EN

31.05.2023, 11:46 Wersja do druku

„Łatwe rzeczy”, reż. Anna Karasińska

„Łatwe rzeczy” w reż. Anny Karasińskiej z Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie na 43. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Marcelina Obarska w portalu Culture.pl.

fot. Wojciech Habdas/ mat. teatru

Spektakl Anny Karasińskiej przypomina o tym, że teatr cechuje naoczność, wydarzeniowość, jednoczesność i materialność – dlatego też powinien [spektakl] być traktowany poważnie, jako wypowiedź o sposobie, w jaki pracuje to medium. 

Wydaje się, że tak właśnie został potraktowany przez międzynarodowe jury festiwalu Boska Komedia, które w grudniu 2022 roku przyznało "Łatwym rzeczom" główną nagrodę, dostrzegając w nich przyczynek "do krytycznej refleksji na temat obrazowania rzeczywistości i dekonstrukcji mechanizmów społecznych i narracji przynależnych tradycyjnemu teatrowi". Ramię w ramię z dekonstrukcją w "Łatwych rzeczach" idzie synteza dotycząca specyfiki teatru: na najbardziej fundamentalnym poziomie teatr wydarza się w ramach zaplanowanej jednoczesności ciał.

Tytułowe łatwe rzeczy to proste czynności wykonywane przez aktorki na scenie. Nawiązuje do nich Milena Gauer, wymieniając niektóre ze swoich zadań aktorskich, które otrzymywała w przeszłości. Wycieranie szmatką stołu, wnoszenie pieczonego kurczaka. Prosta infrastruktura scenicznej rzeczywistości. Druga z występujących w spektaklu aktorek, Irena Telesz-Burczyk, w końcowej sekwencji rzeczywiście wniesie na scenę pieczonego kurczaka, z jednej strony unaoczniając to, o czym się mówi, z drugiej konfrontując widzki i widzów z realnością obiektu. Na scenie pojawia się prawdziwe mięso, jest ono zjadane przez aktorki, a jego zapach dociera do widowni. Telesz-Burczyk zauważa zresztą, że w innych spektaklach jedzenie pojawia się na scenie zwykle jako imitacja z gutaperki. W "Łatwych rzeczach" sztuczność ustępuje zmysłowej dosłowności, która nie wykracza jednak w dalszym ciągu poza ramy teatru – i to właśnie ta wielopoziomowość staje się emblematyczną częścią prac Karasińskiej. Materialność w spektaklu przedstawiana jest jako coś, bez czego nie da się pomyśleć teatru: elementarnym gestem teatralnym jest ujawnienie się przed widownią. Spektakl zaczyna się właśnie od nagranych uprzednio monologów o stosunku do cielesnej obecności. Obie aktorki stopniowo wyłaniają się z ciemności, w której zarysowują się dwa krzesła, wazonik, ciężkie beżowo-złote suknie. Najpierw słyszymy głos Telesz-Burczyk (przywołuje wypowiedź reżyserki dotyczącą duszy, która bez zakotwiczenia w ciele szybowałaby gdzieś w przestrzeni), następnie Mileny Gauer (deklaruje swój dystans wobec ciała, wobec jelit; nie chce się z nimi identyfikować). Bycie na scenie to kondycja stawania się (postacią, performerką), ale i stawania w polu widzenia tych, którzy i które patrzą; to ujawnienie swojej niezbywalnej fizyczności. Karasińska w "Łatwych rzeczach" przywraca wagę tej wyróżniającej cesze medium teatralnego i przypomina o niej w czasie, kiedy coraz częściej w krytyce i eseistyce dotyczącej sztuk performatywnych omawia się ich dyskursywny wymiar (czyli odpowiada się na pytanie: o czym było), a samo medium staje się przezroczystą platformą do przedstawiania swojej agendy, jak gdyby teatr był tylko pretekstem do wypowiedzenia uprzednio przygotowanych tez.

W "Łatwych rzeczach" materialność teatru przejawia się między innymi w postrzeganiu ciała jako nośnika pamięci; dowartościowaniu wiedzy jako ucieleśnienia. Telesz-Burczyk stawia w pewnym momencie pytanie o to, co stanie się z jej rolami, kiedy umrze. To refleksja nie tylko nad "przyszłością przeszłości" – jak pisała Rebecca Schneider w książce "Performans pozostaje" – ale też nad problemem ramowania teatru jako medium ulotnego, efemerycznego, niemożliwego do dokładnego zapisu poza redukującą rejestracją wideo. Pytanie aktorki w ósmej dekadzie swojego życia o możliwość (lub niemożliwość) długiego trwania jej ról ujawnia napięcie między ową nietrwałością, temporalnością scenicznych kreacji a postrzeganiem ciała właśnie jako konkretnego, materialnego archiwum zdolnego do wytwarzania specyficznego, ale rzeczywistego zapisu. Śmierć w "Łatwych rzeczach" pojawia się zatem nie jako radykalna granica podkreślająca pozorną ulotność teatru, ale jako element czasowości o otwartej, porowatej strukturze. O tanatycznym wymiarze spektakli Karasińskiej pisał także Dariusz Kosiński w książce "Opowiem jak najlepiej umiem", pierwszej publikacji książkowej dotyczącej w całości pracy tej artystki.

Końcowa sekwencja spektaklu, w której Telesz-Burczyk wnosi na scenę pieczonego kurczaka w kostiumie prześmiewczo ilustrującym sztampowe rozumienie postaci "staruszki", a Milena Gauer rozbiera się, przynosi pewne rozluźnienie. Spod osłony ciemności i majestatycznych sukien artystki przechodzą do niemal półprywatnej kondycji "rozgadywania" rzeczy. Dotychczasowa tajemność przedstawienia nieco się oddala. Siedzące naprzeciwko siebie aktorki jedzą, śmieją się, nawiązują kontakt z widownią. Jak gdyby chciały pokazać, że teatr uporczywie donikąd nie prowadzi, nie domyka się.

Tytuł oryginalny

"Łatwe rzeczy", reż. Anna Karasińska

Źródło:

Culture.pl
Link do źródła