- Kocham narodowe dramaty, bo rozbijają jednolitość obrazu Polski, polskiej historii i kultury. Rej krytykuje katolicyzm, Kochanowski - zaściankowość ugrupowań patriotycznych, głównymi bohaterkami Słowackiego są silne kobiety, a Mickiewicz napisał dramat tak dziwny, że nie pasuje do żadnej miary tego, czym jest porządny dramat - mówi reżyser Michał Zadara.
Witold Mrozek: Zaskoczyło cię, że prezydent Polski odmawia patronatu nad pierwszym pełnym wystawieniem "Dziadów"? Michał Zadara: List od prezydenta był sympatyczny. Kancelaria tłumaczy, że nie obejmuje patronatem spektakli teatralnych - jestem to w stanie zrozumieć. Aczkolwiek tym samym obniża rangę pierwszego pełnego wystawienia "Dziadów" do rangi kolejnego spektaklu. Nadeszły chyba dla ciebie dobre czasy. Wszyscy mówią o powrocie do klasyki narodowej. - Publicyści po prawej stronie od jakiegoś czasu narzekają, że przepisuje się klasykę, że nie ma teatru opartego na literaturze. Tymczasem moje spektakle wyróżniają się wręcz pedantycznym podejściem do słowa i są grane na wiodących scenach. Zawsze mi się wydawało, że to spełnienie konserwatywnych marzeń o teatrze słowa i autora. Problem w tym, że dla konserwatysty treść, powiedzmy, dramatu Słowackiego jest zbyt niepokojąca. Więc piszą, że wprawdzie jestem wierny słowom, ale przekręcam