„Umrzeć ze śmiechu” Paula Elliotta w reż. Mirosława Bielińskiego w Teatrze TeTaTeT w Kielcach. Pisze Katarzyna Wnuk w Teatrze dla Wszystkich.
Zdaniem lekarzy śmiech może być przyczyną śmierci, chociaż wyłącznie pośrednią. Twórcy spektaklu „Umrzeć ze śmiechu” nie próbują przekonać nas, iż byłby to najlepszy sposób na odejście z tego świata, natomiast zwracają uwagę na to, że życie pozbawione autentycznej radości jest tak naprawdę życiem straconym.
Connie, Millie, Lena i Marry to cztery przyjaciółki, które od trzydziestu lat co tydzień grają razem w karty. Dla jednej z nich nawet śmierć tej ostatniej nie jest wystarczającym powodem do tego, aby kolejne spotkanie odbyło się w mniejszym gronie, dlatego do mieszkania Connie trafia urna z prochami Marry wykradziona przez Millie z domu pogrzebowego. Mimo iż pomysł kobiety nie spotyka się z aprobatą dwóch pozostałych przyjaciółek, ostatecznie wszystkie trzy decydują się spędzić ten wieczór w „towarzystwie” zmarłej. Byłoby jednak dużym błędem stwierdzenie, że rola Marry w tym wieczorze pozostaje bierna. Szybko bowiem wychodzi na jaw, że to właśnie ona – będąc u schyłku życia – zaplanowała przebieg tego dnia, przygotowując dla swoich przyjaciółek kilka ciekawych niespodzianek.
„Umrzeć ze śmiechu” Mirosława Bielińskiego to spektakl zabawny i przyjemny, ale pomimo komediowego charakteru porusza on tematy ważne i ponadczasowe. To opowieść o przyjaźni, lecz także o umiejętności korzystania z życia, której czterem bohaterkom tej historii przez długi czas brakowało. Ludzie stojący w obliczu śmierci żałują przede wszystkim tego, że zamiast podążać za swoimi marzeniami i uczuciami dostosowywali się do oczekiwań innych. Należąca do tego grona Marry postanowiła zadbać, żeby najbliższe przyjaciółki nie podzieliły jej losu i przed odejściem z tego świata zdążyły nacieszyć się życiem. Co więcej, znalazła sposób na to, żeby w pewnym sensie towarzyszyć im w przyszłych przygodach. Realizacja tego planu wymaga wprawdzie od Connie, Millie i Leny trochę pomysłowości, ale na szczęście nie brakuje im ani jej, ani – będącego w tej sytuacji dużym wsparciem – kota.
Wcielające się w trzy przyjaciółki Teresa Bielińska, Ewa Pająk oraz Małgorzata Oracz tworzą zgrane i barwne trio, natomiast towarzyszący im Magdalena Daniel i Michał Chołka bardzo dobrze odnajdują się w rolach przedstawicieli młodszego pokolenia, których życie także nie jest wolne od pewnych zawirowań.
Na uwagę zasługuje również scenografia autorstwa Bożeny Kostrzewskiej, która przez cały spektakl pozostaje niezmienna. Na scenie widzimy wnętrze mieszkania Connie, które zostało zaprojektowane z troską o detale i sprawia wrażenie dobrze dopasowanego do właścicielki.
Podsumowując, „Umrzeć ze śmiechu” to dobrze zrealizowana komedia, którą warto zobaczyć, żeby trochę się pośmiać, a jednocześnie zastanowić nad tym, czy w pełni wykorzystuje się własne życie.