Sylwester po latach wraca w rodzinne strony. Nikt nie wie, że w walizce skrywa Lorettę, swoją sceniczną personę. Andrzej Seweryn w „Królowej” sprawdza się w obu wydaniach. Pisze Piotr Guszkowski w „Gazecie Wyborczej”.
– Wszyscy jesteśmy trochę asymetryczni – przyznaje Silvestre Bork, który w centrum Paryża prowadzi renomowany zakład krawiecki. – Marynarka to prawdziwa sztuka. Sztuka iluzji – tłumaczy klientom. Sam jest wzorem elegancji. Jego przestronną garderobę zajmują rzędy garniturów, koszul, butów. Zawsze pod krawatem, dobiera odpowiednie spinki do mankietów i jedwabne poszetki.
Ale kiedy wieczorem wychodzi na scenę, ubiera się zupełnie inaczej. Ma na sobie cekinową suknię, szpilki, rękawiczki wysadzane kryształkami. Do tego makijaż, sztuczne rzęsy, brokat i – obowiązkowo – blond peruka. W ten sposób Silvestre zamienia się w Lorettę – zjawiskową drag queen z dozą fantazji. W towarzystwie przybranych w pióra tancerzy robi show w rewiowym stylu. Niby tylko porusza ustami do podkładów przebojów śpiewanych przez Dalidę, Ninę Simone czy Françoise Hardy, ale potrafi porwać publiczność – wzruszyć, rozbawić, przenieść w inny świat.