Dwa zespoły teatralne, którym narzucono nowego dyrektora i nowe warunki pracy. Ich walka o niezależność i artystyczną wolność trwa do dziś. Premiera spektaklu „Aktorzy prowincjonalni. Sobowtór" w reżyserii Michała Borczucha w Starym Teatrze.
We Wrocławiu było tak: w ustawionym przez ministra kultury Piotra Gliriskiego konkursie na dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu wybrano aktora Cezarego Morawskiego. Nowy dyrektor zaczął od zwolnień, zapraszania na wrocławskie deski zagranicznych reżyserów, którzy niczego z polskiej rzeczywistości nie rozumieli, oraz wpisywania do repertuaru pseudopatriotycznych przedstawień. Zespół artystyczny domagał się powołania na to stanowisko dotychczasowego dyrektora, Krzysztofa Mieszkowskiego, ale Gliński był nieugięty. Na znak protestu większość aktorów z teatru odeszła albo została przez Morawskiego zwolniona. Pozbawieni sceny artyści zawiązali Teatr Polski w Podziemiu i odcięli się od macierzystej sceny. Nowy dyrektor też w końcu wypadł za burtę. Szkoda tylko, że w czasie swojej dyrektury zdążył teatr zadłużyć i zniszczyć jeden z najlepszych polskich zespołów artystycznych,