EN

26.09.2023, 08:59 Wersja do druku

„Łabędzie” nad Brdą

„Dzikie łabędzie" Hansa Christiana Andersena w reż. Arkadiusza Klucznika w Teatrze Kameralnym w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.

fot. mat. teatru

Realizatorzy bydgoskiego przedstawienia sięgnęli po najnowsze tłumaczenie „Baśni" Andersena dokonane przez  Bogusławę Sochańską, która jako pierwsza w Polsce przełożyła „Baśnie” wprost z oryginału, wnikając w niuanse rodzimego języka Andersena a także klimatu, który towarzyszył ich powstawaniu, co można też zauważyć w adaptacji Dzikich Łabędzi dokonanej przez Arkadiusza Klucznika. Choć przysporzył  on też dziełu sporo współczesnej atmosfery. Zresztą nie było to trudne, bo jakby nie spojrzeć na twórczość Andersena, jej treści i przesłania emanują uniwersalizmem. Zwłaszcza w warstwie adresowanej do widza dorosłego.

Pomimo że od wydania ostatniego tomu Baśni minęło bez mała półtora wieku, potwierdziła się prawda, że wciąż egzystują na świecie międzyludzkie relacje, a nawet instytucje, niezmiennie funkcjonujące w dawnym stylu.

Przykładem takich stereotypowych układów są tu starająca się pozbyć pasierbów zła macocha, dający omamić się jej podstępnemu działaniu stary mąż czy też walczący z czarownicami przedstawiciel duchowieństwa.

Ale bydgoska inscenizacja „Dzikich łabędzi” daleka jest od stereotypu bajki czy baśni o sierotce. Można tu np. odnaleźć ciekawe ubogacenia działań scenicznych, nawiązujące do biografii samego autora. Wiadomo np. że Andersen był bardzo muzykalny, kochał teatr i taniec. Jakiś czas spędził nawet w szkole baletowej. Bydgoscy twórcy wprowadzili więc do spektaklu dużo bardzo interesujących wstawek wokalnych, jak solowe Requiem Julii Witulskiej czy piosenka Starej Piastunki perfekcyjnie wykonywana do niełatwej tu muzyki Marcina Partyki przez Joannę Pilską.

Spory udział w tych efektownych działaniach wokalnych ma z pewnością przygotowująca aktorki do tych solowych partii akompaniatorka, pedagog i chórmistrz, współpracująca z wieloma teatrami muzycznymi, Ewa Zug.

fot. mat. teatru

Widoczny nacisk położono też  w spektaklu na ruch sceniczny. To, co choreografka Marta Bury wykrzesała z przedstawiających jedenaście łabędzich kilku tańczących aktorów (Nikodem Bogdański, Adrian Wiśniewski i Michał Rybak) oraz i jednego, zawodowego tancerza, Filipa Kosickiego, wymagało naprawdę dużej wyobraźni przestrzennej. Ich sytuowanie na scenie daje nie tylko bardzo widowiskowy efekt, ale też niesie z sobą sporo ciekawych treści, m. in. dotyczących braterskich więzi, wolności.

Do współpracy zaproszono też Piotra Tetlaka, który w różnorodny sposób, posługując się elementami wystroju scenicznego, przydaje im rozmaitych znaczeń. W zależności od kątów, pod jakimi je na obrotowej scenie pokazuje, chwilami odwołuje się do groźnych klimatów gotyckich krypt, chwilami do radosnej atmosfery dworskiego wesela.  

 Znana i nagradzana szeroko także poza granicami Polski scenografka i kostiumolog Elżbieta „Lalka” Terlikowska przydała całości niezwykłej urody. Ale jej kostiumy są nie tylko piękne, ale dodają też postaciom głębszych treści. Np. efektowny, przebogaty, stylizowany nieco na skandynawski strój ludowy, olśniewający urodą kostium Królowej Gertrudy, w którą to postać wciela się Katarzyna Chmara, uzasadnia w pełni, dlaczego Stary Król, Paweł Klowan, tak bez wahania , na rozkaz tej przebiegłej i bezwzględnej kobiety, skazuje na banicję swoje dzieci. Strojowi agresywnej, rzucającej złe uroki kobiety przeciwstawiony jest subtelny, malowniczy, utrzymany w stonowanych barwach, włóknami delikatnymi jak pajęczyna zespolony z tkackim warsztatem prząśniczki, kostium niby staruszki, pod którym kryje się dobra wróżka. Tę postać z niezwykłą finezją w oryginalny, niejednoznaczny sposób kreuje Joanna Pilska.

Choć w pięknej, podkreślającej wiotkość dziewczęcej sylwetki sukni baśniowej księżniczki, Sara Lech, konstruuje postać Elizy bardzo współcześnie. Zwłaszcza w scenie z macochą stawia się jej niczym wyzwolona, walcząca o swoje prawa dzisiejsza nastolatka.

Rewelacyjnie groteskowo objawia się Leszek Andrzej Czerwiński w roli przekupnego, walczącego z postępem Arcybiskupa, domagającego się dla Elizy spalenia na stosie, by jego protegowana, córka zacofanego władcy sąsiedniego królestwa, mogła poślubić Młodego Króla Eryka, w którego kostiumie tu kryje się piękny Filip Łach. Czerwiński swą grą w dużej mierze aktorsko ubarwia cały spektakl. Wspaniałym tłem dla niego jest złowrogo śpiewający z nienawistnie zaciśniętymi pięściami motłoch.

Dzięki sprawnej reżyserii Arkadiusza Klucznika i  doskonałemu doborowi współrealizatorów i  aktorów, powstała jedna z najbardziej oryginalnych inscenizacji tej baśni, jaką widziałam.
W sposób niezwykle przejrzysty, spektakl pokazuje widzom w każdym wieku, że zło w jakiejkolwiek postaci, w końcu jednak zawsze przegrywa.

fot. mat. teatru

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak