W-[arsza]wa 22 X [19]71
Kochany Panie Dyrektorze!
Z opóźnieniem wielkim zabieram się do pisania, ale w tzw. międzyczasie nawiedziły mnie dość znaczące i zasadnicze dla mnie losy i odwróciły uwagę właściwie od wszystkiego. Bo i rozwód nieodwołalny i jakaś choroba, która ze znamion znanych mi od trzydziestu z górą lat przypominała nawrót tego mojego smutnego, płucnego utajenia. Ale, dzięki Bogu, rezultat badań zdaje się wskazywać na raczej przyczyny „nerwologiczne”, graniczące, być może, z małym rozstrojem. W każdym razie hipochondria, lęki, metafizyczne uogólnienia itd. – Mam nadzieję, że wrócę do siebie. Choć okoliczności zewnętrzne nie pomagają mi w tym ustatkowaniu. Przede wszystkim nic nie robię. Zrezygnowałem praktycznie z udziału w nowych pracach Teatru Dramatycznego i poza dogrywaniem sztuk już idących, do końca sezonu nie będę próbował. Kończy się więc na telewizji i jakichś drobnych filmach. Zaś z życiem chciałbym sobie poradzić romantycznie, tzn. mieć swój własny dom i siebie w nim samego. Czy mi się to uda? Kiedy w najbłahszej sprawie, zmartwieniu i radości, szukam natychmiast sojusznika i w tej gonitwie, roztrwanianiu siebie, gotów jestem obdarować sobą w ostateczności własną służącą czy dozorcę kamienicy. – Cokolwiek bym o sobie Panu nie opowiadał, poczuł Pan na pewno, że po prostu nabieram przerażającej świadomości o nieodwołalnej konieczności pogodzenia się z samotnością. Brzmi to strasznie patetycznie i zawile, ale idzie po prostu pięćdziesiątka, związane z nią klimakterium. I za żadne skarby nie chciałbym tym kokietować.
A więc w „publicznych” sprawach rzeczy układają się, że tak powiem, potencjalnie – to znaczy czeka się na grudniowe wydarzenie i związane z tym usytuowanie. Załatwianie konkretnych spraw zasadniczych jest więc odłożone. Jednak z tego, co rozumiem, sprawa nasza ukonkretnia się do dwóch teatrów tj. Narodowego i Polskiego i do dwóch, w związku z tym nazwisk, Pana i pana H [1]. Ogromnie dużo należałoby sobie na ten temat powiedzieć i rozważyć i oczywiście czekam z tym do Pana przyjazdu. Póki co jednak, trzeba stwierdzić chyba bezwarunkowo, że została konkretnie uściślona w świadomości „najwyższej” wyrwa w środku w centrum teatru, którą trzeba Panem wypełnić. I to jest najbardziej optymistyczne.
Tymczasem spotkała mnie nieprzyjemność a raczej wpadłem w rodzaj pułapki, której spodziewać się winienem codziennie. Na naradzie w sprawie teatrów warszawskich mówiłem między innymi o kierownikach artystycznych w ogóle, to jest jako instytucji, wobec której powinniśmy się odnosić szczególnie wnikliwie, gdyż stanowią oni główny punkt odniesienia w ocenie Teatru i że winni oni w związku z tym mieć jak najszersze uprawnienia, aby móc ponieść pełną odpowiedzialność. Stwierdziłem, że oprócz Hanuszkiewicza nikt nie jest w takiej sytuacji. W dwa dni później, w „Życiu W-wy” ukazało się sprawozdanie Grodzickiego [2], w którym wyczytałem, że jedyny teatr w W-wie prowadzi Hanuszkiewicz i że jakby na drugim miejscu jest Axer [3] (!?) – jako cytat z mojej wypowiedzi. Pozostawiam Panu ten fakt bez komentarzy, ale ja doprawdy nie wiem, co z tym wszystkim zrobić – „Ateneum” z Warmińskim oburzone – telefony historycznych postaci o moim sprzeniewierzeniu itd. Żadna forma sprostowania nie wchodzi w grę, bo pogłębiłaby jeszcze podejrzliwość wokół całej afery. Próby wytłumaczenia Warmińskiemu [4] spotkały się z niewiarą. Postanowiłem nic nie robić i mieć czyste sumienie.
Tyle co chciałem Panu powiedzieć w liście, zresztą, jak mówiłem, czekam na Pana przyjazd. Jak rozumiem nastąpi on pod koniec listopada. Życzę Panu spokoju i nabrania sił. Całuję Pana i ściskam serdecznie – Dla Rodziny pozdrowienia. Gdyby zechciał Pan parę słów skrobnąć – byłbym szczęśliwy
Gustaw
Przypisy:
[1] Adam Hanuszkiewicz (1924–2011), dyrektor Teatru Narodowego w latach 1969–1982.
[2] August Grodzicki (1912–2003), dziennikarz, wieloletni recenzent „Życia Warszawy”.
[3] Erwin Axer (1917–2012), dyrektor Teatru Współczesnego w Warszawie w latach 1949–1981.
[4] Janusz Warmiński (1922–1996), dyrektor Teatru Ateneum w latach 1952–1958 i 1960–1996.