Logo
Recenzje

Spektakl „Heksy" przynudził po wyjściu na powierzchnię

15.04.2025, 09:16 Wersja do druku

„Heksy" z wrocławskiego Teatru Polskiego w Podziemiu, na XXXI Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Pisze Dariusz Pawłowski w „Polska Dziennik Łódzki".

fot. Natalia Kabanow

Spektakl „Heksy" z wrocławskiego Teatru Polskiego w Podziemiu, pokazany na XXXI Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, wywołał skrajne emocje.

„Heksy", na podstawie książki Agnieszki Szpili w reżyserii Moniki Pęcikiewicz, w sceniczną interpretację wpisane mają ogromną dawkę prowokacji, mającą służyć zawartemu w tekście wyrazistemu feministycznemu manifestowi. Lecz dawka to tak ogromna, przesycona, a i mierna i wtórna zarazem, że służy niestety głównie znużeniu oraz rozmontowaniu skuteczności oddziaływania. Zamiast koncentracji na wadze tematu i próbie dekonstrukcji obowiązującej dotychczas narracji podjętych przez autorkę, pozostaje roztrząsanie zasadności nagromadzenia dosadnych i wołających o poetyckość wulgaryzmów oraz - używając stosowanej w przedstawieniu terminologii - krzykliwego „szczania" przez aktorów, delikatnie mówiąc: nie-wyrafinowanym, złożonym z kolosalnych uproszczeń i schematów tekstem (a ponieważ to zespół aktorów bardzo solidnych, są oni w stanie zagrać i powiedzieć wszystko).

Efekt niespecjalnie zadziałał i wśród festiwalowej publiczności wywołał, co oczywiste, przeciwstawne emocje. Dawno nie widziałem w Łodzi tak wielu widzów opuszczających teatr w czasie przerwy w spektaklu. Rzecz jasna, na finał wieczoru nie zabrakło grona podtrzymującego łódzką tradycję wstawania do oklasków po każdym przedstawieniu, jednak z tych, którzy pozostali na widowni, większość emanowała dość minorowym, jak na festiwal, entuzjazmem. W dyskusji, która się wokół inscenizacji rozpętała, nie brakło mocnych określeń: „grafomania", „tautologia", „żenada". I choć „Heksy" to przedstawienie po prostu nieudane, przykład na to, jak można de facto zaszkodzić sprawie, o którą pragnie się walczyć, to do istoty tworzenia artystycznego festiwalu należy również ryzyko.

Ewa Pilawska zaprosiła, ,Heksy" do programu festiwalu jeszcze przed premierą spektaklu, która odbyła się ledwie dwa tygodnie przez pokazem w Łodzi, rozumiejąc, że przynajmniej dla pewnych środowisk było to jedno z najbardziej wyczekiwanych przedstawień sezonu. Żywotność każdego festiwalu objawia się w penetracji aktualnych trendów, szybkim reagowaniu na to, co się w rzeczywistości, którą festiwal obejmuje, wydarza. Łódzki Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych po raz kolejny wykazuje się w tym zakresie pierwszorzędną intuicją i czujnością. Książka „Heksy" stała się głośna, podobnie ma być z przedstawieniem. A, że głośna nie zawsze znaczy dobra? No niby wiemy o tym, ale dobrze jest się samemu przekonać. Spektakl „Heksy" brał udział w konkursie łódzkiego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych

Tytuł oryginalny

Spektakl „Heksy" Teatru w Podziemiu przynudził po wyjściu na powierzchnię

Źródło:

„Polska Dziennik Łódzki” nr 88

Autor:

Dariusz Pawłowski

Data publikacji oryginału:

15.04.2025

Sprawdź także