie są ulubionym gatunkiem lektur Polaków, ale „Dramaty” Czechowa, wydane przez Officynę w 2019 r, miały dwa dodruki i sprzedały się w kilku tysiącach egzemplarzy. Świadczy to o zainteresowaniu „rosyjskim pisarzem”.

Zwłaszcza teraz pochodzenie autora jest ważne. Wielokrotnie tasowała się bowiem pierwsza piątka najczęściej wystawianych na świecie dramatopisarzy, ale niezmiennie byli i są w niej Anglik Szekspir, „Rosjanin” Czechow, Norweg Ibsen i Grek Sofokles. Rzecz w tym, że Czechow przedstawiany jako Rosjanin ma wymazane ukraińskie korzenie.

To ważne na tle bojkotu kultury rosyjskiej po inwazji na Ukrainę, zdarzały się bowiem sytuacje, że teatry rezygnowały z grania sztuk „rosyjskiego” pisarza. Bojkotu można było się obawiać przy niedawnej premierze nowego przekładu „Jednoaktówek”, choć Czechow nie kojarzy się z rosyjskim imperializmem jak Dostojewski; zwykło się mówić, że autor „Trzech sióstr” pisał egzystencjalnie – o ludziach.

Wymaga to komentarza. W wydanym we Lwowie za życia Czechowa pierwszym ukraińskojęzycznym zbiorze dzieł napisano, że pisarz urodził się w Ukrainie w Taganrogu (sto kilometrów na wschód od Mariupola), na etnicznym terytorium ukraińskim. Nawet po rewolucji miasto znajdowało się w ukraińskiej republice radzieckiej. Włączono je do ZSSR w 1925 r.

Dziadek pisarza Jegor urodził się w Olchowatce w Ukrainie Słobodzkiej. 90 procent mieszkańców stanowili tam Ukraińcy. Ciekawe, co pisał o Czechowie Iwan Bunin, rosyjskojęzyczny laureat Nobla z 1933 r.: „Czechow miał małe pojęcie o (wielkoruskich) ziemianach, szlachcie, o szlacheckich dworach i ogrodach”. A może miał inne od rosyjskiego, ukraińskie, bo jego dziadek wykupił się z pańszczyzny.Dlatego Anton nie traktował rosyjskiego ziemiaństwa, ani inteligencji z sentymentem. Akcentował, że jest chłopem.

Piotrowska cytuje Czechowa, który w 1902 r. powiedział: „Jestem prawdziwy Małorus, w dzieciństwie nie mówiłem inaczej niż po małorosyjsku”, to znaczy, że przedstawiał się jako Ukrainiec, także w spisie powszechnym. W szkolnym teatrze grał w ukraińskiej sztuce po ukraińsku. Później, mówiąc o sobie, nie używał już na określenie swojego pochodzenia oficjalnego rosyjskiego terminu „Małorus”, lecz „Chochoł” – od nazwy fryzury ukraińskiej, zwanej u nas czubem. Nie stosował też kolonizacyjnej formy „na Ukrainie”, tylko tak jak my teraz „w Ukrainie”. Deklarował: „Ukraina jest droga i miła mojemu sercu (…) kocham naród ukraiński, który dał światu tytana, jakim jest Taras Szewczenko”.

Ważna była przyjaźń pisarza z ukraińską gwiazdą teatralną Marią Zeńkowiecką, uważaną za pierwowzór Niny Zariecznej z „Mewy”. Zeńkowiecka, która domagała się, by Czechow pisał po ukraińsku, wprowadza nas w kontekst, jaki pozwolił Rosji zawłaszczyć Czechowa: cenzura nie pozwalała pisać współczesnych sztuk po ukraińsku, ukraińska kultura miała być zepchnięta do etnograficznego getta.

Czechow marzył o karierze, więc tworzył po rosyjsku. Łamał jednak carskie prawo i wysyłał do przyjaciół bezdebitowe ukraińskie wydawnictwa poza Rosją. Tylko za granicą pisano o ukraińskości Czechowa. W Rosji to było i jest tabu.

Kwestia ukraińskiego pochodzenia Czechowa skłania do przemyślenia intencji pisarza. Inscenizacje jego sztuk od początku kształtowały obraz Rosjan jako ludzi ulegających niemocy, ale wrażliwych i tym właśnie się przejmowaliśmy nawet wtedy, gdy w „Trzech siostrach” rosyjskie wojsko maszerowało do Polski, gdzie przecież nie krzewiło przyjaźni polsko-rosyjskiej. Piszę o tym, ponieważ Czechow, który uwielbiał komizm ziomka Gogola, nie mógł znieść melancholijno-sentymentalnych inscenizacji swoich dramatów, które proponował Konstantin Stanisławski, a stworzony przez Stanisławskiego kanon interpretacji Czechowa dominował w Rosji carskiej i stalinowskiej, a także w dobie socrealizmu w krajach podbitych przez ZSSR. Pokutuje do dziś.

Przeciwko melancholijno-sentymentalnym odczytaniom Czechowa protestowali m.in. Adam Hanuszkiewicz i Agnieszka Glińska. Wspominali, że autor nie życzył sobie, by grać dramaty z „samowarem” – nostalgicznie, lecz z „szampanem i fontanną”, wodewilowo. Czechow nie chciał więc widzieć swoich rosyjskich bohaterów wyłącznie jako ludzi wrażliwych i odczuwających niemoc. Portretował ich satyrycznie, akcentując śmieszność. Dziś trzeba dodać, że bierność większości Rosjan jest przyczyną wojny w Ukrainie. Wciąż nie da się nic rzekomo zmienić. Kolejny car robi, co chce.

Piotrowska przypomina, że Czechow był w Rosji cenzurowany. W „Jednoaktówkach” znalazły się m.in. dwa zakazane utwory. „Przy wielkiej drodze” ocenzurowano, ponieważ autor sportretował rosyjski alkoholizm, w tym w sferach arystokratycznych. Wstrząsająca jest „Tatiana Riepina”. Uroczystość zaślubin w cerkwi pokazana jest jako farsa: wiara w Boga nie ma sensu, tak jak modlitwy za carską rodzinę, do czego namawia pop. Wszyscy w czasie liturgii plotkują m.in. o kochance gubernatora i o tym, że kochanka pana młodego popełniła samobójstwo. Otrzymujemy satyrę na hipokryzję, niesprawiedliwość, pomiatanie kobietami.

Pointując zaś pisanie o ukraińskości Czechowa, trzeba przypomnieć Nikołaja Gogola, innego giganta o ukraińskich korzeniach. Nie da się o nim powiedzieć, że wystawił Rosji laurkę. On sam zaś pisał, że tylko poza Rosją może pisać o niej prawdę.

Źródło:

„Rzeczpospolita” online

Link do źródła

Autor:

Jacek Cieślak

Data publikacji oryginału:

23.12.2022